- Niech cię szlag, Engelbercie. Ciebie i twoje głupie pomysły - mruknął Gotfryd, gdy pierwsze strzały spadły na wozy i tych, co siedzieli w środku.
Sypnął piachem na ognisko, by zdusić płomienie, a potem, wzorem paru innych, zanurkował pod wóz.
Chociaż wozy stanowiły pewną osłonę przed strzałami, to z pewnością nie tymi, które padają z drugiej strony. A jeśli ktoś wystrzeli ze dwadzieścia strzał, to w końcu jakaś trafi...
Gotfryd z pewnością nie miał zamiaru należeć do tych trafionych.
Chwilowo nie strzelał. Wolał poczekać, aż jakiś cel będzie chociażby w przybliżeniu widoczny. |