Zwarcie traciła powoli cierpliwość. Ręce jej drżały z ciągłego mocowania się z agresorem.
Jej wybuchowy charakter detonował się samoistnie. Widać granica normy została przekroczona i jak to miała często w swoim postępowaniu impulsywnym zrobiła to co nikt nie mógł przewidzieć. Puściła rękę agresora i chwyciła wkrętarkę z wkrętem na końcu bita. Włączyła swoją wiertarkę, przycisnęła wiertło do powierzchni hełmu szaleńca i wcisnęła wysokie obroty. Wkręt szedł jak w maśle przez szybkę jak i czaszkę. Z hełmu uniosła się smuga czerwieni zmieszana z brązową mazią mózgu i podryfowała w górę w zero – G.
Przeciwnik znieruchomiał. Przynajmniej tyle udało się osiągnąć. Anastazy siedziała na nim chwile bez ruchu patrząc na hełm, a po chwili na swoje ręce i wkrętarkę.
I nagle, nim minęło kilkanaście sekund, nagle wizura hełmu eksplodowała od środka!
Zwarcie odskoczyła zaraz po wybuchu i poczuła jak znów coś lub ktoś ją ciągnie. Cały czas patrzyła na skafander z rozwalonym hełmem.
Drobinki cosmo – szkła, kości, skóry poleciały w górę, a z ust wysunął się pokrwawiony fragment czegoś, co wyglądało jak kręgosłup lub … kolczasta, ociekająca krwią macka.
Skafander zabitego przez Zwarcie człowieka zdawał się puchnąć, rozrywać od środka, jakby za chwilę i on miał eksplodować.
Zwarcie oprzytomniła już w następnym pomieszczeniu. Jeszcze tylko chwilę spojrzała na skafander który rósł w oczach. Podbiegła do konsoli i wciskała awaryjne zamykanie włazu, cały czas patrząc na skafander zza wąskiej ścianki na której była przymocowana konsola. |