Daj miksturę, daj miksturę. Sama daj mu miksturę, pomyślał Max. Jakimś dziwnym trafem nikt inny nie miał mikstur, tylko on?
No i na razie były ważniejsze sprawy, niż leczenie pracodawcy - w końcu trzeba było do końca wybić bandytów.
Zza pazuchy wyciągnął miksturę i rzucił elfce, a potem zamienił łuk na miecz i ruszył w stronę krasnoluda, który zmagał się z jakimiś wrogami.
Parę kroków i był tuż przy bandycie. Szybki cios... Trafiony bandzior wytrzeszczył oczy i...
nic więcej.
Niestety, Maxowi nie udało się go zabić. Ale zawsze Gusin mógł dokończyć dzieła.
Ostatnio edytowane przez Kerm : 05-06-2013 o 12:58.
|