Hanna nie miała wcześniej do czynienia z nałogowymi hazardzistami, a sądząc po tym, co mówiono o Beatrice, ta do takich należała. Skoro grała codziennie to tak właśnie musiało być. Ale dług w wysokości 95 szylingów? To naprawdę niemało! Może nie była zbyt dobrą graczką, w dodatku uzależnioną od tego i od pożyczania pieniędzy. Dziewczyna nie miała pojęcia, czy warto jej pomagać. Te słowa o dwóch córeczkach... co takiego powiedzieli mężczyźni po pierwszej wieczornej wizycie w jej mieszkaniu? Nie pamiętała, ale chyba nic dobrego. A teraz płakała i prosiła o pomoc. Nawet jeśli nie bezpośrednio. Służka wierzyła, że faktycznie winna jest wiele monet, ten mężczyzna z karczmy był przerażający. Z drugiej strony wyobraziła sobie reakcję Frau von Manfield, gdyby ta się dowiedziała, że oddała pieniądze na coś nie związanego ze śledztwem. W sumie ta myśl podsunęła jej inny pomysł, którym podzieliła się z Knox.
- Niestety nie mam pieniędzy, którymi mogłabym cię podratować, ale wiem kto ma. Moja pani jest bardzo zainteresowana zniknięciami w dokach i tym człowiekiem w kapturze, który się tu kręci nocami. Gdybyś podczas swoich gier mogła podpytywać ludzi, gdybyś się czegoś dowiedziała... mogłabym szepnąć dobre słowo. Moja pani ma pieniądze i to nawet za dużo.
Uśmiechnęła się do blondynki pocieszająco. Spytać o chłopaka, którego szukał Almos? Widać przecież było, że Beatrice nie miała z tym nic wspólnego. Wiedziała, że sumienie nie pozwoli jej spać, gdy chociaż nie spróbuje.
- Kojarzysz może młodego chłopaka, który przegrał z tobą 3 czy 4 dni temu? Zwał się Miklos, miał szesnaście lat. Nietutejszy, jeden z jeźdźców równin? Pamiętasz może czy mówił coś gdzie się udaje przed wyjściem z karczmy?
Knox namyślała się chwilę i pokiwała głową.
- Pamiętam go, ograłam go na kilka srebrników. Zupełnie nie umiał grać. Poza tym był pijany i bredził coś, że chciałby się ze mną przespać. Wyglądał na takiego, który chciałby z kimkolwiek. Potem wyszedł. Nie poświęciłam mu drugiej myśli prawdę mówiąc.
Hanna podziękowała. Dostała i tak więcej, niż się spodziewała. Przynajmniej odpowiedź, która wydawała się szczera. Dłużej już z hazardzistką nie rozmawiała, życząc dobrej nocy i przekazując, gdzie się zatrzymała.
***
Wizyta u Brunhildy okazała się długa, męcząca i stresująca na dodatek. Początkowa ciekawość pani szybko się wyczerpała, gdy tylko doszła do wniosku, że Hanna jeszcze nie zakończyła śledztwa i nie wiadomo kto stoi za porwaniami. Przez następne dziesięć minut głośno i gwałtownie wyrażała swoje niezadowolenie. Pewnie słyszało z pół rezydencji, a dzięki plotkom wkrótce dowie się pozostała połowa. Służka zdała sobie sprawę, że może tu nie mieć co wracać, gdy nie uda się im odnaleźć sprawców. Nawet jeśli Frau von Manfield o tym zapomni. Reszta służby zwyczajnie nie da jej żyć!
Do Trumny Kowala wróciła późno, nie czując nawet smrodu żebraków, od razu poczłapała do swojego łóżka i od razu usnęła. Rano natomiast humor nie do końca jej wrócił. Brzydkie niebo stanowiło jeden z powodów. Westchnęła na słowa Ekharta, przyznając mu rację i na wszelki wypadek zabrała ze sobą także płaszcz z kapturem, licząc na to, że może zapobiegnie przemoknięciu do suchej nitki. Po drodze zaczepiła Almosa.
- Rozmawialiśmy wczoraj wieczorem z Beatrice Knox. Niewiele nam powiedziała, ale pamiętała twojego kuzyna. Niestety nie wiedziała co się z nim stało, gdy opuścił karczmę. Sugerowała tylko, że poszukiwał kobiety na noc...
Uśmiechnęła się przepraszająco, starając się dać mu znać, że chciałaby przekazać lepsze, lub dokładniejsze wieści.
Kolejna wizyta w dokach znów zaowocowała wydarzeniem, którego wcale się nie spodziewali. Pożar? Zaskoczona Hanna nie skojarzyła nawet uciekających mężczyzn z ogniem, dopóki Ekhart i Klaus nie krzyknęli, rzucając się w pościg. Chwilę później to samo zrobił Almos. Służka jednak miała w głowie tylko ten dobiegający gdzieś od strony wody krzyk. Rzuciła się w kierunku barki, w biegu ściągając z siebie płaszcz.
- Wiadra! Przynieście wiadra! Pomocy!
Dołożyła swoje krzyki do tych biegnącego przez przybrzeżną alejkę kupca. Wiedziała, że sama nie ma szans z ogniem, ale mogła przynajmniej spróbować kogoś uratować! W tej chwili, gdy ważyło się ludzkie życie, jacyś uciekinierzy byli dla dziewczyny zupełnie nieistotni. Miała zamiar spróbować przydusić ogień i zorientować się, czy faktycznie ktoś utknął pod pokładem. Zakup nowego płaszcza najwyżej pokryje Frau von Manfield.