Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-06-2013, 22:37   #2
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
*Wenus, Heimburg, awans, przeniesienie, powinienem był go spalić na śmierć, zamiast zostawić jedynie z poparzeniami*. Mniej więcej takie myśli tłukły się po głowie Corteza, niemalże jak pocisk, który wpadł do pustej puszki. Tak się zresztą czuł po całym dniu testów. Nie miał nic przeciwko sprawnościowym czy wytrzymałościowym, to akurat było dla niego codziennością od dwunastu lat. Psychologiczne mógł jednak spokojnie uplasować w pobliżu owsianki. Wiedział że w jakiś sposób uda im się w końcu dobrać mu do dupy, nie przez ciupę czy niefortunne przydzielanie zadań, to coś innego. Teraz mógł w całej okazałości podziwiać opcję „coś innego”. Nikt nie mówił że zesłano go tu za karę, każdy próbował wmówić mu że to awans, poza kilkoma przychylnymi Cortezowi duszami. Jeden Jervis kazał mu na siebie uważać, reszta wyglądała jakby nadchodził urlop. Dla nich.

Po części mógł to zrozumieć, spędził trochę czasu z podobnymi sobie czubkami. Przynajmniej niektórzy byli podobni, mało który podpalił żywcem starszego stopniem oficera w jego własnym biurze. Klik klik. Jego palce bezwiednie bawiły się zapalniczką , kiedy się nudził. Wyobrażał się że to faktycznie jego żona, a nie tylko wygrawerowana podobizna, że nagle coś urywa jej głowę i zaczyna się palić. W zasadzie nie miał nic do niej, obiecywała być z nim tylko do śmierci. *Pieprzony T.L. Jones.* Po tylu latach nawet sam gest nie miał w sobie agresji a raczej miał na celu uspokojenie i zebranie myśli do kupy. Jak za machnięciem magicznej różdzki jego nogi pokierowały się do kantyny, jego wzrok padł na puszkę w dłoni Imperiala. Półuśmiech wykwitł na ustach „Puszki” Cervantes’a. Rozejrzał się za lodówką czy automatem z piwem. To więzienie mogło się okazać nie aż takie tragiczne, w końcu mieli tu piwo. Rozsiadł się wygodnie i pociągnął solidnie, starając się odepchnąć w niebyt wszystkie systemy zabezpieczeń, mechanicznych strażników, zeppeliny i fakt że był szmat drogi od domu.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...

Ostatnio edytowane przez Plomiennoluski : 03-06-2013 o 22:39. Powód: problemy z kodowaniem
Plomiennoluski jest offline