|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
29-05-2013, 08:54 | #21 |
Reputacja: 1 | Khazad kontunuował szaleńcze natarcie. Deszcz przeszkadzał, krzaczory też, ale mściwy krasnolud walczył wściekle. Trafił swojego oponenta, jednak tylko obuchem swego topora, a dzięki temu przeciwnik przeżył. Gusin postara się jednak naprawić swój błąd! |
29-05-2013, 10:39 | #22 |
Reputacja: 1 | Trupy padały jeden po drugim. Bandyci wyraźnie byli zaskoczeni aż tak kiepskim dla nich obrotem spraw. Szef bandy nie mógł się cały czas pozbierać po ataku szermierza i tak jak jego kompan otumaniony obuchem krasnoluda starali się tylko jakoś bronić. Ostatni z ocalałych zbirów ratował się jeszcze próbując ustrzelić najniższego z podróżników, jednak jego celność pozostawiała wiele do życzenia. Wyglądało na to, że dni łotrów były policzone.
__________________ "Miłość której najbardziej potrzebujesz to Twoja własna do siebie samego" |
29-05-2013, 11:06 | #23 |
Administrator Reputacja: 1 | Max zaklął. W cholernym deszczu nie widział żadnego z bandytów, kryjących się chytrze po krzakach. Zdało mu się, że widzi jakiś ruch w zaroślach. Wycelował, strzelił... i guzik. Z pętelką. Stuk wbijającej się w pień strzały świadczył o tym, że żaden bandyta nie oberwał. Oby inni mieli więcej szczęścia, pomyślał. |
29-05-2013, 17:58 | #24 |
Reputacja: 1 | Kolejne ataki Gusina nie przyniosły zamierzonego skutku. Chędożony deszcz! Chędożony las! Chędożeni bandyci! Wszystko spiskowało przeciw niewielkiemu krasnoludowi. |
30-05-2013, 13:51 | #25 |
Reputacja: 1 | Popatrzył na Mężczyznę, który przed chwilą wystrzelił. Zmielił w ustach przekleństwo. Głupia Elfka go nie słuchała choć jej brat umierał. Kat przycisnął mocniej swoją maskę do rany, aby tamować krwawienie i infekcję. Wszak to Ludzie odkryli, że zabrudzona rana ropieje i jest przyczyną śmierci. Mówiło się, że to sprawka magi i magów którzy odprawiając magię i chodząc po tym świecie zanieczyszczają ziemię chaosem. Ile w tym prawdy Wernhar nie wiedział. - Przydał by mi się Eliksir leczniczy, albo Wódka. On Umiera.- Popatrzył na Maxa. - Wojaku ufam, że twoje serce nie jest tak nieczułe jak tych... Nieludzi. Pomóż mi potrzebuje alkoholu albo mikstury leczącej do przemycia rany. |
30-05-2013, 23:10 | #26 |
Reputacja: 1 | A niech ich diabli wezmą! Feralna strzała naruszyła nieco strukturę nienagannego stroju szermierza. Za próby niszczenia jego stroju dostaną po łapach i to bardzo porządnie. W ciągu chwili z trójki bandytów wokół niego pozostał tylko jeden, choć ten akurat wydawał się być najbardziej wymagającym przeciwnikiem, z czego Lorenzo był niezmiernie rad. Miałby niemałe wyrzuty wobec swoich towarzyszy, gdyby ci nagle pozbawili go zmierzenia się w walce z najsilniejszym. Wykonał najpierw atak lewakiem, przed którym oponent zdołał balansem ciała się uchylić. Jednakże ta próba miała tak naprawdę otworzyć furtkę do kolejnego ciosu, wymierzonego rapierem. W ostatniej chwili przy wykonywaniu ataku niefortunnie stanął na grząskim podłożu, przez co utracił na ułamek sekundy równowagę, a co za tym idzie próba cięcia spaliła na panewce. W sumie to nie stało się tak źle, ponieważ pojedynek mógł potrwać trochę dłużej. - Pokaż co potrafisz - rzucił wyzywająco w stronę wroga, po czym przyjął gardę, uginając kolana i wystawiając do przodu ostrze trzymane w prawej dłoni. |
01-06-2013, 10:34 | #27 |
Reputacja: 1 | Widząc lekki zachwianie szermierza przywódca bandy poczuł się odrobinę pewniej, niestety obrażenia zadane przez przeciwnika były dla niego nadal zbyt bolesne by dał radę dojść do siebie. Spróbował jednak wycedzić przez zaciśnięte zęby parę słów by zniechęcić Lorenzo do ataku. -Ty psy synu! Do mnie z tym kozikiem?! Do mnie?! No chodź dziecino, zobaczymy jak się poczujesz jak wpakuje Ci prawdziwe ostrze w bebechy! **Tymczasem po drugiej stronie drogi** Łucznik strzelający wcześniej do zajadłego krasnoluda postanowił wspomóc kompana w walce wręcz. Również odrzucił łuk w krzaki, wyciągając miecz. Podszedł bliżej parę kroków i spróbował zaciąć krasnala. Nie był jednak chyba lepszym szermierzem niż łucznikiem, bo jego ostrze również mocno chybiło. Co innego jego kompan. Gusin pomimo deszczu dał radę dojrzeć skrawek jego dłuższego niż zwykłego człeka ucha. Zdecydowanie był to elf, a do tego wredny i walczył znacznie lepiej od towarzysza, bo twarz krasnoluda o mały włos nie spotkała się z jego ostrzem. Walka zdawała się być przeważana przez podróżników, jednak zbiry wyraźnie nie miały zamiaru poddać się do samego końca.
__________________ "Miłość której najbardziej potrzebujesz to Twoja własna do siebie samego" |
02-06-2013, 21:27 | #28 |
Reputacja: 1 | Przywódca bandy wciąż trzymał się i to na tyle dobrze, by jeszcze móc odgrażać się młodemu szermierzowi. Czcze gadanie jednak nie zrobiło żadnego wrażenia na Lorenzo, a wręcz rozbawiło, czego dowodem był niemały uśmieszek na jego twarzy. Skierował w jego stronę ostrze rapieru, po czym pewnie odpowiedział. - Dam ci ostatnią lekcję, bo kolejnej już nie dożyjesz. Nawet mały nożyk w rękach wprawnego szermierza może stać się zabójczą bronią. Natychmiast po tych słowach wykonał piruet mający skrócić dystans do bandziora. Tym razem grząski grunt mu nie przeszkodził. Następnie wymierzył cios rapierem, który został sparowany przez przeciwnika. Moment spierania i siłowania się ostrzy zrobił lukę w obronie zbira i utorował drogę do wykonania czystego ataku drugą bronią. Bronią, z której przed chwilą śmiał się przywódca bandy. Nastrój do żartów stracił z całą pewnością widząc zmierzający ku niemu lewak, przed którym już nie miał szans się wybronić. Potem poczuł ukłucie w boku, a potem ból rozchodzący się po całym ciele. Osunął się na ziemię. Próbował jeszcze wydostać z gardła parę przekleństw. Nie zdążył... Cabanera uśmiechnął się zadowolony z wyniku tego starcia. Szef bandy wykazał wolę walki i nie zginął od pierwszego ataku, ale i tak nie stanowił jakiegoś większego zagrożenia. Nie oszukujmy się, więcej kłopotu sprawiały mu warunki w jakich przyszło mu walczyć aniżeli sam przeciwnik. - Są jeszcze jacyś chętni? - zapytał, rozglądając się dookoła. W jego pobliżu nie było już żadnych wrogów, aczkolwiek po drugiej stronie jego towarzysze najwyraźniej wciąż borykali się z bandytami. Nie zastanawiając się zbyt długo szermierz postanowił ruszyć im na pomoc. |
05-06-2013, 12:01 | #29 |
Reputacja: 1 | Anraniel odcięła się na chwilę od tego co się działo. Czuła jak deszcz upada na jej kaptur, uderza w jej ramiona. Skupiła wzrok na bandycie. Wyjęła z kołczanu strzałę, nałożyła ją na cięciwę. Naciągnęła cięciwę ze strzałą do policzka i przesuwała bronią z kierunkiem w którym skierował się bandyta. Na szczęście miała czysty strzał, a bandyta tylko jej ułatwił pozostawiając łuk. Wypuściła powietrze w tym samym momencie co wypuściła strzałę. Cichy świst a strzała trafiła mężczyznę w bok. Ostatniego zbira zostawiła krasnoludowi. Niech się czymś wykaże. Łuk zarzuciła szybkim ruchem na plecy i podeszła do Maximilliana. -Masz miksturę leczniczą? Nasz pracodawca jest w ciężkim stanie. -powiedziała, w jej głosie słyszalna była nikła nutka lęku oraz niepokoju.
__________________ "Wszyscy mamy swoje anioły, naszych opiekunów. Nie wiemy jaki przybiorą kształt. Jednego dnia mogą być starcem, innego małą dziewczynką. Ale nie dajcie się zwieść pozorom- mogą być groźne jak smok. Jednak nie walczą za nas, przypominają nam tylko, że to nasze zadanie.Każdego kto tworzy własne światy." |
05-06-2013, 12:53 | #30 |
Administrator Reputacja: 1 | Daj miksturę, daj miksturę. Sama daj mu miksturę, pomyślał Max. Jakimś dziwnym trafem nikt inny nie miał mikstur, tylko on? No i na razie były ważniejsze sprawy, niż leczenie pracodawcy - w końcu trzeba było do końca wybić bandytów. Zza pazuchy wyciągnął miksturę i rzucił elfce, a potem zamienił łuk na miecz i ruszył w stronę krasnoluda, który zmagał się z jakimiś wrogami. Parę kroków i był tuż przy bandycie. Szybki cios... Trafiony bandzior wytrzeszczył oczy i... nic więcej. Niestety, Maxowi nie udało się go zabić. Ale zawsze Gusin mógł dokończyć dzieła. Ostatnio edytowane przez Kerm : 05-06-2013 o 12:58. |
| |