Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-06-2013, 15:13   #28
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Wieczór, w Płaczącej Wdowie

Białowłosa współpracowała już z Gallawayem i darzyli się pewnego rodzaju ograniczonym zaufaniem. Oferowali sobie wzajemnie dokładnie tyle, ile wymagała ich praca i oboje byli z tego zadowoleni. Umowę przejrzała więc szybko i jedynie pobieżnie, całkiem przekonana, że i tym razem mężczyzna nie zamierza nikogo naciągać. Kontrakt był dość standardowy, więc Arine podpisała się pod nim bez wahania.

Dalszych rewelacji słuchała już jednak uważnie. Od dziecka mieszkała na północy, więc pokiwała lekko głową na przypuszczenia o nadnaturalności obecnej pogody. Jak daleko sięgała pamięcią, nie było aż tak złych warunków. Informacja o różnych niebezpieczeństwach, czyhających w takiej pogodzie też raczej poprawiała jej nastrój. Póki co Arine wychodziła z założenia, że największym wrogiem człowieka jest drugi człowiek. Myśl o innych stworzeniach nie budziła w niej aż takiego niepokoju.

Po ustaleniach skorzystała z zaproszenia rzuconego przez kogoś mimochodem i wylądowała w sali wspólnej z pozostałymi ochotnikami. Wypiła trochę piwa, odpowiedziała na kilka pytań, ale raczej wtapiała się w tłum niż była duszą towarzystwa. Przez dłuższy czas próbowała rozpracować plan nocowania we Wdowie. Żaden inny przybytek nie wchodził w grę, a już zwłaszcza pałętanie się do niego o tej porze. Nie, żeby Arine popadała w jakąś paranoję, ale miała odetchnąć dopiero, gdy znajdą się za miastem. Rozwiązanie nasunęło jej się samo, gdy kolejny kufel podał jej Taar. Lekko zacisnęła dłoń na jego przedramieniu i pochyliła się ku niemu:
- Potrzebuję kawałka podłogi. Pokoju mogę nie dostać. Użyczysz? - zapytała szeptem.
Była pewna, że mają tutaj co najmniej jedną wścibską osóbkę. Miała natomiast spore wątpliwości co do tego, czy kapłan się zgodzi. Na jej szczęście tak się stało i jeszcze przed północą mogła w spokoju ułożyć się na materacu w pokoju Taara. Oczywiście kapłan szarmancko obstawał przy tym, by się zamienili, ale Arine nie zamierzała odbierać mu komfortu snu w łóżko, skoro już wpakowała mu się do pokoju, zabierając mu nieco prywatności.

Czuła się bezpiecznie w towarzystwie Taara, więc zasnęła szybko i spała spokojnie. Dzień przywitała z uśmiechem, mimo wczesnej pory. Mężczyzna nie dość, że użyczył jej pokoju, to jeszcze zaprosił na śniadanie. Gdyby wszyscy ludzie byli tak wspaniałomyślni, to jej życie byłoby o wiele przyjemniejsze, a dotychczasowa praca o niebo lżejsza. Tak więc panna Nael upewniła się w kwestii tego, blisko kogo będzie się trzymać w podróży - abstrahując już od namiotu i takich tam... Spędzili więc razem noc, zjedli razem śniadanie, zebrali swoje rzeczy i udali się - również razem - do Gallawaya, gdzie i kolejne przygotowania poczynili razem. Uroczo. Poranek zdawał się podzielać dobry nastrój dziewczyny i pogoda - przynajmniej chwilowo - dawała nieco wytchnienia od ostatnich śnieżyc. Arine wiele rzeczy miała już od dawna przygotowanych na wypadek potrzeby szybkiej ewakuacji poza miasto - ryzyko zawodowe. Ale dobrała również parę rakiet śnieżnych i nieco jedzenia. Będąc gotową do drogi, poczekała jeszcze na pozostałych.


Śnieżne Pustkowia

Gdy tylko znaleźli się poza miastem, Arine rozluźniła się już całkiem. Wątpiła, by ktokolwiek miał ruszyć za nią przez te śniegi. Z kolei jak wróci i odbiorą nagrodę, to będzie mogła ruszyć w dalszą podróż, zostawiając północ gdzieś za sobą. Wróci za jakiś czas, gdy dawne interesy pójdą w niepamięć i może ponownie się tu osiedli. Niezbadane są nici losu, więc któż wie... Może w Termalaine faktycznie działo się coś więcej i wcale nie wrócą tak szybko? Pasowała tutaj. Północ była jej domem od zawsze. Wiele myśli przebiegało przez umysł dziewczyny, gdy podziwiała piękny, zimowy krajobraz. Nawet pośród takiego śniegu poruszała się płynnie, nie wykonując nadmiarowych, zbędnych ruchów.

Podróżowali już od kilku godzin, gdy nagle ich koleżanka wypatrzyła coś pośród śnieżnej bieli. Arine chciało się śmiać na myśl o podziwianiu kwiatków, na szczęście wyjaśnienie Gallawaya szybko przywróciło jej powagę. Znała wartość pieniądza i skoro informacja mogła być warta góry złota, to czemu nie trudno dostępny kwiatek? Na dodatek skoro sam Gallaway miał ochotę to sprawdzić, a cała wyprawa od kilku dekadni zbierała ochotników, to czemu nie poświęcić paru godzin na dodatkowy zarobek? Nael może i nawet miałaby ochotę zejść do jaskini, gdyby nie zachowanie ich koleżanki. Przywodziło jej na myśl rozpieszczonego bachora, któremu ktoś odmówił zabawy. Brakowało tupania nóżką i obrócenia się plecami. Arine nie zamierzała psuć sobie nastroju takim towarzystwem.
- Ja również zostanę tutaj. Myślę, że nie trzeba całej wyprawy do zebrania kilku kwiatków. - wzruszyła lekko ramionami.

Gdy już cała czwórka zniknęła w jaskini, Arine rozejrzała się po okolicy. Widok był taki sam jak przez ostatnie kilka godzin - śnieg, śnieg, śnieg, drzewa, trochę więcej śniegu, sople, skała, znów śnieg. Sprawdziła też, czy wszystko aby trzyma się na osiołku tak jak powinno i czy samo zwierzę nie jest zbyt przeciążone. Uśmiechnęła się do Lenfiego, który wydawał się nieco nieobecny i - chyba - w nie najlepszym nastroju. Ostatecznie, by czas oczekiwania na powrót pozostałych minął szybciej, schyliła się i uformowała ze śniegu niewielką kulkę. Zamierzyła się i rzuciła w Taara. Celnie. Trafiła go w ramię i zaśmiała się cicho.

Nikt nie mówił, że siedemnastolatki mają być poważne.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline