Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-06-2013, 11:20   #5
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Sara Thorne była naprawdę ładna, nawet jeśli nie uśmiechała się na co dzień. Dość wysoka i dobrze umięśniona jak na kobietę. Wyglądała raczej młodo, ale zdecydowanie była dorosła. Miała pełne, przyciągające uwagę kobiece kształty, a przy tym obywała się bez żadnych oznak nadwagi. Obrazu dopełniały czarne, sięgające łopatek, starannie spięte włosy i szare oczy.
Przeniesienie do Kartelu było dla niej trochę podejrzane. Do takich, dość nieoczekiwanych i znaczących zmian, zawsze były jakieś konkretne powody, o których Sara oczywiście nie została poinformowana. Zapewne nigdy się nie dowie, albo powiedzą jej w odpowiednim czasie, więc postanowiła nie zaprzątać sobie tym zbytnio głowy, a jedynie przyjąć nowe wyzwanie jak należy.
Osobiście nie była jednak zachwycona tym wszystkim. Przeniesienie do Kartelu, to trochę co innego niż zwykły transfer do innej jednostki. W korporacji miała już stopień oficera, swobodę działania w jej prywatnych sprawach i wszystko jej się układało. Tutaj natomiast, nie wiedziała jeszcze z czym się spotka, a chwilami miała nawet wrażenie, że przyjdzie jej zaczynać od początku - oczywiście tylko w pewnych kwestiach.
Inną sprawą był jej nowy mundur. Czy naprawdę nie mieli lepszych? Damskich? A może celowo jej to dali? Nie była ona jednak typem osoby, która psioczy z byle powodu, a wiedziała też, że sprawianie problemów szkolącym, zwykle nie wiąże się z niczym dobrym. Wzięła więc co dali i wszelkie komentarze zachowała dla siebie.


Sprawdziany wydolnościowe, nie były dla niej aż tak trudne. Była w pełni sprawna fizycznie i miała dobrą kondycję, a w jej przypadku była to kwestia nie tyle wyszkolenia, co wręcz wychowania. Podczas tych sprawdzianów dawała z siebie wszystko nie oszczędzając potu, czy bólu mięśni. W normalnych okolicznościach powinna wypaść sporo powyżej przeciętnej, zdawała sobie jednak sprawę, że mogło być różnie, skoro znajdowała się wśród dobrze wyszkolonych i doświadczonych żołnierzy. Musiała poczekać na przedstawienie wyników, zakładając oczywiście, że takie coś będzie miało miejsce.
Podczas kilkunastominutowej przerwy na prysznic, okazało się, że dla kobiet przewidziane było osobne pomieszczenie z natryskami. Sara była z tego co najmniej zadowolona.
Potem nastał czas na ćwiczenia praktyczne z użyciem różnego rodzaju broni. Pierwsze, nie stanowiły dla niej wielkiego wyzwania. Naprawdę profesjonalnie posługiwała się bronią krótką i po tym co sobą zaprezentowała spodziewała się znaleźć na czele wyników. Sprawdzian bardziej praktyczny niż strzelanie do tarcz, obejmujący realistyczny teren i przeciwników, przeprowadzony był w parach. Nie wyznaczono dowódcy w tych składach, ale ponieważ Sara trafiła na innego Bałhańczyka, mogła przejąć tę rolę, w efekcie czego dobrze się zgrali. Rzucanie granatów treningowych było nadzwyczaj proste i tylko ranni lub kontuzjowani mogliby sobie z tym nie poradzić. Sprawdzian walki bronią białą, był już bardziej wymagający i w tym przypadku Sara czuła, że dobrze by było zaprezentować więcej niż jej się udało. Nadrobiła to podczas strzelania z karabinu snajperskiego, gdzie po prostu wymiatała, szybko i celnie trafiając w pojawiające się w polu widzenia manekiny, przedstawiające Nekromutantów i Orzywieńców. To nie tylko poszło jej najlepiej, ale i dobrze się przy tym bawiła. Z bronią ciężką, od razu wiedziała, że wypadła słabo. Podczas tego testu, tylko z wyrzutnika granatów potrafiła skorzystać bezbłędnie, zaś podczas strzelania serią ledwo sobie radziła z dużym odrzutem Deathlockdruma i znacząco wpływało to na jej celność. Juror obficie komentował jej wystąpienie, ale CKM nie był wyposażony w tłumik, więc Sarze szumiało coś w uszach i tylko na końcu wypowiedzi usłyszała o "pizdach, a nie żołnierzach zagłady". Mogła więc śmiało uznać, że w ocenie słownej nie było nic co chciałaby usłyszeć.

Po kolejnym prysznicu przyszedł czas na badania. Były one dość mocno uciążliwe, a niektóre instrumenty medyczne zostawiały po sobie wrażenie, że przebadanemu przydał by się lekarz. Ogólnie rekruci mieli jednak więcej swobody, przez większość badań nie musieli robić nic konkretnego, ani skupiać swojej uwagi na niczym konkretnym. Rzucane na Sarę spojrzenia innych rekrutów w niczym jej nie przeszkadzały, wręcz przeciwnie - schlebiało jej to, choć oczywiście tego nie okazywała. Denerwował ją tylko jeden rudzielec, który ewidentnie przesadzał nieomal nie spuszczając z niej oka.
- Co się tak gapisz? - powiedziała do niego w pewnym momencie, wyraźnie rozdrażnionym głosem.
- Podziwiam twoją urodę, moja piękna - odpowiedział nie skrępowany jej uwagą młodzieniec.
Sara skrzywiła się i pokręciła głową, nie mając ochoty się z nim użerać. Podobnie jak z badaniami, nie można było nic konkretnego z tym zrobić i trzeba się było zwyczajnie przemęczyć.
Na deser drugiego dnia ich pobytu w Heimburgu, zostały testy psychologiczne. Tak samo uciążliwe i przedłużające się jak badania, choć na szczęście zajmujące całą uwagę. Sara musiała skłamać kilka razy, gdyż wiedziała, że to co ona by zrobiła w danej sytuacji, było nie do przyjęcia. To jak wypadnie, pozostawało tajemnicą.


Niewiele im zostało czasu wolnego przed ciszą nocną. W zupełności powinno było jednak starczyć na prysznic i kolację. Niestety nie miało być tak miło i spokojnie jak Sara się tego spodziewała. Ledwo co wyszła z szatni, jak spotkała na korytarzu rudego młodzika.
- Witaj moja piękna, czekałem na ciebie - powiedział szczerząc do niej zęby.
- A niby po co? - odpowiedziała pogardliwie, ruszając w stronę kantyny.
- Aby ci towarzyszyć, noc się dopiero zaczyna - powiedział szybko ją doganiając i zrównując się z nią w marszu.
- Obejdzie się - odparła krótko.
- Zmierzasz na kolację moja piękna? To ja stawiam - kontynuował, zupełnie nie zwracając uwagi na jej odmowy.
- Wyżywienie mamy zapewnione - stwierdziła krótko, rozdrażnionym już głosem.
- W takim razie wymyślę coś innego, aby umilić ci wieczór - szedł w zaparte, szczerząc do niej zęby.
Miała powiedzieć, że najbardziej umilił by jej wieczór jakby sobie strzelił w łeb, ale darowała już sobie ograniczając odpowiedź do skrzywienia się, gdyż w tym właśnie momencie dotarli do kantyny.
Zgromadziło się tam już niemałe towarzystwo i choć ona budziła wśród nich pewne zainteresowanie, tak sama nie zwracała na nikogo specjalnej uwagi, a już najmniej na tego, który jej towarzyszył. Na kolację wzięła sobie niemały kawał mięsa i coś co zapewne było sałatką z buraków, z dodatkiem innych warzyw. Usiadła przy jednym z wolnych stolików, niestety natrętny rudzielec nie odpuszczał i najzwyczajniej dosiadł się zajmując miejsce na przeciwko niej.
- Usiądź gdzie indziej! Na twój widok tracę apetyt - powiedziała wyraźnie niezadowolona.
- Ależ oczywiście - odpowiedział w pierwszej chwili, wstając i zabierając swój talerz. Przez moment Sara myślała, że wreszcie dotarło coś do jego rudej i pustej głowy.
- Ja też na twój widok mam na myśli inne rzeczy niż jedzenie - rzucił przesiadając się na miejsce obok niej.
Sara tylko westchnęła ciężko. Jak można było być tak upierdliwym i nie rozumieć jak się do niego mówi?
- Jest jakaś muzyczka, to będziemy mogli zatańczyć sobie po kolacji, moja piękna - kontynuował bardziej stwierdzając niż pytając. Faktycznie coś grało cicho przez komunikator, nie mniej jednak Sara nie miała zamiaru z nikim tańczyć, a już na pewno nie z nim.
- Nie - odpowiedziała krótko, zaciskając pięść na widelcu. Przez moment chciała wbić mu go w gardło, ale powstrzymała się. Zdawała sobie sprawę, że nie może tego zrobić, zwłaszcza na oczach zgromadzonych w kantynie osób.
Rudy coś do niej mówił, chyba coś opowiadał, ale ona kompletnie go już nie słuchała. Zabrała się za jedzenie, wiedząc że im szybciej zje, tym szybciej będzie mogła zmienić towarzystwo.
W pewnym momencie, kątem oka dostrzegła, że jej "sąsiad" zaczyna się bujać na krześle. Tak się zdawało w pierwszej chwili, ale wydawany przez niego dźwięk i wyprostowane do góry ręce jasno świadczyły, że się przeciągał. Albo udawał, że to robi.
"Co to, to nie!" - pomyślała natychmiast Sara. Najstarszy numer, aby objąć dziewczynę ramieniem. I on, ten pajac, chciał go zastosować wobec niej. Niedoczekanie!
Nie tracąc ani sekundy, mocno popchnęła oparcie krzesła na którym siedział, tak że z hukiem i następującym po nim jękiem, małolat przewrócił się na podłogę. W kantynie bez trudu dało się usłyszeć śmiech ludzi, zaś na twarzy Sary zagościł lekki uśmiech triumfu i kobieta ponownie zabrała się do jedzenia.
- Hoho, zgrywasz trudną do zdobycia. To zapowiada się bardzo ciekawie - powiedział niczym nie skrępowany rudzielec, wracając na swoje miejsce i wyszczerzył do niej zęby.
Sara zaliczyła facepalma.
 
Mekow jest offline