Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-06-2013, 15:56   #102
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
- Ghajuk, ty pało pustawa, żeś nie pomyślunkował że ja se za cienszki bende co...co by tak po tych domkach ludzikowych skakać? Vagrahh był wkurzony jak dziki wieprz. Ghajukowy pomysł co by to po dachach łatwiej się szło był dobry... ale dla samego Ghajuka chyba, bo lekki był i łatwo mu przychodziło poruszać się po takim terenie. Reszta chłopaków jakoś dawała radę, choć i tak nie było im łatwo...ale Vagrahh... Vagrahh miał problem jak jasna cholera. Dachówki uciekały mu spod stóp, krokwie łamały się, kominy leciały w dół, na ulicę po tym jak Vagrahh starał się ich chwytać i kruszył je w łapach. Czarny ork był wściekły i nie ukrywał tego, przeklinał wszystko i wszystkich, a najbardziej Crubnasha że mu taką przygodę zmajstrował, wódz jeden, świński knot. Każdy skok kończył się tym że nogi po kolana Kiełrwij miał wbite w dach. Dziwne to w sumie nie było, wszak ork był z Vagrahha wielki, ze dwa razy od innych cięższy, no...poza czarnymi orkami, rzecz jasna. Jednak ktoś kto by oko na dłużej na czarnym Kiełrwiju zawiesił to by dostrzegł że urósł on jeszcze przez ostatni czas... Mordobij, Kogosh i Flakorwij również...a nawet Ghajuk nie był już taki gobliński jak kiedyś. To może był powód dla którego Crubnash i na tę misję wysłał, bo wiedział ze im się uda, albo chciał się ich pozbyć... tak, pewnie to to drugie było. Crubnash musiał się bać.

Jedno tylko było dobre z tego całego po dachach skakania...widok. Choć żaden z orczej watahy Kiełrwija nie podziwiał krajobrazu, to dzięki wysokiej pozycji przemarszu, dostrzec się dało nabrzeże...całe w zielonym ogniu. Kiełrwij zastanawił się co teraz... co niby mają zrobić... i co temu bezczelnemu Crubnashowi powiedzieć?! Vagrahh myślał i patrzył jak zaczarowany... bezwiednie położył jedną łapę na swym trofeum, zawieszonym u pasa... na głowie szamana Snuffa. Zamyślony o tym jak bardzo przecież boi się magii i o tym że obiecał się jej już nie bać... dopiero w ostatniej chwili dostrzegł zbliżającego się drogą goblina. Kogosh pewnie już dawno go wywęszył... a znając Flakorwija i Mordobija to ci, najchętniej by gobosiego szaman ubili jak psa. Vagrahh chwycił swojego dwuręcznego Blachobija i czekał spotkania z szamanem.

Kiedy szanam przemówił, Kiełrwij miał ochotę go ubić od razu. Warknął zatem groźnie, a i reszta chłopaków zadowolona nie była że taki pokurcz z patykiem dymiącym za szefa chce uchodzić.

- Słuchaj se magikowy łachudro. Ja nie żem jakimś tam se zielonym snotasem żebyś mnie tak zwał. Jak se żywy chcesz do Crubnasha wrócić i mu opowiedzieć o tym ogieniu zieleniawym to lepiej zewrzył ryło swe. Ruszym razem i sprawdzim co tam jest i jak... ale jak bedziesz do nas mówił źle to w ogień ten ciem pchniemy jak gobosowom szmate albo skończysz jak ten tu ...czarownik był on...Snuff się zwał, a tera tylko tyle z niego zostało. Kiełrwij pomachał głową Snuffa, tak by swe słowa podkreślić. Idziemy chłopaki! Vagrahh powiedział wprost co miał na myśli, swej dzikiej i orczej. Przecież żaden goblin mu na głowę wchodził nie będzie, do tego jeszcze wodza Crubnasha pomiot. Snuff, to było co innego, on był szamanem Vagrahha... ale teraz tylko z niego głowa została, szkoda było tego złośliwego gobosa.

Vagrahh biegnąc w stronę doków, dał do zrozumienia swym chłopakom że ten gobosowy szaman z nimi już nie wraca do obozu. Zabiją go jak świnię dziką, ot i tyle. Wszyscy tylko ryknęli radośnie, a zuchwały czarownik odwrócił się i spojrzał na nich. Przecież nie mógł wiedzieć o czym mówili, a może jednak?

Dobiegli do molo. Szaman rozpoczął swe dziwne rytuały. Vagrahhowi nie podobała się tu, ni cisza, ni ten ogień zielony. Dziwne podmuchy od niego szły i moc taka jakby Snuff znów czarować zaczął.

- Patrzajta uważnie chopaki. Cosik mi tu nie pasujem. Jakby co to czarownika nie chrońcie, sam se da radę...nie? Vagrahh uśmiechnął się i pokazał wszystkie kły. Szaman nie zareagował, był zajęty zbyt bardzo swymi czarami.

- Tera za to zobaczym co ten płomyk zielonawy ze ciałem zrobi, eee???
Kiełrwij rzucił pytanie po czym chwycił ciało jednego z martwych ludzi. Podniósł je nad głowę, a ze zwisającej ręki odgryzł przy okazji trzy palce... po czym cisnął ciałem w zielony ogień... czekał reakcji... może sie zielony ludek zrobi i jak gobos wyglądał będzie? Kto wie?
 

Ostatnio edytowane przez VIX : 06-06-2013 o 16:01.
VIX jest offline