Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2013, 04:55   #377
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
***

- Bo na świecie są dwa rodzaje szaleńców. Głośno szczekający tchórze chcący władzy nad światem i nie wiadomo jakiej potęgi do zamaskowania własnego strachu... i faktycznie walnięci szukający dobrej zabawy, a potęgę zdobywają przy okazji... - stwierdził uśmiechając się jedną stroną ust.
- Zdecydowanie wolę tych drugich - odparła figurka. - We`re going to have so much fun...
- No dobra, może i nie jesteś demonem, ale desperacko szukasz kogoś do zaniesienia tego kamienia do źródła mówiąc o klątwie... - Dirith spojrzał na figurkę podejrzliwym wzrokiem. - ...Czyżbyś przez tą klątwę nie mógł opuścić pobliża źródła?
- Klątwy mają to do siebie, że są upierdliwe a zdjęcie ich przynosi pozytywne skutki. Mam co prawda czas, mogę czekać, zjawi się prędzej czy później nowa zgraja poszukiwaczy źródła, nowy mag, nowi partacze i szaleńcy, aż w końcu któremuś się uda.
- Bo coraz bardziej wyglądasz na takiego, który desperacko szuka frajera na zajęcie jego miejsca samemu się uwalniając. Wabiąc nie wiadomo jaką potęgą w komplecie z klątwą, która praktycznie niweluje całą tą potęgę...
Figurka znów się zaśmiała.
- Słusznie, drowie, że doszukujesz się haczyka w całej sytuacji, też bym tak zrobił. Nie będę oszukiwał, zapewne spodziewasz się, że odnalezienie źródła nie jest łatwe, a i dotarcie do niego nie jest spacerkiem po łące. Jak tez zapewne słyszałeś, wielu szukało go nadaremnie i wielu zginęło w trakcie poszukiwań. Nie mogę zdradzać szczegółów, ale wycieczka do źródła wiąże się z pewnym ryzykiem, z ryzykiem, do jakiego przywykłeś już, zapewne. ktoś, kto wychodzi ot tak przed mrocznego feniksa, raczej nie jest zbytnio filigranowy i delikatny... Nie szukam nikogo na swoje miejsce, drowie. Kiedy klątwa zostanie zdjęta, będę mógł stąd odejść, wykonam swoje zadanie.

- Jeśli tak, to chyba zaczynam rozumieć czemu Silversting chciał użyć wpierw zwiadowcy.
- Aaah... widzisz... Używał zwiadowców, ponieważ dostęp do źródła nie jest łatwy. Nic takiego, nic, z czym nie poradziłby sobie drow taki jak ty... Nic gorszego od krakena, mrocznego feniksa, czy golemów.

- Na czym dokładnie polega ta klątwa i dlaczego została ona nałożona?
- Na czym polega, nie mogę w szczegółach powiedzieć. Hm...? Klątwa została nałożona przez Mgły. Żyli kiedyś dwaj wojownicy, towarzysze broni. Jeden z nich zdradził i w okrutny sposób zamordował swego towarzysza. Kobieta, która straciła w ten sposób ukochanego, poprosiła Mgły, aby sprawiły, by po wsze czasy dusza mordercy została przeklęta, by przestał istnieć na zawsze i by stracił wszystko co ma. Powiedziała, że gdyby tylko mogła, odebrałaby mordercy wszystko co kiedykolwiek miał i oddała to zmarłemu. Mgły usłyszały ten lament. Sprawiły, że dusza mordercy została przeklęta i uwięziona jako źródło. Choć nie mogła już ocalić zmarłego ani oddać mu mocy zabójcy, sprawiła, że ten kto pierwszy odnajdzie źródło i przyniesie do niego serce, otrzyma całą moc, jaką kiedykolwiek posiadał morderca, a jego dusza będzie wówczas wolna od klątwy. W ten sposób go upokorzy, zniszczy, wymaże z zapisków historii. Sytuacja była... bardzo skomplikowana. Starczy chyba dodać, że tym, który zginął tego feralnego dnia, był wyznawca Bieli...
- Szczerze mówiąc mało mnie obchodzi czego wyznawca zginął, tylko tyle żeby nie załapać jakiejś klątwy, której nie będzie można samemu zdjąć...

***

Podróż z powrotem do kapitana statku początkowo była spokojna. Nawet po zauważeniu świateł pochodni Dirith nie przejmował się mocno miejscowymi. Wystarczyło iść trochę ciszej i prawdopodobnie wieśniaki nawet ich nie zauważą. Wystarczyło tylko trochę zmienić kierunek i problem z głowy. Jednak z upływem czasu światło pochodni cały czas zdawało się zmierzać w ich kierunku, co już zdawało się być nieco dziwnym zbiegiem okoliczności. W końcu psy prowadzone przez kusznika złapały ich zapach co oznajmiły ujadaniem i skierowaniem się prosto w stronę Kiti i drowa.
Po chwili wieśniacy jakby wyczuwając, że znajdują się w czyimś pobliżu zaczęli nawoływać, ponoć w poszukiwaniu uchodźców. Sytuacja z chwili na chwilę zdawała się coraz dziwniejsza. Zaczynając od dziwnego trafu, że cały czas zmierzali w ich kierunku, aż po wahanie i niepewność z jaką szli.
Kiedy w końcu wieśniacy dostrzegli Diritha, ich zachowanie coraz bardziej potwierdzało, że coś jest nie tak. Chociażby dlatego, że kto obchodzi po okręgu domniemanych uchodźców jakby szukał dogodnej pozycji do araku? Nie mówiąc już o kurczowym i nerwowym uczepieniu się broni, oraz tonie wszystkich wypowiedzi sugerującym, że to tylko kiepskie kłamstwa mające jedynie odwrócić uwagę.
- Na pewno... - odpowiedział wieśniakom nadal nie spuszczając ich z oczu i wyczekując na to kiedy w końcu zacznie się to przedstawienie.
Nawet nie po sekundzie mag w końcu postanowił ujawnić swoją obecność pojawiając się w bardzo przewidywalnym miejscu. Nawet można by powiedzieć, że pojawił się w jedynym miejscu, w którym nie można zaskoczyć drowa. To dlatego, że plecy niby są idealnym celem do ataku. Jednakże tak twierdzi jedynie każdy głupi, lub kto nie wychował się w podmroku wśród mrocznych elfów, którzy dźgają się w plecy dla zabawy i tylko dlatego, że ktoś nie był wystarczająco czujny. Dlatego z czasem uważanie na to co się dzieje za plecami oraz na atak jaki może nadejść z tego kierunku zaczyna być wykonywane podświadomie bez większego wysiłku. Dlatego Dirith uskoczył w bok kiedy tylko instynktownie wyczuł poruszenie za jego plecami.
Syk oraz błysk magicznej energii jaka przeleciała tuż obok niego tylko potwierdził poprawność tej decyzji. Co prawda przez magiczne ciepło jakie poczuł i kilka włosów które zamieniły się w kamień można było powiedzieć, że ledwo mu się to udało. Nie zmieniało to jednak faktu, że Dirith był cały a w kamień zamieniło się drzewo.
Widząc zaskoczoną minę maga oraz wieśniaków elf uśmiechnął się tylko. W tym czasie dobył sztyletu oraz w prawej ręce uformował drugi sztylet. po czym ruszył w stronę maga, który szybko zbierał się do kolejnego ataku. Wiejskie bojówki również zaatakowały oraz poszczuły psami. Psy rzuciły się na Kiti. Przez moment drow zastanowił się, czy nie spróbować najpierw pomóc jej aby mogła leczyć bez przeszkód i potem zająć się resztą. Wątpliwe było jednak, czy wilczyca potrafiłaby wyleczyć z takiego przykładowego zamienienia w kamień jakiego właśnie dało się uniknąć. Dlatego w pierwszej kolejności należało pozbyć się maga. Oprócz tego, że zapobiegnie to dalszym sztuczkom tego typu, to będzie to spory cios w morale pozostałych walczących jeśli uda mu się tego dokonać odpowiednio szybko i brutalnie. Idealnie nadawała się do tego postać tygrysołaka, jednak tym razem likantrop postanowił się powstrzymać przed przemianą. Albo przynajmniej nie przemieniać się jeszcze w tej chwili.
Ruszył więc gwałtownie w stronę maga. Jednocześnie Dirith spróbował ustawić się tak, aby przed sobą mieć maga, a za sobą w jednak linii wieśniaków. Może nie było to najlepsze posunięcie, aczkolwiek mroczny elf zamierzał wykorzystać lata obcowania z magami.
Dlatego szedł prosto na maga. Nie wykonywał zbędnych uników i nie poruszał się z pełną prędkością. Tylko tyle, żeby znajdować się poza zasięgiem kosy i topora. Jednocześnie dokładnie obserwował gesty jakie wykonywał czarodziej. Dzięki temu, że sporą część jego treningów prowadził sam Riktel za pomocą magii, Dirith był obeznany z popularnymi inkantacjami i magicznymi gestami. Dzięki temu mógł spróbować przewidzieć dokładnie moment, w którym należy wykonać unik aby nie oberwać czarem. Dzięki temu, że za sobą miał wieśniaków istniała szansa, że po dobrze wymierzonym uniku czar zamiast w niego trafi w któregoś z pozostałych atakujących. Zamierzał więc nie robić zbędnych uników aby pozwolić magowi dobrze wycelować i rzucić swoje zaklęcie. Może i było to dość ryzykowne zagranie, ale walcząc z czterema przeciwnikami szansa na załatwienie dwóch na raz była bardzo kusząca i warta ryzyka.
Wbrew pozorom owe szaleńcze posunięcie mogło się udać dzięki wcześniejszemu doświadczeniu w walce z magami oraz treningowi jaki przeszedł. W końcu udało mu się wykonać taki unik praktycznie z zamkniętymi oczami, kiedy mag wystrzelił w jego plecy, więc czemu miało mu się nie udać teraz kiedy był odwrócony do niego przodem? Natomiast już po uniku będzie można w końcu dopaść do ofiary i zatopić w jego ciele przynajmniej jeden ze sztyletów, jak nie oba w brutalnej serii ciosów wymierzonych w witalne punkty człowieka takie jak tchawica, tętnica szyjna lub któreś z ważniejszych organów wewnętrznych.
 
eTo jest offline