Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2013, 18:14   #44
Bounty
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Wczorajszy wieczór bywalcy "Trumny Kowala" będą długo wspominać. Nie co dzień pod porządną gospodą kłębi się tłum żebraków podejmowanych przez kapłana Vereny. Almos pokręcił z niedowierzaniem głową na ten widok i aż prychnął. Przez wzgląd na szacunek, jakim darzył Thomasa próbował wszak trochę mu pomóc, lecz szybko skapitulował.
- To nie ma sensu, o Sprawiedliwy – załamując teatralnie ręce zwrócił się zwyczajowym tytułem do Verenity. - Za obietnicę brzdęku te obszczymury zmyślą zgoła wszystko. Co innego groźby. Jeśli dasz mi ich trochę postraszyć może usłyszymy coś przydatnego. Jak złapiemy którego na kłamstwie utnę mu przyrodzenie i nakarmię nim kozy – dodał wyjmując zza pasa nóż.
Indagowany właśnie żebrak struchlał z przerażenia. Goethe nie zgodził się jednak na tak drastyczne środki, więc koczownikowi pozostało tylko wzruszyć ramionami i odejść. Resztę wieczoru spędził gawędząc przy piwie z Tauermannem, który choć miał dobre chęci, okazał się równie mało pomocny, co cała straż miejska.

***

Gdy rankiem przybyła do gospody wiedźma, Almos przełknął ostatni kęs śniadania i ostrożnie podszedł do niej.
- Witaj, Wiedząca – skłonił lekko głowę. – Czy znasz się może na truciznach? A w szczególności takich, które powodują sine obwódki wokół ran?
Następnie, starając się nie patrzeć Irminie w oczy (w obawie przed złym spojrzeniem), podzielił się z nią oraz innymi wieściami o grasującym w Averheim trucicielu.

***

W drodze do doków Ekhart głośno rozmyślał, a że było dziś mniej gwarno, dało się rozmawiać na ulicy nie zdzierając gardła.
- Racja – odrzekł mu sucho Almos. – Przede wszystkim musimy też zacząć patrolować doki nocą, parami lub trójkami. Porwania nie miały raczej miejsca w dzień. Zmokniemy i nie wyśpimy się, ale spaniem i podpieraniem ścian para się już tutejsza straż. Czuję, że dziś coś się wydarzy – dodał, spoglądając na pochmurne niebo.
Nie miał jednak na myśli pożaru.
Ogień rozprzestrzeniał się po zacumowanej u nabrzeża barce w nienaturalnym tempie. Ktoś musiał użyć oliwy lub nafty. Krzyki dobiegające (chyba) z barki zmroziły krew nomady. Ruszyłby na pomoc, lecz nie umiał pływać. Obawiał się, że płomienie zepchną go do wody. Śmierć topielca uchodziła zaś wśród Jeźdźców Równin za mało zaszczytną. Dlatego Almos postanowił dołączyć do pościgu za podpalaczami. Zaklął, pomyślawszy, że mógł dziś swobodnie wybrać się do doków konno. W biegu zdjął z pleców łuk i sięgnął do kołczanu po strzałę. Czekał na w miarę czyste pole do oddania strzału. Nie chciał trafić przypadkowego przechodnia.
 

Ostatnio edytowane przez Bounty : 05-06-2013 o 18:18.
Bounty jest offline