Wątek: Londyn 2005
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2007, 20:45   #209
Lorn
 
Lorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Lorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputacjęLorn ma wspaniałą reputację
Erick i Nick
Nick podążył powoli za aktorem. By zbliżyć się do starszych stojących w centrum fetujących, rozwrzeszczanych Brujahów, którzy niewiele robili sobie z tego, że na drugim końcu sali w dalszym ciągu trwa rozmowa księżnej z Gangrenami, musiał lawirować wraz z Erickiem pomiędzy wariacko biegającymi i wygłupiającymi się młodszymi członkami klanu. Gdy w reszcie dotarli grupy starszych Brujah i Nick przedstawił sprawę, Dominic, który wcześniej dyskutował z księżną Elizabeth, zwrócił na niego swoją uwagę i podszedł dwa kroki w jego stronę zdradzając zainteresowanie tematem. Przyjrzał się uważnie im obu po kolei i powiedział.

- Nigdzie nie będzie obecnie bardziej na osobności niż tu. Chętnie wysłucham tego, co macie do powiedzenia, tylko mówcie konkretnie i bez nadmiaru słów. Jak widzicie, sytuacja jest napięta. – skrzywił się trochę zniesmaczony, pewnie na wspomnienie świeżo zakończonej rozmowy z Elizabeth i zatrzymał swój wzrok na Nicku. Ten zaś czując na sobie ciężar jego spojrzenia, zaczął swą opowieść.

- Jechałem dziś metrem do teatru, było trochę przed 20-tą. – mówił śledząc w pamięci każdy szczegół – Na stacji Liverpool wsiadło, a właściwie wbiegło do jednego z wagonów z tyłu, kilku rosłych drabów. Szli wzdłuż całego wagonu w moją stronę rozglądając się na boki, jakby kogoś szukając. Pomyślałem nawet, że może właśnie mnie i wtedy nagle jeden z nich chwycił i podniósł z fotela jakiegoś człowieka, albo nie koniecznie człowieka. Gość jakby chował się przed nimi zasłaniając twarz gazetą, przynajmniej tak mi się wydawało.
- No dobra –
przerwał mu poirytowany trochę Dominic, czując już co się święci - , ale widziałeś jego twarz, rozpoznałbyś go?
- Widziałem jego prawy profil, przez krótką chwilę. Może ze zdjęcia bym go rozpoznał. Skupiałem się bardziej na twarzach napastników i na tym, co zrobią. Myślałem, że to zwykły człowiek. A oni… no cóż… Wtedy już wiedziałem, że byli to Lupini. Zachowywali się dość agresywnie wobec innych pasażerów. Wyraźnie ucieszyli się z tego, kogo złapali. Chwycili go we trójkę i wybiegli na pierwszej stacji opuszczając peron. Na następnej ja też wysiadłem z metra, bo to już był Holborn i musiałem się przesiąść do metra w kierunku Leicester. To wszystko.
- No niestety nie noszę zdjęcia Marka w portfelu. –
oprawił swój żart grymasem, który miał udawać uśmiech. – , tym bardziej jego prawego profilu.
- A ja nie jestem tu tak długo bym miał okazję go poznać osobiście. –
zripostował od razu Nick ucinając wszelkie żarty.
- Spróbuję znaleźć jakieś zdjęcie Marka i pofatyguję się żeby Ci je pokazać Nick. Gdzie Cię znajdę?
- Możesz mnie szukać przez Andrew, albo przez Nicka, są często w teatrze.
- Wolałbym telefon, po co fatygować kogoś, kto ma swoje sprawy na głowie.
- No dobrze, daj coś zapiszę Ci swój numer, nie powiem go na głos.
- Doceniam Wasz trud i poświęcenie, by przekazać nam tą informację. –
Powiedział Dominic podając Nickowi komórkę wydobytą z kieszeni – Wbij tutaj. – powiedział przerywając swą myśl - i mam nadzieję, że okaże się cenna i nie wprowadzi nas na jakiś fałszywy trop marnując nasz czas. Sprawdzę to osobiście. Marc jest moim synem. – mimo dramatycznych wieści położył nacisk na słowo „jest”.

Nick w tym czasie wprowadził swój numer i oddał komórkę Dominikowi. Ten odebrał ją i wywołał rozmowę.
- Ja jestem Domnic, wysyłam Ci mój numer. – powiedział rozłączając się, gdy telefon Nicka zaczął dzwonić. – Jeżeli to wszystko, to dziękuję Wam i już nie zatrzymuję. Na pewno macie wiele ciekawszych zajęć.
 
Lorn jest offline