Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-06-2013, 22:16   #110
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Antrakt.Testament..

Użycie kamienia nie było już dla niej niespodzianką. Wizyty w Gmachu Czuciowców nauczyły ją korzystać z klejnotu. Położyła dłonie, przymknęła oczy i...

poczuła się staro. Wiek przygarbił jej ciało do ziemi, lata trudów odcisnęły piętno na ciele. Ale wzrok miała bystry, a umysł ostry jak brzytwa. Stała przed dużym lustrem, w którym obijało się jej ciało/jego ciało.



Starzec o pobrużdżonej zmarszczkami twarzy i długie słomianej barwy brodzie. Czarodziej noszący na sobie stary płaszcz. Kiedyś czerwonej barwy, ale lata prań sprawiły że tkanina wypłowiała.
Płaszcz był łatany i dość... zużyty. Musiał mieć sentymentalną wartość dla swego właściciela, skoro go jeszcze nosił.
Starzec w lustrze uśmiechnął się i zaczął mówić.- Witaj. Trochę szkoda że będę do ciebie przemawiał w ten sposób. Jakże bym chciał osobiście...
Uśmiechnął się i dodał.- Nazywam się Sealrashel, za życia na Krynnie byłem magiem szkolonym i szkolącym się Wieży Wielkiej Magii Daltigoth. Byłem Czarodziejem Czerwonych Szat. Ale tu pewnie me imię nic ci nie powie. Tutaj jestem "Czerwonym Kapturkiem", badaczem i podróżnikiem, magiem poszukującym wiedzy. Jak dotąd nie odkryłem jeszcze jak powrócić do domu, ale zapisuję moje doświadczenia ku mej pamięci i ku pomocy, tobie kimkolwiek jesteś pobratymco, lub pobratymczyni z mego rodzimego świata. A więc tak... Ten świat jest zbudowany jak koło u wozu. W środku jest oś którą jest Sigil, miasto pełne dziesiątek portali, z których większość nie wiadomo dokąd prowadzi i jak je otworzyć. Sigil jest złudzeniem nadziei. Z moich obliczeń wynika iż łatwiej zbudować własny portal, niż odnaleźć właściwy z Sigil. Dookoła niego jest koło, płaska kraina zakończona punkcikami. Są to miasta portalowe prowadzące do do sfer znajdujących się za nimi. Sfery te opierają się na założenia związanych z moralności, głównie w odniesieniu do statyki czyli prawa oraz dynamiki czyli chaosu. A także do dobra czyli kreacji i zła czyli destrukcji. Określenie tutejszych względem moralności, świadczy o ich głębokim niezrozumieniu, że natura w sobie nie zna moralności.

Westchnięcie i zasmucenie, zupełnie jakby mówiła/mówił do uczniów. Przerwa na oddech i kolejne słowa.- Wieloświatem rządzi reguła trójek. Tak przynajmniej twierdzą miejscowi. Według wszystko ma tendencję do występowania trójkami. Dotyczy to zarówno mikroskali jak i makroskali. Już same Prawdy Wieloświata tworzą trójkę. Istnieją także trzy poziomy egzystencji - Plany Wewnętrzne, Materialne i Zewnętrzne. Istnieją trzy rodzaje moralności - dobro, zło i neutralność. Pomiędzy ładem i chaosem występuje równowaga. Pomiędzy ogniem i ziemią płynie magma. Rzuć monetą - wypadnie orzeł lub reszka ale może tez ona upaść na kant.
Uśmiechnął.- Jak pewnie zauważyłaś trochę te argumenty są naciągane. Zwłaszcza ostatni. Ale dają one nadzieję, zarówno mi jak i tobie. Jest trzecie wyjście z naszej sytuacji. Musimy je tylko odnaleźć.Światów w Kole planów jest dość dużo, większość z nich raczej należy zignorować w poszukiwaniu drogi do domu. Niestety te najbardziej obiecujące są też najbardziej groźnymi do eksploracji.Najbardziej obiecujący jest wieczny chaos Limbo ciągnący się w nieskończoność, lub demoniczna Otchłań składająca się wedle legend z 666 warstw. Oraz Pelior... tajemnicza warstwa Arborei. Plotki o Ptahu są intrygujące. Wkrótce wyruszę je zbadać. Oprócz Planów Zewnętrznych i Planów Materialnych są jeszcze Plany Wewnętrzne zwane planami Żywiołów. Nazwa myląca i to bardzo. Bowiem oprócz czterech żywiołów: ognia, wody, powietrza i ziemi, są jeszcze plany pozytywnej i negatywnej energii, plany parażywiołów takich jak lód, magma...
Wzruszył ramionami uśmiechając się.- Czy to nie fascynujące jak zróżnicowana jest budowa światów? Jak w odkrywamy kolejne pudełko, w otwartym już pudełku.

Czarodziej w lustrze potarł kark tak samo jak ty.- Są jeszcze trzy plany przechodnie, o których się zapomina bo psują regułę owych trójek, planów Materialnych, Zewnętrznych i Wewnętrznych. Te trzy plany przechodnie to plan eteryczny, cienia oraz astralny i są jakby... Jakby to wytłumaczyć. Istnieją razem z innymi planami, wokół ciebie przesuwają się widma i duchy z planów eterycznego, wędrują astralne bestie, wreszcie koszmary z planu cienia. Ty ich nie widzisz, one ciebie tak, ale rzadko wyraźnie. I w zasadzie nie możecie na siebie wpływać... zazwyczaj. Plany te są rozległe i pełne swego rodzaju portali do innych miejsc... ale jak Sigil plany przechodnie są zwodnicze. Nie można tam przebywać bez przewodnika. To... tyle... jeśli dowiem się coś więcej, w sakiewce będzie więcej kryształów.
Czarodziej uśmiechnął się dodając.- Szkoda, że nie możemy porozmawiać razem. Tak bardzo chciałbym wiedzieć co wydarzyło się w Krynnie, podczas mojej nieobecności.


Wizja...zakończyła się.

Antrakt.Narodziny legendy.

Jak to jest być bohaterem?


Jak to jest, gdy wszyscy patrzą na ciebie, gdy idziesz ulicą?
Jak to jest, gdy wskazują palcami na ciebie i bynajmniej nie widzisz pogardy w ich oczach?
Jak to jest, gdy stawiają cię za przykład swym dzieciom?
Jak to jest, być w centrum uwagi? Jak to jest być wzorem do naśladowania?
Jak to jest, być herosem w oczach innych? I czy warto?
Na to pytanie Faerith, Pik-ik-cha, Thaeir oraz Kreator Efemery właśnie poznawali odpowiedź. Wraz z Vitoldo.

Diablę wędrowało wraz nimi ulicami miasta, prowadzone tak jak oni na miejsce uroczystości. Z obu stron otaczał ich wesoły tłum spoglądający na nich z podziwem. Byli... ważni, byli podziwiani, byli znaczący. Serce Wiary znów było lśniące i piękne. Serce wiary podniosło się z ruin. Znów było piękne.
Całą drużynę prowadził Cauldronborn w błyszczącej srebrnej zbroi. Dumny niczym paw ze swej roli.
Były wiwaty, była radość i wesołość. Jedynie brak Xana burzył nieco tą uroczystość. Co się stało z elfem?

Rozpoznali miejsce do którego dotarli. Co prawda po budynku nie został żaden ślad, ale wszyscy wiedzieli gdzie są. To tu stał sierociniec, z którego wspólnie ratowali dzieci.Teraz na miejscu gruzów stał nowy i piękny budynek. A na jego elewacji, były płaskorzeźby, przedstawiające ich czyny w Sercu Wiary.
-Dobrzy przykład do naśladowania przez dzieciarnię. W końcu maluchy muszą mieć swoje wzorce. A którz się lepiej na nie nada od osób, które naprawdę pomogły miastu, gdy było w potrzebie.- spytał retorycznie Cauldronborn, wskazując palcem na ich podobizny bohaterów.
-No właśnie...- głośny ryk. Olbrzymia bestia wylądowała przed nimi. Lwi tulów, para orlich skrzydeł i obliczę ni to lwie ni ludzkie.


Stwór był olbrzymi i dostojny. I mówił podobnie basowym głosem. -Miasto musi mieć swoje legendy, swoich bohaterów, to oni nadają głębię jego istnieniu, to oni wskazują mieszkańcom jak żyć. I wy, moi drodzy staliście się legendą tego miasta. Z co wam dziękuję.
-To jest Lebes... władca miasta.- w
yjaśnił cicho Cauldronborn. I wskazał na inne podobne mu stworzenia lądujące na okolicznych dachach.- A to są Skrzydlate Lwy... Obrońcy miasta.
-Którzy nie mogli przybyć, gdy Serce Wiary najbardziej ich potrzebowało.-
wtrącił ze smutkiem Lebes.- Dlatego też cieszy mnie fakt, że znalazł się ktoś kto pomógł w naszym zastępstwie.

A potem, były przemowy patetyczne i nudne. Odsłonięcie tablicy z nazwą ulicy. Ulica “Tropieli Zaginionych Światów”... ładna nazwa. Alziel też tak stwierdziła.
A po nudnych i bardzo poważnych przemowach był... uliczny festyn.


Były tańce na ulicach. Popisy ulicznych iluzjonistów, były stoły zapełnione jedzeniem wszelakiego rodzaju...


Dziesiątkami potraw, egzotycznych i niezwykłych. Fantazyjne potrawy o różnych zapachach i smakach... których Kreator czuć nie mógł. Konstrukt Efemery jednak zrozumiał, że poznanie czegoś tak rozległego jak... gotowanie i spożywanie posiłków, to jednak misja na dziesiątki lat. Na szczęście on miał tyle czasu.
Dziesiątki potraw i napojów, latające na niebie skrzydlate sylwetki niebian, magiczne ognie wybuchające na niebie i tańczące świetliste kule... setki kul wirujących pomiędzy tancerzami nadawały temu widowisku niezwykły powab. Aż chciało się w nie włączyć. Alziel stała z boku przyglądając się temu z uśmiechem. Thaeir niedaleko niej. Vitoldo prezentował kilkunastu swym wielbicielkom “Balladę o najeździe modronów”:
Czyli pieśń opisującą jego heroiczne czyny w Sercu Wiary... I reszty drużyny.
Prezentował swój utwór... tuż obok Pik-ik-cha.

Faerith jako kobieta była porywana co chwilę do tańca. Swoje powodzenie półelfka musiała zrzucić na karb tej nieszczęsnej sukni od Lady Zatanny, to pewnie przez nią przyciągała uwagę młodzieńców.
I Cauldronborna. Aasimar podszedł do niej i poprosił o rozmowę w ważnej sprawie. Coś kłopotliwego zapewne. Zaniepokojona tym półelfka ruszyła wraz z nim przez miasto i doszła do znanego jej posterunku straży miejskiej i do celi w której znaleźli kiedyś Vitoldo. Tym razem.. za kratami siedział Tivaldi, pilnowany przez dwóch strażników.
-Powiedział, że przybył tu z twojego zaproszenia i że czekasz na niego... Nie bardzo wiedziałem, czy mu wierzyć i czy... -wzruszył ramionami aasimar.- To wyjątkowa chwila dla miasta, a ty jesteś wyjątkową osobą. Jeśli... weźmiesz, go pod swoją kuratelę i dopilnujesz, by nic nie nabroił, to go wypuszczę. Ale tylko jeśli weźmiesz za niego odpowiedzialność. I będziesz pilnowała, by się dobrze zachowywał.


Rozdział IV.Polityka wśród Bestii.!


Podróż na Ziemie Bestii, przestała być pilna czy też ważna. Nawet dla Pik-ik-cha. Mieli już nowy dom, do którego przywykli. Nowych przyjaciół, nowe więzi... zaczęli wrastać w ten nowy ekscytujący świat.
Powrót do domu, przestał być ważny. Ale też i...
Posiadali klucz do przejście kolejnej bramy, zobaczenia kolejnego świata, poznania tajemnic drogi do Athasu?
Nawet jeśli była to jedna mało wartościowa wskazówka. To czyż nie warto było zobaczyć jak wygląda owe Ziemie Bestii?


A wyglądały pięknie i dziko zarazem. Podróżnicy trafili do olbrzymiego lasu, pełnego drzew i krzewów Wszystkie potężne i rozrośnięte rośliny tworzyły niezwykle piękny krajobraz, strumieni i bujnej zielonej wegetacji.



Gdy się jednak przyjrzało dokładniej owemu lasowi, zaczynało się dostrzegać drobne i niezwykłe szczegóły. Jak choćby trawę.


Dość często była nietypowa i przypominała fale oceanu, wzburzone fale oceanu. Także konary drzew często splatały się ze sobą zupełnie jakby poszczególne drzewa toczyły ze sobą bój. Zupełnie jakby na Ziemiach Bestii przyroda była dzika i nieposkromiona. Dookoła było słychać odgłosy zwierzyny. Ten las tętnił życiem i podążał wciąż odwiecznym cyklem drapieżnika i ofiary.
Ziemie Bestii były rajem dla prawdziwych myśliwych, a czyż i Faerith i Pi-ik-cha nie byli łowcami?
To było miejsce mogło zauroczyć. Prawdziwa pierwotna dzicz.

Miauknięcie, przyciągnęło uwagę ich wszystkich. Ukryty wśród drzew czaił się rudy kot. Dość duży i dość dziki...


Zwierzak spoglądał na nich i było w nim coś znajomego...
Kolejne miauknięcie zakończyło się słowami.- I jak wam się podoba na Ziemiach Bestii? Szczerze powiedziawszy nie spodziewałem się, że to was napotkam. Jak sobie radzicie przyjaciele? Jak urządziliście się w moim dawnym mieszkanku? Wiem, że trochę ciasne było. Aaa... i gdzie reszta waszej drużyny?
Kot kryjący się na konarze drzewa okazał się Ydemi Jyssonem. Osobą, która poniekąd połączyła ich losy, gdy zagubieni wędrowali po Sigil. Oczekujący nieco się zmienił, tu na Krigali był mniej delikatnym koteczkiem, a bardziej kocim drapieżnikiem.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 12-10-2013 o 16:47.
abishai jest offline