Rudowłosa dziewczyna buńczucznie rozglądała się po celi. Jej oczy śmiało lustrowały otoczenie, ale bystry obserwator bez trudu dostrzegał kryjący się w ich głębi strach. Była za młoda i za drobna do kopalni - wyglądała na nie więcej niż 16-17 lat i nawet niskim mężczyznom sięgała ledwie do ramienia. Jedynie na krasnoludy mogła patrzeć z góry. Zapewne sama miała świadomość ze w takim miejscu nadaje się najwyżej na czyjąś nałożnicę (i będzie miała szczęście jeśli strażnika) lub... hm... polewkę. Stąd lęk większy niż u reszty nowych więźniów, nieumiejętnie maskowany bezczelną postawą. Mimo to nie wyglądało na to, by własne nieszczęście uwrażliwiło ją na niedolę innych. Na słowa Grimnira rzekła tylko: Czym mamy się martwić? Tu chyba nieczęsto dają mięso do obiadu - i zaszyła się w kącie.
Wyspa, Lanthis, Urghanthyn, stocznia, twierdza, kuchnia, kopalnia, odpowiedzialność zbiorowa - mruczała, starając się przyswoić sobie realia w jakich się znalazła. Waterdeep to to nie było, ooo nie! Że też akurat dziś... znaczy przedwczoraj... kiedy to właściwie było? Mniejsza z tym. Nie trzeba było urywać się ojcu w taką pogodę. Najgorsze, że pewnie stary przez pierwsze kilka dni jej nie szukał spodziewając się, że wróci - jak zwykle. A teraz - czekaj tatka latka, w życiu jej nie znajdzie na tym kamienistym zadupiu. Broń jej zabrali (a dobra była!), od wioseł miała na dłoniach pęcherze jak śliwki, a z tego co widziała praca w kopalni wyglądała tak, że już chyba galera lepsza. Przynajmniej tam by jej nic nie zmiażdżyło. Ani nikt by z niej potrawki nie zrobił - chyba że dla rekinów. Poniewczasie zreflektowała się, że zrażanie do siebie współwięźniów na samym początku nie było dobrym pomysłem. Ale już trudno. I tak, ogólnie rzecz biorąc, była w czarnej, ciemnej dupie - bez szans na wyłganie się z tego interesu.
Ostatnio edytowane przez Sayane : 06-06-2013 o 20:44.
|