Erick i Nick
Nick podążył powoli za aktorem. By zbliżyć się do starszych stojących w centrum fetujących, rozwrzeszczanych Brujahów, którzy niewiele robili sobie z tego, że na drugim końcu sali w dalszym ciągu trwa rozmowa księżnej z Gangrenami, musiał lawirować wraz z Erickiem pomiędzy wariacko biegającymi i wygłupiającymi się młodszymi członkami klanu. Gdy w reszcie dotarli grupy starszych Brujah i Nick przedstawił sprawę, Dominic, który wcześniej dyskutował z księżną Elizabeth, zwrócił na niego swoją uwagę i podszedł dwa kroki w jego stronę zdradzając zainteresowanie tematem. Przyjrzał się uważnie im obu po kolei i powiedział. - Nigdzie nie będzie obecnie bardziej na osobności niż tu. Chętnie wysłucham tego, co macie do powiedzenia, tylko mówcie konkretnie i bez nadmiaru słów. Jak widzicie, sytuacja jest napięta. – skrzywił się trochę zniesmaczony, pewnie na wspomnienie świeżo zakończonej rozmowy z Elizabeth i zatrzymał swój wzrok na Nicku. Ten zaś czując na sobie ciężar jego spojrzenia, zaczął swą opowieść. - Jechałem dziś metrem do teatru, było trochę przed 20-tą. – mówił śledząc w pamięci każdy szczegół – Na stacji Liverpool wsiadło, a właściwie wbiegło do jednego z wagonów z tyłu, kilku rosłych drabów. Szli wzdłuż całego wagonu w moją stronę rozglądając się na boki, jakby kogoś szukając. Pomyślałem nawet, że może właśnie mnie i wtedy nagle jeden z nich chwycił i podniósł z fotela jakiegoś człowieka, albo nie koniecznie człowieka. Gość jakby chował się przed nimi zasłaniając twarz gazetą, przynajmniej tak mi się wydawało.
- No dobra – przerwał mu poirytowany trochę Dominic, czując już co się święci - , ale widziałeś jego twarz, rozpoznałbyś go?
- Widziałem jego prawy profil, przez krótką chwilę. Może ze zdjęcia bym go rozpoznał. Skupiałem się bardziej na twarzach napastników i na tym, co zrobią. Myślałem, że to zwykły człowiek. A oni… no cóż… Wtedy już wiedziałem, że byli to Lupini. Zachowywali się dość agresywnie wobec innych pasażerów. Wyraźnie ucieszyli się z tego, kogo złapali. Chwycili go we trójkę i wybiegli na pierwszej stacji opuszczając peron. Na następnej ja też wysiadłem z metra, bo to już był Holborn i musiałem się przesiąść do metra w kierunku Leicester. To wszystko.
- No niestety nie noszę zdjęcia Marka w portfelu. – oprawił swój żart grymasem, który miał udawać uśmiech. – , tym bardziej jego prawego profilu.
- A ja nie jestem tu tak długo bym miał okazję go poznać osobiście. – zripostował od razu Nick ucinając wszelkie żarty. - Spróbuję znaleźć jakieś zdjęcie Marka i pofatyguję się żeby Ci je pokazać Nick. Gdzie Cię znajdę?
- Możesz mnie szukać przez Andrew, albo przez Nicka, są często w teatrze.
- Wolałbym telefon, po co fatygować kogoś, kto ma swoje sprawy na głowie.
- No dobrze, daj coś zapiszę Ci swój numer, nie powiem go na głos.
- Doceniam Wasz trud i poświęcenie, by przekazać nam tą informację. – Powiedział Dominic podając Nickowi komórkę wydobytą z kieszeni – Wbij tutaj. – powiedział przerywając swą myśl - i mam nadzieję, że okaże się cenna i nie wprowadzi nas na jakiś fałszywy trop marnując nasz czas. Sprawdzę to osobiście. Marc jest moim synem. – mimo dramatycznych wieści położył nacisk na słowo „jest”.
Nick w tym czasie wprowadził swój numer i oddał komórkę Dominikowi. Ten odebrał ją i wywołał rozmowę. - Ja jestem Domnic, wysyłam Ci mój numer. – powiedział rozłączając się, gdy telefon Nicka zaczął dzwonić. – Jeżeli to wszystko, to dziękuję Wam i już nie zatrzymuję. Na pewno macie wiele ciekawszych zajęć. |