Pratibhairava Shanti AT-VII chętnie by zostału w Domie Wiedzy. Tutejsza biblioteka była tak duża, iż sama z siebie stanowiła miasto, i zapewniała wszelkie usługi jakie zwykłe miasto oferowało, pomijając noszenie przy sobie broni. Była także przez niejednego zwana Biblioteką Wszelkiej Wiedzy, Tutejsi pryncypałowie przechwalają się, iż w jej obrębie mieści się każda księga, jaka kiedykolwiek została spisana. Pratibhairavu wątpiłu w to, ale chętnie skorzystałuby w większym zakresie z jej zasobów. Teraz jednak co innego zaprzątało jaźń. Na jenu wewnętrznej stroni dłoni wyrżnięty w metalu symbol klucza. Zaiste, metalu, gdyż Pratibhairava Shanti zdawału się być swego rodzaju konstruktem. Smukła i dość wysoka postać zdaje się być od góry do dołu, z tyłu i z przodu całkowicie pokryta zbroją, której poszczególne elementy ściśle do siebie przylegają, poza wystającymi z tyłu symetrycznie na boki srebrzystymi metalowymi falistymi odnogami, zdającymi się wyrastać z dołu naplecznika. W miejscu gdzie metal wygina się w oczodoły, w głębi pulsuje jasnoniebieskie światło. Większość powierzchni ciała zdaje się połyskująco czarna niczym adamantyt, pokryty mieniącymi się srebrem zdobieniami.
Fizyczna, mechaniczna ingerencja nie wchodziła w rachubę, ktoś lub coś musiało nieodczuwalnie użyć Sztuki, Mocy albo Psioniki. I dotyczyć czegoś ważnego, pochodzić od kogoś o znacznym zasobie wiedzy. Pratibhairava Shanti nie brału pod uwagę rzucenia klątwy przez pewną przesądną i strachliwą znachorkę napotkaną w Sigilskim Ulu, jaką niedawno napotkału na swej drodze, i której się nie spodobału. Lecz to było wiele dekadni temu, a kiedy symbol pojawił się, nie wiedziału tego. Gdzie odebrału wiadomość dla siebie, o takiej oto treści:
Najkrótszą dróżką na wielki jesion wskocz, pana Fudżina tam zocz. AT-VI uśmiechnie się.
Nie było zbyt trudne zrozumieć, co stoi w owym liściku dla konstruktu. Istniała nikła szansa, że najkrótsza dróżka na wielki jesion to coś innego niż wejść w najbliższy portal do Yggdrasilu. Zoczyć pana Fudżina, to wizualnie go poznać, spotkać. Pratibhairava nie znału istoty o takiej nazwie jednak. Ostatnia część była dość zaskakująca. AT-VI to niewątpliwie oznaczenie jenu poprzedniej wersji. Konstrukt nie posiadału wiedzy o żadnych poprzednich wersjach. Skoro są poprzednimi, to są gorsze od obecnej, najnowszej, która jest najdoskonalsza. I nie musi się uśmiechać.
Opuściłu Bibliotekę uprzednio jeszcze dowiadując się o różnych portalach które prowadzą na Yggdrasil, z wyszczególnieniem jednego. Odbierając pozostawiony przed wejściem szczerbaty sztylet.
***
By dostać się na Wiatraczek okazało się iż był potrzebny przedmiot który mniej lub bardziej by przypominał wiatraczek i mógł się obracać. Nie narażało to na wielkie koszta, jednakże i tak jak w inne części Limbo trzeba było się liczyć z tym, że położenie portali zmieniało się od szczytu do szczytu. Pratibhairava jednak już po próbach trwających połowę dekadnia wędrówki po Mieście Drzwi weszłu w taflę wymiarowych drzwi do centrum Limbo. Dziękując informacjom pozyskanym z Domu Wiedzy.