Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-06-2013, 09:03   #38
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
we współpracy z Neride vel Melisa Stevenson

Жнец zdawał się żyć własnym życiem. Trzeszczał i zawodził wprowadzając w drżenie metalowe ściany korytarzy. Wśród metalowych śmieci i strzępów materii wszędzie pełno było krwi. Jasnym stawało się, że statek nie padł ofiarą zabłąkanego meteorytu. Coś lub ktoś musiał wedrzeć się na pokład i zrobić tą jatkę. Pytanie brzmiało, czy to coś już sobie poszło, czy ciągle tutaj było? Dla bezpieczeństwa należało założyć tą drugą opcję. I jeszcze te zakłócenia powodujące szwankowanie elektroniki i łączności. Jakieś zaburzenia pola elektromagnetycznego?

Z pomiędzy dryfujących śmieci wynurzył się większy obiekt. Skafander. Z zawartością lub bez. Ciężko było ocenić, tym bardziej, że nagle odwrócił się do nich plecami i zaczął kiwać.

Dimitrij podniósł dłoń, dając znać Sanchezowi i Stevenson aby się zatrzymali. Przybliżył dwa palce do szybki hełmu i następnie pokazał na dryfujący kombinezon. Dał im znak “OBSERWUJCIE”. Sam uzbroił lewą rękawicę MODLISZKI w nitownicę i ruszył w kierunku unoszącego się obiektu. Trzymając uzbrojoną rękawicę przy hełmofonie, prawą ręką złapał za ramię i powoli obrócił.

Powolne ruchy w zerowej grawitacji przypominały balet pod wodą. Wszystko było płynne, odrealnione, prawie nierzeczywiste.
Obiekt obrócił się powoli i Petrenko ujrzał rozwaloną, pokrwawioną wizurę hełmu. Przez dziurę widać było resztki tkanki kostnej ze zmiażdżonej twarzy. W tej całej zamarzniętej brei, w jaką zmieniła się twarz trupa, spoglądało na Rosjanina jedno oko. Pozbawione życia, puste, szkliste, jak obiektyw jakiejś nieludzkiej kamery. Martwe spojrzenie wydawało się być Dimitriejowi niezwykle wręcz niepokojące.

Wpatrywał się tak przez chwilę w martwotę oka, nim się w końcu otrząsnął. Przyczyna śmierci była oczywista. Uszkodzenie hełmu. Dekompresja. Omiótł snopem reflektora dalszą cześć korytarza. Przyjrzał się jeszcze raz członkowi załogi Harvestera. Obrócił jego martwe ciało. Nie mógł zrozumieć skąd wziął się jego wcześniejszy, nienaturalny, wymuszony ruch.



W połowie ruchu, w jaki wprawił go Rosjanin nagle stało się coś zupełnie nieoczekiwanego. Ciało gwałtownie zamachało ramionami, a kiedy obrót zbliżał się ku końcowi rozciapierzone dłonie próbowały sięgnąć w stronę Dimitrieja! Martwe oko, nadal martwe, zdawało wpatrywać się w Rosjanina z nienawiścią i żądzą mordu. Z jakąś bezduszną, nieludzką świadomością.

Dłoń Petrenki zacisnęła się mimowolnie. Uwolniony spust pneumatyki z cichym sykiem zaczął wypuszczać nity. Tępe metalowe kawałki wyrzucone z dużą siłą z rękawicy MODLISZKI wgryzały się w głowę japońca z charakterystycznym staccato mlaśnięć. Wybałuszone, nienawistne oko rozbryzło się jak bańka mydlana.



Ciało dryfowało jednak dalej w kierunku Rosjanina, wyciągając w jego stronę szeroko rozcapierzone łapska.

Statek ponownie, wyraźnie zadrżał. Przez pokład przetoczył się kolejny jęk. Niczym westchnięcie wielkiej metalowej bestii.

Usłyszał krzyk Melisy i kątem oka zauważył jej ruch.

- Блять! Zdychaj sukinsynu! - warknął odsuwając się od... no właśnie, od czego? - Nie zbliżaj się do tego! - ostrzegł dziewczynę.

Petrenko rozejrzał się wokół. Wśród śmieci dojrzał płat blachy wyrwanej z jednej ze ścian. Złapał go i cisnął w kosmonautę. Postrzępiony arkusz poleciał wirując wokół własnej osi odbiła się od twardego kombinezonu przesuwającego się w ich stronę truchła, nie czyniąc mu krzywdy. Powoli, niezgrabnie, niemniej jednak nieubłagalnie, zamarznięty człowiek z rozwaloną twarzą, w odszczelnionym kombinezonie, parł na nich, niczym jakiś stwór z dziecięcych koszmarów. Im bliżej był, tym bardziej narastały zakłócenia ich komunikacji i urządzeń elektronicznych. Wewnętrzne wyświetlacze w hełmach co chwila traciły obraz i parametry.

Dimitrij zaklął ponownie pod nosem. Japończyk ja na swój stan przejawiał niesamowitą żywotność. Nigdy nie bił się w stanie nieważkości ale zawsze musiał być ten pierwszy raz. Podpłynął do zombii i zasadził mu cios w brzuch. Uzbrojona w ostry szpikulec rękawica przecięła kombinezon wgryzając się w zmarznięte wnętrzności trupa. Przezbroił rękawicę modliszki na piłę tarczową. Wizg przecinanych kości miednicy i lodu świdrował uszy. Wyszarpnął rękę z ciała. Zamachnął się na zbliżającą się dłoń. Oderwane od ciała palce ruszały się jeszcze gdy odlatywały wgłąb korytarza.

Rosjanin był w amoku. Kawałek korytarza Harvestera stał się dla niego ringiem. Uderzał i ciął, uderzał i ciął. Cios, unik. Trzymaj gardę! Cios, cios, unik. Garda! Pamiętaj o gardzie! Po chwili cały zlany potem zerknął na dzieło swych rąk.

Latające kawałki ciała unosiły się w całym korytarzu. Pot spływał Dimitrijowi po czole na oczy. Podkręcił klimatyzację w skafandrze.

- Да. No to możemy ruszać dalej.

- Prowadź - usłyszał słaby głos Melisy.

Petrenko nie był pewien. To wszystko co działo się wokół nie było normalne. Nie był przekonany, czy powinni. Wątpliwości te zresztą miał od samego początku, lecz z każdym pokonywanym metrem korytarza pogłębiały się.

- Możemy jeszcze zawrócić - spojrzał w zawaloną latającymi śmieciami część korytarza, którą mieli pokonać. Sam jednak nie wierzył w to co mówił. Czekał na potwierdzenie. Jakie mieli w końcu wyjście?

- Nie mamy gdzie zawrócić - potwierdziła, to co już wiedział.

Westchnął i nie oglądając się już więcej ruszył wzdłuż korytarza.

Im bliżej pomieszczenia sterowni byli, tym dziwniej się czuli. W słuchawkach swoich hełmów słyszeli wyraźnie szepty. Nieznanych sobie ludzi, ale i też takich, których nie spodziewali się usłyszeć. Zmarłych członków rodziny, dawno porzuconych partnerów, kolegów i koleżanek ze szkół i zapomnianych miejsc pracy. Szum przypominał echa jakiegoś zgromadzenia. Co jakiś czas nad dziwaczne omamy wybijał się jeden, wyraźnie rozpoznawany, należący do kobiety głos.
- Uciekajcie.
Znów szepty i znów ten sam głos.
- Uciekajcie.
Natarczywy, niczym niechciany wyrzut sumienia.

- Еб твою мать! - warknął. Zwidy zaczęły działać mu na nerwy. Czuł się jak po pokaźnej dawce siwuchy. Z tym, że po alkoholu wizje nigdy nie były takie wymowne i realne. Coś oddziaływało na ich umysły, grzebało w ich mózgu a to się Dimitrijowi nie podobało.


- Co tu się do diabła dzieje? Słyszycie to? - w głosie Melisy wyczuł lekkie przerażenie..

- Я слышу! Słyszę, słyszę. Coś grzebie nam w mózgach. Masz pojęcie co to może być?

Jedno skrzyżowanie przed drzwiami do sterówki natknęli się na kolejną przeszkodę. Gródź ciśnieniowa. Zamknięta najwyraźniej na głucho. Jej powierzchnię znaczyły plamy czegoś, co wyglądalo na krew, a panel sterowania ktoś pieczołowicie rozwalił w drobny mak.

Mechanik spojrzał na pozostałych starając się wyczytać w ich oczach zwątpienie czy przyzwolenie. Przyjrzał się panelowi dokładniej. Był ciekaw, czy uda się otworzyć grodź za jego pomocą. Jeśli nie, to pozostał jeszcze system awaryjny.

- Może przesadzam, ale ktoś wyjątkowo nie chciał, żeby te drzwi można było otworzyć... Musimy być ostrożni

W odpowiedzi na apel lekarki potraktował panel pięścią. Niezawodny sposób, żeby przywrócić coś do życia... lub wykończyć całkowicie.

- I co? Naprawiłeś?

~ От женщины - pomyślał gdy panel nie zareagował na jego sugestię.

- Нет! - kopnął w grodź dla pewności. - Bambus - rozejrzał się za milczącym towarzyszem - przydałbyś się w końcu na coś. Potrafisz coś temu zaradzić?
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline