Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2013, 17:46   #38
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Straż pojawiła się szybko i obiecali poczekać do przybycia Morrytów. Irmina, pamiętając swoje wcześniejsze próby rozmowy na temat obrażeń zadanych martwym, doszła do wniosku, że i teraz pewnie nie wskóra więcej. Tym tematem powinien zająć się mężczyzna czyli ktoś kogo nie mogła „zranić” lub „dotknąć” straszna prawda i naturalistyczne informacje. Taki był świat i już dawno pogodziła się z jego ograniczeniami. I tak miała większe szczęście niż inne kobiety, zwłaszcza ze szlacheckich rodzin. Nikt nie zmusił jej do małżeństwa zapewniającego lepsze koneksje czy wnoszącego konkretne materialne dobra.
Skoro nie miała nic lepszego do zrobienia postanowiła dołączyć do Hanny i Ekharta RIgela w Białym Koniu.

Przez chwilę po prostu siedzieli popijając piwo przyniesione przez karczmarza. Wprawdzie Irmina wolałaby wino, ale pomyślała, ze może lepiej się zanadto nie wyróżniać. Jej obecni towarzysze mogliby pomyśleć że się obnosi ze swoją „szlacheckością”. Potem do środka weszła kobiet w czarnym kapeluszu. Wystarczyło jedno spojrzenie, by Irmina nie miała wątpliwości, że jej przypuszczenia co to niej były słuszne. Widok haka w miejscu dłoni spowodował, ze po plecach uczennicy czarodzieja przebiegł lodowaty dreszcz.

Żadna z dziewcząt nie kwapiła się do rozmowy z wielką i groźnie wyglądająca babą, więc w końcu to Ekhart wstał i podszedł do łowczyni.
Irmina nachyliła się w kierunku Hanny i powiedziała:
- Wcześniej próbował mnie namówić bym z nią porozmawiała - Dziewczyna wskazała głową w kierunku potężnej kobiety - ale Łowcy i Czarodzieje nie przepadają za sobą, więc wolałabym się od niej trzymać jak najdalej.
Hanna, która wyraźnie zawahała się przed podejściem do łowczyni, chętnie skorzystała z wymówki i została na swoim miejscu. - Po jej minie i wyglądzie to uważam, że ona za nikim nie przepada. Oni palą na stosie takich, których o cokolwiek podejrzewają, prawda? Słyszałam, że stoją ponad prawem - wzdrygnęła się.
- Taaa... - Jasnowłosa pokiwała głową - Jedni są bardziej narwani i fanatyczni od innych, ale pewnie często odbija im nie mniej niż tym, których ścigają. - też odruchowo się wzdrygnęła. - Gdyby moja rodzina była mniej oświecona i nie oddaliby mnie na nauki do kolegium. Pewnie pewnego dnia, ktoś taki jak Ona by mnie dopadł i zaciągnął na stos. - Stwierdziła na tyle cicho, że tylko siedząca obok dziewczyna mogła ją usłyszeć.
- To straszne - Hanna pisnęła cicho, potrząsając główką. - My tu w Averheim nie mamy dużo magów. Kojarzę tylko jednego, o którym mówiła mi kiedyś moja pani. On się ubiera jeszcze dziwniej niż ty, wybacz - służka uśmiechnęła się przepraszająco. - Ale ja nigdy go nie spotkałam. Naprawdę potrafisz czarować? - jej oczy błysnęły z ciekawością. I lekką obawą.
Irmina skinęła głową:
- Potrafię. - Uśmiechnęła się. - Choć na razie moje umiejętności są ograniczone.
- To musi być niesamowite, umieć takie rzeczy
- odpowiedziała z westchnieniem służka. - W ogóle to co teraz robimy, chociaż wydaje się niebezpieczne, jest znacznie ciekawsze od całego mojego wcześniejszego życia. Jak myślisz, jak długo może zając nam odnalezienie sprawcy tych zaginięć? Kapitan Baerfaust daje bardzo dużo za rozwiązanie tej sprawy! - dziewczyna wyraźnie lubiła mówić i zagadana właśnie rozwijała skrzydła.
- Magia jest przede wszystkim niebezpieczne – panna Brehm postanowiła ostudzić nieco entuzjazm rozmówczyni. - Za każdym razem gdy próbuje się z niej korzystać magowi grozi niebezpieczeństwo. Może mu się przytrafić wiele niebezpiecznych rzeczy. Dlatego nigdy nie należy używać jej bez potrzeby. Co do naszego zadania to mam nadzieję, że rozwiążemy sprawę szybko. Może porwani jeszcze żyją... wiesz nie robię tego dla pieniędzy. Strasznie mi żal pana Hazelhoffa. Chyba bardzo kochał swojego siostrzeńca, a niepewność co do jego losu wyraźnie bardzo go męczy.
Hanna pokiwała głową ze zrozumieniem, przez kilka sekund ciszy trawiąc pozyskane informacje.
- To dlatego łowcy czarownic łapią takich jak ty, którzy nie są szkoleni? By nie wydarzyło się nic złego? - zerknęła w stronę Ekharta, który już chyba zrezygnował z prób zaprzyjaźnienia się z łowczynią. - Ja robię to, bo mi kazano. I cieszę się z tego, bo inaczej ciągle układałabym włosy jaśnie pani. Nie narzekam, to nie jest zła praca. Tylko nudna czasami - dodała szybko, jakby przypominając sobie, że przecież mówi do szlachcianki. Spłoniła się.
- Myślę, że właśnie dlatego – uczennica czarodzieja skinęła głową, gotowa podzielić się swoją wiedzą z wyraźnie wdzięczną słuchaczką – Słyszałam, że w skrajnych przypadkach przekleństwo Tzeentcha rozciąga się nie tylko na maga czy towarzyszące mu osoby, ale nawet na miejsce, w którym się znajdują.
Widząc jak dziewczyna zadrżała po jej ostatnich słowach Irmina doszła do wniosku, że chyba powiedziała za wiele i z chęcią przystała na zmianę tematu.
 
Eleanor jest offline