Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2013, 12:53   #33
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Spojrzała w kierunku szczytu góry. Musiała wrócić z meksykaninem, więc wdrapanie się na nią było konieczne. Oplotła więc pas swojej broni o dłoń chwytając ją mocno i rozpoczęła wspinaczkę. Nie była aż tak trudna, jednak zajęła odrobinę czasu. Gdy już miała wyłonić głowę, by zobaczyć, co jest u szczytu, zastygła na widok sylwetki stojącej tuż przed nią.

- Miguel. Musimy wracać - powiedziała stanowczo zduszając głos.

Mężczyzna jednak, mając jakąś wizję w swojej głowie nawet nie raczył zareagować.

- Miguel! - Syknęła mocniej, by ten zwrócił uwagę na to, co się do niego mówi.

Ten, mając ją kompletnie w nosie, zszedł błyskawicznie na sam dół a tuż za nim jego kot. Trzeba było zejść, by go po raz kolejny nie zgubić. Zsunięcie się po górze było o wiele łatwiejsze, jednak trzeba było pilnować, by nie naciągnąć sobie mięśni. Na dole już nie było widać jej towarzysza. Jedynie jaguar. Gdy ten trzymał się zawsze blisko właściciela, można było po prostu podążać za nim.

Z dołu nie było za wiele widać, co się dzieje w gęstwinach koron drzew. Szczególnie pod tym, pod którym wszystko zatrzymało się na dłuższą chwilę.

- Miguel! - Syknęła po raz kolejny - Co Ty do cholery tam robisz?!

Odpowiedzi nawet nie trzeba było się spodziewać. Po prostu czasem były takie chwile, kiedy była ignorowana totalnie. Kwestia przyzwyczajenia. Dzięki tym psycholom nadal żyje więc można się przyzwyczaić.

Pantera ruszyła ponownie. Tyle dobrego, że akurat w kierunku, w którym Mara miała ciągnąć za sobą wielkiego wizjonera apokalipsy.
 
Proxy jest offline