Przerażony Jaromir odetchnął tylko na chwilę. Uratowali go, ale jeśli pierwsza bestia, jaką napotkał, jest na tyle mocna, że nie daje rady wbić w jej odsłoniętą szyję sztyletu, do głowy przychodziły tylko najczarniejsze myśli. Raczej instynkt samozachowawczy, niż chłodna kalkulacja zmusiły go do doczłapnięcia do swej kuszy, a następnie wycofania się jak najdalej od wilków. Pewnie krasnoludy też mogły stanowić zagrożenie, gdy było się bezużytecznym. Jaromir przełknął więc mocno ślinę, wyciągnął kolejny bełt i zaczął ładować kuszę. Miał nadzieję, że z tym nie będzie problemu. O ile sztyletem nie bawił się zbyt często, to trzymaną w rękach bronią dystansową tak. Szukał strasznych ślepi, gdzie nie ryzykowałby trafieniem żadnego kompana i wystrzelił. Miał nadzieję, że tym razem nie zostanie ponownie zaskoczony przez wilki, bo nawet nie mógł wymyślić żadnej obrony przed nimi. Po prostu nie miał szans w bezpośredniej walce. |