Brać ją…
Słowa zbrojnego wciąż jeszcze brzmiały w jej uszach. Dopóki nie szarpnęli jej za ramiona była pewna, że chcą pochwycić Cathil.
Siedziała przez dłuższą chwilę w szoku, nie do końca rozumiejąc co właśnie się stało. Dopiero po tym jak konni ruszyli, a ona poczuła na skórze pręty klatki dotarło do niej, że została uwięziona.
- Hej ! - krzyknęła do jednego z ludzi ją eskortujących - hej! Co to ma znaczyć? Dokąd mnie zabieracie i jakim prawem??
- Z zarządzenia grododzierżcy - odrzekł jeden z wojaków, o twarzy oszpeconej bliznami po ospie
- Cisza! - warknął stalowooki spinając konia i podjeżdżając do klatki - Nie rozmawiamy z zatrzymaną!
- To jakiś niesmaczny żart mości panie. Nawet mnie nie znacie. - Nena nie miała pojęcia o czym mówił stalowooki, ale bała się. Jeśli ten napad miał związek z tym co wydarzyło się w Trzódce to miała wielkie kłopoty. - Za co niby zostałam zatrzymana? - dopytywała swojego oprawcy.
- Zarzuty zostaną przedstawione w odpowiednim czasie - odpowiedział. - Nam kazano cię pojmać i dostarczyć żywą lub martwą.
- To takie u was prawo? Skąd niby wiecie, że pojmaliście właściwą osobę? Poznalibyście po martwym wyrazie mojej twarzy, jeśli broniłabym swojej wolności? - Nena była oburzona. Pomimo strachu przed stalowookim i jego bandą nie zamierzała siedzieć cicho.
- Twój opis był w miarę dokładny. Radzę dobrze, zostawić sobie energię na pobyt w lochach. Długi pobyt - przez surową twarz przebiegł nikły uśmiech. - Lochy Denondowego Trudu potrafią wysysać życie.
Spiął konia ostrogami, rzucając jeszcze za siebie:
- Nie rozmawiać z nią!
- Barbarzyńcy! - Nena rzuciła za odjeżdżającym w przypływie frustracji.
Przygryzła dolną wargę rozglądając się szybko po okolicy. Może istniała jakaś szansa ucieczki?
Jechali jednak przez łąki, w otwartym terenie, a jedynymi wzniesieniami były malutkie pagórki. Dopiero na horyzoncie malowały się zarysy gór.
Marne szanse. Nawet gdyby przy pomocy magii udałoby jej się oswobodzić, to i tak pieszo nie zdołałaby umknąć jeźdźcom. A jak już słyszała od stalowookiego było im obojętne czy dowiozą ją żywą czy martwą.
Sapnęła więc głośno ze złości i wypatrywała w oddali miasta.
Zastanawiała się tylko czy któryś z kompanów odważy się pospieszyć jej na ratunek. Nie robiła sobie jednak wielkich nadziei.
Czuła jedynie jak Niloufar przez cały czas podąża jej tropem. Więź z łasiczką dodawała jej otuchy…
__________________ Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają! |