Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-06-2013, 20:59   #48
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=OBk3ynRbtsw[/MEDIA]
Chciałabym móc zanurzyć głowę w strumieniu twojej świadomości
Bezpowrotnie
Chciałabym przez judaszek oczu twoich łagodnych spojrzeć
Kto tam? Kto jest w środku?


Cyprian

- Myślałem, że jesteś grzecznym chłopcem – usłyszał koło siebie głos satyra – A tymczasem chcesz zabrudzić meble i narobić sprzątania mamusi. Wiesz, jak ciężko sprać rozbryzgany mózg z takiego obicia?

Chłopczyk wyszczerzył się, jakby wbrew słowom liczył jednak na to, że Cyprian pociągnie za spust.

- No dobra, pierwszej pomocy udzielę Ci za free. Potraktuj to jako gest dobrej woli.
– satyr podszedł do drzwi i wsadził w nie rękę, tak jakby w ogóle nie istniały – Dam ci też radę. Mając ten kamień… nie wzywaj zmarłych. Anna mogłaby Cię usłyszeć, tylko… to już by nie była ta Anna, którą znałeś. Czaisz bazę? No a teraz poznaj Maćka.

Nagle w pokoju jakby przygasły światła i przez drzwi przeszedł młodzian – na oko kilkunastoletni. Miał nienaturalnie długa i cienką szyję, szczególnie w zestawieniu z opuchniętą, siną twarzą.

- Maciek jest wisielcem. – przedstawił kolegę satyr – Bujał się na swojej linie w szkole, bo musisz wiedzieć, że Maciek był buntownikiem i powiesił się w klasie nauczyciela, który go gnębił… tak czy siak, bujał się, gdy nagle weszła jakaś niewiasta i go zobaczyła. To raczej rzadkość, dlatego Maćko jej się przyjrzał i rozpoznał ten sam znak, który Ty masz. Kobieta miała znamię jednej z Pieczęci na stopie. Podobno wciąż tam jest, więc wystarczy wziąć adres i… bziuuum!


Adam

Otworzył oczy. Stał na środku górskiej dolinki. Dzień był piękny, a rośliny w pełni rozkwitu. O takim miejscu marzyło się, myśląc o długim weekendzie majowym.
Nie był jednak sam. Na głazie nieopodal siedział czarnowłosy mężczyzna. Był brudny, zarośnięty i z pewnością starszy niż Adam, jednak w jego obliczu również można było dopatrzeć się podobieństwa. A zatem kolejny przodek…

- Witaj dziecię mego rodu – nieznajomy potwierdził domysły Molińskiego, spoglądając prosto na niego – Skoroś zawitał w te knieje, znać to że czas nastał milenijum. Obyś wybrał mądrze, tego ci życzę. Jednakoż znam ja tę wojnę. Wiem, iźli siły nieczyste będą cię straszyć i kusić na przemian. Ciebie szczególnie, albowiem spółkowałem z demonią matka by dać wam siłę i zmysły, poza ludzkie zamysły wykraczające.

Oczy mężczyzny zapłonęły jakimś wewnętrznym ogniem.

- O wybaczenie azali proszę. Nie zdradziłem ci swego imienia. Jam jest Mirobor, ostatni, niestetyż, adept magiji na tych ziemiach. Mamy mało czasu, li nie przedłużając, pytania masz pewnie. Postaram się ci pomóc, choć nigdy spotkać nam się więcej nie będzie dane.



Piotr

Opanował się, choć… kobieta musiała być świadoma reakcji jego ciała, zbyt blisko siebie byli, by to ukryć. Zresztą im więcej kontaktu, tym bardziej prawdopodobne wydawało się przedstawienie.

- Dziękuję… - szepnęła mu do ucha Ewa, kiedy „skończyli”. Wbrew wcześniejszemu zachowaniu, wydawała się teraz całkiem opanowana. Po raz pierwszy w jej oczach Piotr dostrzegł nie tylko kobiecą wrażliwość, ale też bystrość umysłu.

– Ja nie mam możliwości jedną ręką, ale... – mówiła szeptem, ustami nieomal muskając płatek jego ucha - Czy ty znasz się na zamkach? Bo jeśli tak…wiesz… mam kilka wsuwek do włosów i drucik usztywniający… no wiesz… w staniku.



Aniela

Śniło jej się, że spada. Leciała wciąż w dół i w dół nawet po tym, gdy ciemność już się nad nią zamknęła. Nie wiedziała niczego poza tym, że spada, a co za tym idzie - nie jest to stan stabilny – dąży ku czemuś. Faktycznie, nagle poczuła jak wpadła do wody, czy też innej płynnej substancji. Nie mogła oddychać, a smolista maź ograniczała jej ruchy. Nad jej głową błyszczało światło księżyca, które przedzierając się przez ciecz, wabiło ku sobie, obiecując, że jeśli tylko wzbije się ku górze, wyrwie się z objęć czarnej wody. Jednak czuła, że topi się i coraz bardziej zapada, jakby coś ściągało ją w dół. Nie miała już siły z tym walczyć, poddała się, przepraszając Księżyc za to, że w nią uwierzył. Zamknęła oczy... znów spadała w mrok... ale nie była sama. Część jej jakby oddzieliła swoja świadomość.

- Dlaczego mnie opuściłaś, mamo?- usłyszała w głowie własne słowa.

Nagle poczuła, jak przedziwna siła ciągnie ją ku górze. Czułe ramiona oblatują jej ciało i wznoszą ku górze.
Otworzyła oczy.

Siedziała na... wodzie, a dokładnie na tafli jeziora. Była noc, lecz wokół bił blask niemal tak silny, jak światło dnia. Różnica polegała głównie na tym, że blask ów osnuwał świat błękitem i nawet drzewa w oddali przyjmowały barwę granatu. Wokół niej tańczyło tysiąc świetlików, od których to właśnie biło światło szmaragdu. Zawirowały na około, by po chwili odlecieć kilka metrów i tam złączyć się, tworząc... postać kobiety.


- Verito... – usłyszała cichy, pełen czułości szept – Verito... imię twe znaczy tyle co „prawda”. Znać spokoju ducha nie mogę, rozpaczając nad twym losem o nieszczęsne dziecię. Świat plugastwem atakuję twą duszę i atakować ją będzie. Verito... gdyś była w mym łonie, wiedziałam, że trudna cię czeka droga, dlatego ścieżkę prawdy wybrałam, aby jej blask odstraszył cienie nocy. Podążaj nią... a światło gwiazd nigdy dla ciebie nie zgaśnie...

Postać kobiety prysła niczym bańka, której kroplami były widziane wcześniej świetliki. Aniela nawet nie miała okazji powiedzieć jej, że nie jest żadna Veritą.
Świetliki zbliżyły się do niej. Choć nie czuła ich dotyku, wiedziała, że są przy niej, że lgną do jej ciała... Oto pod nią na wodzie uformowała się ze świetlików, połyskująca szmaragdowym odcieniem, ścieżka. Choć bardzo wąska, to była ona widoczna na tle czarnej wody, dalej zresztą wznosiła się ku górze prowadząc do... Księżyca.

- Wracaj do swojego świata – usłyszała znów własny głos.


Lena

Jak mogła być tak głupia?! Imię… nazwisko… zachowanie… coś powinno ją ostrzec!

Svidrygaj wraz z dwoma kompanami (jeden wysoki z kucykiem, drugi typowy koks) odwieźli ją pod samą kamienicę w Sopocie. Zaoferowali nawet pomoc w znoszeniu rzeczy. Jednak gdy tylko weszli do mieszkania, obezwładnili ją i jej matkę. Teraz siedziały skulone w kącie pokoju z wciśniętą między siebie, kwilącą Majką.

- Gadaj, gdzie ta ozdóbka z kamykiem, szmato! – Svidrygaj uderzył ją w twarz podczas gdy wysoki koleś z kucykiem, trzymał ją na muszce – Gadaj, albo odstrzelimy łeb tej starej piździe!

Lufa pistoletu skierowała się w stronę matki Leny.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 06-06-2013 o 10:31. Powód: bo literówki zdarzają się najlepszym ;)
Mira jest offline