Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-06-2013, 17:12   #43
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Rex czekał grzecznie na zewnątrz karczmy a merdanie ogona świadczyło o tym, że cieszył się z powrotu właściciela. Chwile później w trójkę maszerowali przez coraz mniej przyjemne zaułki miasta. Wieczory w Averheim nie należały do przyjemnych i bezpiecznych, co odczuwał nawet taki zakapior jak Hans.
Niemniej do wdowy nie mieli daleko. (...)

- Opowiedzcie mi wszystko co wiecie, proszę. Niewiele mogę wam pomóc, Klaus nie zwierzał mi się. To nie był ten typ, rozumiecie prawda? Ale pomogę na ile będę mogła.

Klaus patrzył kobiecie w oczy i powiedział wolno, cicho, starając się okrasić słowa nutą współczucia, co właściwie trudne nie było.

- Znaleźliśmy pani męża całkiem niedaleko, wygląda na to, że ktoś go zasztyletował. Najprawdopodobniej walczył nim zginął. Jego ciało zostało dostarczone kapłanom Morra.

Treser pozwolił kobiecie przetrawić trudne wieści, lecz z drugiej strony chwilę później kuł póki żelazo było gorące. Wiedział, że kolejnej szansy być może nie będzie.

- Chodzą słuchy, że mógł narazić się komuś nowemu w mieście, najwyraźniej komuś silniejszemu. Pragniemy dopaść zabójce pani męża, gdyż podejrzewamy , że nie była to jego pierwsza ofiara... Czy... Czy wiadomo pani cokolwiek na temat działań męża? Może mogłaby pani wskazać ludzi z którymi współpracował, być może oni będą wiedzieć coś więcej?

Pokręciła ze smutkiem głową, nie mogąc przez chwilę wydobyć z siebie głosu.

- Niewiele... wiem tylko, że pracował w ochronie tutaj w dokach. Niewielu chyba miał stałych współpracowników, ale co ja tam wiem. Pojawiało się tu tylko dwóch, jakiś Joseph a ten drugi... Otto może, ale nie wiem, naprawdę.
Nie prowadził jakiegoś notatnika? Prawdopodobnie był informowany o grożącym mu niebezpieczeństwie, być może zostawił jakieś informacje, przydatne wskazówki... ludzie zazwyczaj starają się jakoś ubezpieczyć gdy przeczuwają grożącą im śmierć.


Klaus nie przypuszczał by mógł mieć takie szczęście, jednak wolał zapytać niż później zastanawiać się nad tą kwestią.
Wdowa uniosła brew, a potem wzruszyła ramionami. Zastanawiała się krótko.

- Raczej nie. Nigdy nie umiał pisać ani czytać, chyba, że niedawno się nauczył.

Treser zastanawiał się jak poruszyć ostatnią kwestię z która tu przybył. Liczył po cichu, że nikogo w domu nie zastanie i bez przeszkód będzie mógł przeszukać dom być może znajdując coś wartościowego. Nie wiedział jak ująć to w słowa by nie zabrzmiało to dziwnie w końcu jednak zaprzestał dywagacji i ostatecznie delikatnie zapytał:

- Czy była by możliwość rozejrzenia się po pokoju męża, choćby pod pani nadzorem? Zapewne nie w głowie pani teraz przeszukiwanie jego rzeczy, wierzę jednak, że pani mąż był dobrze zorientowany kto mu zagraża i jest szansa, że zgromadził gdzieś te informacje.

Mina kobiety stężała, a słowa sprawiły, że podejrzliwość stanęła "ponad" smutkiem w jej odczuciach. Przynajmniej chwilowo.

- Nie sądzę. Nie wiem co panowie chcieliby znaleźć. Jego rzeczami nie chcę się z nikim dzielić. W końcu tylko to mi teraz zostało.

Klaus przytaknął kobiecie głową i wolno, uspokajająco podniósł dłoń. Nie zamierzał jej straszyć i był po prawdzie nieco zaskoczony jej reakcją, ale doskonale ją rozumiał. Jeśli chciał zachować resztki pozytywnego nastawienia wdowy musiał w tym momencie zwyczajnie spasować.

- Rozumiemy, gdyby jednak znalazła pani coś co mogłoby pomóc odszukać mordercę proszę dać nam znać, zatrzymaliśmy się w Trumnie Kowala.

Po przesłuchaniu mógł ze spokojem opuścić mieszkanie wdowy, zapewniając ją na koniec, iż postarają się dopaść mordercę.

Gdy wraz z Thomasem oddalali się w kierunku karczmy zapytał towarzysza:

- Czy mogę ci mówić po imieniu kapłanie?
- Oczywiście, nie widzę przeciwskazań. Ograniczy nam to te wszelkie dworskie zacne tytuły, ale ilez łatwiej będzie prowadzić śledztwo.
- Thomas zaśmiał się wręcz głośno. Odbyta właśnie rozmowa nie wywarła na akolicie większego wrażenia.
Treser skinął głową i dodał

- Pomyślałem, że gdybyśmy przejęli biznes Kellera, to spotkalibyśmy się jeszcze szybciej z zakapturzonym.
- Szczerze powiem ci herr Klausie... Klaus znaczy. Poprawił się Thomas, trudno było nawyknąć mówić imieniem do takiej persony dziwnej jak Treser, zupełnie innej od wszelkich znajomych starego sługi świątynnego. - To co ja... a tak. Od samego początku żem tak myślał... nie o Kellera, powiedzmy, jak sam wspomniałeś, biznesie, ale o tym na nas wzrok tych co ludzi porywają wzrok skupić. Trudno powiedzieć czy to o tego zakapturzonego chodzi, to może być tylko zmyłka jakaś.
- W chwili obecnej raczej nie łatwo będzie przejąc ów biznes , chyba że ten Joseph okaże się bardziej pomocny niż podejrzewam, obawiam się jednak, że cała ta ochrona mogłaby zająć zbyt wiele czasu i uwagi, które musimy poświęcić na śledztwo. Prędzej czy później zakapturzony i tak zwróci na nas uwagę, nikt nie lubi jak mu się depcze po piętach... - odparł Klaus

Do karczmy doszli prowadząc już tylko grzecznościową rozmowę, byli bowiem zbyt zmęczeni na głębsze dyskusje. Klaus w końcu zasnął szybciej niż się spodziewał.

Rankiem nie mieli nawet czasu na omówienie efektu wczorajszych poszukiwań. Przy śniadaniu każdy był mrukliwy i nie skory do dzielenia się swa wiedzą. Treser uznał to za poważny błąd, który zamierzał naprawić możliwie szybko. Idąc po mieście i rozglądając się uważnie rozmyślał nad ostatnimi dniami i próbował ułożyć informacje w jakąś spójną całość , dość szybko jednak zrezygnował uświadamiając się , że ma solidne braki w wiedzy.
Z zamyślenia wyrwała go sytuacja w dokach. Głośny hałas i widok płonącej barki oraz uciekających ludzi podpowiadał mu, że przed nim rozgrywa się kolejna odsłona wojny gangów. Nie zareagował jednak błyskawicznie. Tak naprawdę nie był przyzwyczajony do wtrącania się w tego typu sprawy. Na moment znów był poczciwym starym Klausem z Nuln nie mieszającym się w nie swoje sprawy.

Dopiero okrzyk Ekharta spowodował jego reakcję. Uświadomił sobie, że to jednak jego sprawa i w szeroko pojętym interesie własnym, należałoby sprawców złapać. „Kto wie, może będzie z tego jakaś nagroda?”
pomyślał ruszając biegiem za uciekinierami.
- Rex bierz ! - rzucił kiedy oboje już biegli a pies naturalnie rzucił się w pościg za uciekającymi drabami.
 
Eliasz jest offline