Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2013, 15:39   #109
Pan Błysk
 
Pan Błysk's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Błysk ma wyłączoną reputację
Powrót do Sigil był dla Kreatora czasem refleksji. Stracił szansę oswobodzenia modronów z więzów bezmyślności i nie nauczył się zbyt wiele o świecie który go otaczał. Ważną jednak lekcją było, co zauważył już wcześniej w Sigil, że istoty żywe jedzą. I to nie zawsze po to aby uzupełnić braki energii. Najwyraźniej było to dla nich na tyle przyjemne, iż niektórzy poświęcali sprawność ciała aby móc jeść w większej ilości. Sprawa ta wymagała głębszego zbadania...

W domu który dzielili pozostał jedynie okruch świadomości Kreatora zamknięty w krysztale, dość aby w razie potrzeby można się było z nim skontaktować. Sam zaś wyruszył szukać przewodnika po krainie smaku. Jak zwykle metodycznie, przemierzał ulice i zaułki Sigil do czasu kiedy trafił na miejsce gdzie posilali się miejscowi.

Aż dotarł do dużego, acz o nieco zakopconych okna przybytku. Oknach zrobionych z czegoś w rodzaju żywicy.


Nazwa “Mrowisko”... oddawała nieco naturę tego miejsca. Było tu tłoczno, było hałaśliwie. A wypełniająca go mieszanina różnych ras jadła i piła... cóż... głównie piła rozmawiając przy tym w dziesiątkach języków.

Przyjrzał się sali szukając osoby która wydawała się sprawować pieczę nad tym przybytkiem. W większości miejsc jakie odwiedził był ktoś taki więc logicznym było, że to będzie właśnie ta osoba która o jedzeniu wie najwięcej. Kiedy odnalazł odpowiednia osobę podszedł do niej i wystosował dość nieoczekiwane żądanie.

- Naucz mnie wszystkiego co wiesz o jedzeniu.

Goblin przy dużym garze, próbował właśnie smaku potrawy i spojrzawszy na konstrukta dodał.- Ty płacić, tak? Ty chcieć wiedzieć, ty płacić za nauka.

Kreator Efemery rozwazył ofertę i uznał, że jest uczciwa.

- Podaj swoją cenę. - Zażądał. - Mogę również zapłacić pracą. W przeciwieństwie do innych istot Ja jestem niestrudzony.

-Monety... Tak...dużo monet.- goblin przy garze okazał się niezbyt rozgarniętym przedstawicielem swego gatunku.-Jedzenie mniamuśne, musi być mięsne i tłuste. Takie rozgrzewa brzuch.

Dłoń konstrukta powędrowała do torby skąd wyjął pełną garść miedziaków.

- Więcej, naucz mnie więcej. - Teraz z jego głosu zniknął ten zimny władczy ton, zastąpiony przez głód wiedzy i nowych doświadczeń. Wręczył goblinowi monety.

- Ty przychodzić po pracy Urucka, albo siadać i słuchać. Jedzonko ważna by ciepła. Zimne jedzonko nie tak mniamuśne.- rzekł goblin chowając monety fartucha i wracając do mieszania chochlą.-Mięsko być ważna... Długouchy żreć warzywa. Ale co one wiedzieć. One być jak króliki i nie mieć mięska. Długouchy elfiki nie znać się na gotowaniu. Mięsko trzeba rozgotować w wodzie do miękkości, wtedy gryźć nie trzeba. I doprawić, pieprz, sól, papryka, chrzan... dużo chrzanu...

Usiadł na krześle niedaleko miejsca pracy goblina i chłonął wiedzę. Większość informacji była dla niego nowa. Całość podejrzanie przypominała alchemię i to próbowanie. Kreator nie był w stanie poczuć smaku co według jego mistrza było ważne. Długo rozmyślał nad tym problemem. Udało mu się znaleźć rozwiązanie, jednak wprowadzenie go w zycie wymagało czasu i głębszego zrozumienia tematu. Pierwszego miał pod dostatkiem a jeśli chodzi o drugie... miał mistrza od którego mógł się uczyć.

Sam mistrz był równie kontrowersyjny co jego sposób mówienia.-Niektórzy używać piwo do potraw. Ja też... Niektórzy używać dużo piwo do potraw. Ja więcej.

Część tego piwa zamiast lądować w garze z potrawą lądowała, w żołądku goblina... znaczna część w zasadzie.

Pomimo cennych nauk mistrza, Kreator wątpił aby mógł wlewać w siebie choćby i minimalne ilości trunku. Zwyczajnie nie był do tego stworzony. Wierzył jednak, że pomimo tej ułomności uda mu się w końcu przygotować własną potrawę. I kiedy jak sądził poznał podstawowe zasady, zapragnął spróbować swych sił w praktyce.

- Potrzebuję praktycznego doświadczenia. Pozwól abym był twymi rękoma podczas przygotowywania strawy. - Głos był niemal błagalny, oczywiście na tyle na ile to możliwe w przypadku stworzenia automagicznego.

-Nie, nie, nie ! Uruck gotować, bo szefu kazać. Ale Uruck nie może dać robić jedzenie komuś innemu. Szef siem wściec, Urucka za uszy powiesić. Ty kupić mięso, przyprawy na bazar, ty gotować w doma. Dobry układ, nie?- ta insynuacja wywołała panikę u goblina, który zaczął już zdejmować gar z ognia, by zanieść go do kontuaru.

- Zaiste. - Stwierdził krótko. Zapamiętał dokładnie kolejność czynności i składniki jakich używał jego nauczyciel. Dzisiaj po powrocie miał zamiar zabrać się od razu za zgłębianie nowej wiedzy. Teraz jednak obserwował co robi jego mistrz. Wszak proces mógł nie być jeszcze zakończony.

Niemniej jednak był, bo rozgotowane mięso w sosie piwnym, zostało wykładane na talerze tych gosci, którzy przyszli coś zjeść, a nie tylko wypić.

Więc to był na dziś koniec lekcji, ale nie koniec nauki...

Droga powrotna do domu była znacznie dłuższa ponieważ przebiegała przez targ. I było to dla biednego konstrukta nie lada wyzwanie. Wiedział czego potrzebuje, ale... było tyle róznych rodzajów mięs, tyle rodzajów pieprzu, papryki, cebuli... na szczęście soli było tylko dwanaście rodzajów Wędrował od handlarza do hndlarza i wymieniał złoto na korzenie i mięsiwa. Nie wiedział które będą właściwe więc logicznym było kupić wszystko, a przynajmniej sporą część tego co było w ofercie. Kolejne produkty znikały w przepastnej torbie Kreatora, kolejni kupcy z zadowoleniem liczyli swój zarobek. Doprawdy rzadko zdarzał się klient który na pytanie “co podać” odpowiadał “wszystko”. W końcu usatysfakcjonowany zakupami wrócił do domu. Gdzie od razu powędrował do kuchni przerobionej przez Thaeira na alchemiczne laboratorium. Na fajerkach stały pękate kolby z bulgoczącymi płynami i tylko na jednej ustawiony był garnek z wczorajszą zupą. Sam genasi siedział przy blacie na którym tłoczno było od malutkich, zakorkowanych flakoników z przezroczystą cieczą. Alchemik otwierał je pozornie bez ładu, naganiał zapach i czasem malutką pipetką pobierał kroplę lub dwie, które przekładał do flakonu stojącego przed nim.

Gdy usłyszał ciężkie, mechaniczne kroki odwrócił się nieco zdziwiony i zapytał: - Słucham Kreatorze.. czegoś.. potrzebujesz?

Konstrukt rozejrzał się uważnie, przyjrzał po kolei aparaturze Thaeira i odrzekł najdokładniej jak potrafił.

- Przestrzeni. Potrzebuję więcej przestrzeni i dostępu do paleniska. - Po czym pospieszył z dodatkowymi wyjaśnieniami. - Będę zgłębiał naturę istot...- Zawahał się nie wiedząc jakiego określenia należało by użyć. Najwłaściwszym było by: “Istot nie będących doskonałymi tworami Stwórców” Jednak z doświadczenia wnioskował, iż reakcja mogła by być negatywna.

-... naturę istot nie będących konstruktami.- Wybrnął zręcznie z sytuacji. Musiał przyznać sam przed sobą, iż jego umiejętności dyplomatyczne są coraz lepsze.

- Eee.. w jaki.. sposób? - genasi popatrzył na konstrukta i obejrzał go dokładnie. Chyba nie ma zamiaru przypiekać jakiegoś nieszczęśnika. Zresztą kto wie co ma w tej swojej torbie.

- Praktykując sztukę kulinarną. - Oczy Kreatora Efemery wręcz płonęły entuzjazmem.

Twarz alchemika wyrażała najgłębsze zdumienie. Zatkał korkiem flakon i odłożył pipetę.

- Emm.. nie chcę być nie miły.. ale.. nie wiedziałem.. masz.. zmysł smaku ?

- Medytowałem nad tą sprawą i wierzę, że udało mi się znaleźć rozwiązanie. Oczywiście trening zajmie trochę czasu.

- Mhm.. ee.. to chyba nie była odpowiedź... Czujesz chociaż zapach ? - spytał niepewnie.

- Nie poinformowano mnie, że czucie zapachu jest niezbędne. - Konstrukt zasepił się. - Czy zostałem oszukany?

- Oszukany? Przez kogo ? - Thaeir zdał sobie sprawę, że powinien mówić jaśniej do konstrukta. - Ktoś powiedział Ci, że można.. gotować dobrze nie czując zapachu? Ee.. skąd w ogóle pomysł.. żeby.. nauczyć się gotować? - dopytywał genasi.

- Jedzenie jest ważne dla organicznych. Pragnąc was poznać muszę zgłębiać tematy ważne dla was. - Prosta odpowiedź, choć może zbyt oczywista by o niej od razu pomyśleć. - Nauczyciel powiedział, że ważny jest smak. O zapachu nie wspominał. Czy miał rację?

-Oh.. nauczyciel.. - Thaeir wyobraził sobie jak bardzo ktoś musiał zarobić na prostodusznym konstrukcie. - Smak jest oczywiście ważny.. ale o ile wiem.. jest ściśle połączony z węchem.. na przykład... niektóre przyprawy.. nie zmieniają smaku.. jako takiego, ale zmieniają zapach.. potrawy

- Więcej informacji, potrzebuję informacji do porównania ze stanem obecnym mojej wiedzy. Kontynuuj. - Niezwykle zaciekawiony konstrukt nie pozwolił mistrzowi alchemii na szybkie zakończenie tematu.

- Eh.. oh.. ja nie.. nie jestem kucharzem. Tylko wydaje mi się.. z tego co wiem... że żeby potrawa smakowała... nie wystar... mmm.. że ważne w jej.. od.. w odbiorze. Chwila. Wydaje mi się, że dobre jedzenie.. Ech.. o jakości posiłku nie decyduje wyłącznie jeden zmysł smaku, ale także węch, dotyk, wzrok - wysapał wreszcie Thaeir.

- Mój wzrok jest doskonały choć nauczyciel również o tym zmyśle nie wspomniał podczas nauki. Wspomniał jednak o dotyku. “Mięsko trzeba rozgotować w wodzie do miękkości, wtedy gryźć nie trzeba”. - Zakończył wypowiedź cytatem z nauk goblina.

- Podczas kolejnych nauk poruszę kwestię wzroku i zapachu. Teraz jednak powinienem kontynuować naukę przez praktykowanie zdobytych umiejętności. Potrzebuję przestrzeni.

- Ee.. tak.. daj mi chwilkę - akcent nauczyciela nie wskazywał raczej na wytrawnego kuchmistrza z Dzielnicy Pani. Chowając do szafek cenne absoluty i olejki Thaeir zastanawiał się czy może nie poradzić Kreatorowi wizyty u Czuciowców.

- Ee.. co sądzisz o swoim.. nauczycielu ? Nie myślałeś żeby udać się.. do gmachu Stronnictwa Doznań ? jeśli interesują cię zmysły.. albo może poszukać.. lekarza, który wytłumaczyłby jak działają.. nasze.. organiczne ciała? - sugerował alchemik odstawiając butle z łatwopalnymi olejami i alkoholem.

- Nauczyciel jest kompetentny. Przygotowuje jedzenie za którego spożycie trzeba zapłacić. Gdyby nie spełniało wymagań jakościowych nie nabywano by go. - Prosta logika kogoś kto nigdy nie czuł głodu. - Kwestię zmysłów zgłębię dokładniej kiedy dokończę studia nad obecnym problemem, podobnie kwestię działania organicznych ciał. - Niezmordowane dążenie do poznania jakie reprezentował konstrukt mogło wzbudzić podziw. A jeśli pamiętało się przy tym, że jest on praktycznie nieśmiertelny... Kiedyś w odległej przyszłości mógł stać się prawdziwą encyklopedią wiedzy na każdy temat.

Alchemik odsuwał z blatu chłodnice i pakował do torby kolby. - Ymm tak.. bardzo.. szlachetne.. zdobywanie wiedzy - na szczęście powstrzymał się od pytania o składniki. Konstrukt na pewno był bardzo dobrze przygotowany. Wychodząc genasi zabrał księgę zaklęć i dodał jeszcze: - Mmm.. tylko wiesz.. nie rób dużo.. ee.. nie powinno się marnować jedz.. ee weź pod uwagę ile zjemy i no... organiczne rzeczy ulegają zepsuciu i tak dalej.

- Musze praktykować sztukę jeśli mam poznać ją doglebnie. - Odparł dość niejasno konstrukt.

- Ee.. tak.. powodzenia - mruknął Thaeir. Po czym wyszedł do pokoju obok przygotowywać zaklęcie wykrycia trucizn.

Pracę rozpoczął od starannego wyczyszczenia kuchni i narzędzi których zamierzał użyć. Nie było pewności czy przypadkowe dodatki, w postaci resztek mikstur alchemika, nie zepsują potrawy. Jako pierwsze poszło do gara pokrojone w grube długie płaty mięso w ciemnym odcieniu czerwieni. Według sprzedawcy był to niebiański jeleń, lecz nawet Kreator wątpił czy mięso pochodziło z jelenia nie wspominając już o jego niebiańskim pochodzeniu. Następnie posiekana z mechaniczną precyzją cebula, marchew, seler. Przyprawy, papryka, sól, pieprz, w ilości jaką zapamiętał z nauk goblina. Całość zalawszy wodą umieścił w kociołku nad płomieniem. Kiedy całość się zagotowała dodał najważniejszy zdaniem jego nauczyciela składnik, piwo. A nie poskąpił trunku by nadać potrawie wszystkich właściwości które mieć powinna...
 
Pan Błysk jest offline