-Z południa. Bardzo dalekiego południa- dodała po chwili namysłu. Spojrzała krótko na jedną z kelnerek i zamówiła kawę. Gdy dziewczyna odeszła spojrzała sie spowrotem na Nathaniela. - Pewnie nie umywa sie do arabskiej, ale lepsze to niż nic...
-Wole herbate-Wskazał kubek przed sobą - Zresztą Sokrates także. Południe, to dosyć daleko stąd co cie sprowadza w tak dalekie strony od domu? Praca , pieniądze, miłość?
- Szukam dawnej przyjaciółki. Choć teraz pewnie moje poszukiwania zostaną przerwane. Ale trudno, powiedzmy że... ona ma dużo czasu. - wzruszyła ramionami.
-Powiedzmy że zabrzmiało troche dziwnie w twoich ustach Shan. A dlaczego go ma tak dużo? - Wziął drewnianą łyżeczkę i nabrał troche herbaty na nią i podał Szczurkowi. Z zaciekawieniem wyczekiwał odpowiedzi, patrząc jak "Młody" spija napój
- Jak każdy elf. Żyje przecież dłużej... - odpowiedziała spokojnie. Zaczęła obserwować Sokratesa pijącego herbatę. Na jej ustach ponownie zagościł lekki uśmiech
-Widze ze go polubiłaś- Wskazał brodą Sokratesa - I chyba jest on jedną z niewielu rzeczy które wywołuja na twoich ustach tak szeroki uśmiech - usmiechnał sie do niej także szeroko.
Drgneła lekko i zaśmiała sie. - Lubie zwierzęta. Można z nimi złapać naprawde dobry kontakt. Są czasem lepszymi towarzyszami niż ludzie. I moga nam pomagać nawet po śmierci - pogłaskała znacząco swój płaszcz
-Coś mi mówi ze 'Młody' jest troche za mały na pomaganie po smierci. a co do bycia przyjacielem to masz racje nie ma ze mną mych dawnych druhów tylko on- Pogłaskał Sokratesa po pyszczku.
-Hm.... - mrukneła ponownie.
-Prosze, - podał Shanie szczurka - Widać ze cie lubi, mozesz go potrzymać. Lubi siedziec na ramieniu, lub wsród włosów
Wzięła zwierzaka z uśmiechem i od razu wpuściła na swoje ramię. - Dzięki - powiedziała z prawdziwa wdzięcznością. W jej głosie zabrzmiała nawet nutka sympatii.
-Ale nie nazawsze- To mój jedyny przyjaciel - Pomyślał - Jedyny jakiego mam.Przeciągnał sie. Dopił Herbate i pomyślał ze najwyzszy czas coś zjeśc wycianał z plecaka troche czekolady. Przypomniał sobie ile sie jej naszukał na ulicach imperium.... Ktore go zdradziło.. Potrał czoło ręką i przysunął Kawałki czekolady w strone Shan... - Częstuj sie, jeżeli masz ochote
Skinęła mu głową i poczęstowała sie. Gryząc powoli kostkę czekolady obserwowała szczurka łażącego po jej ramionach.
Sposępniał na twarzy, zatapiając sie w swoich rozmyślaniach co jakis czas spoglądał na piękna kobiete i na jej nie typowa urode, a po chwili na Sokratesa baraszkujacego na jej ramieniu. Podrapał sie po szyi Gdzie miał wytatuowanego orła to jedyne to mu pozostało z poprzedniego zycia. Jedyne ....
Spojrzała na mężczyzne uważnie, pytająco, jakby nie chciała marnować słow.
Podchwytujac jej spojrzenie - Odział orłów, trzeci batalion imperialnej gwardi, doborowy odział żołnierzy dla których wolnośc i ojczyzna były wszystki- Wyjął miecz i wycelował w nią. Ostrze lsniło w blasku słońca wpadającego przez okno.
Nawet nie drgnęła gdy końcówka ostrza zawisła przed jej twarzą. Spojrzała na mężczyznę. Nigdy nie słyszała o tym oddziale, wiec nie wiedziała co powiedzieć.
-Przeczytaj co jest na mieczu -Położył go na stole, by mogła dostrzec Zdobiony bojowy miecz z wygrawerowanym orłem na ostrzu i słowami "Za wolńość... Za ojczyznę..". - Zdradzili nas sojusznicy. Wracalismy z kazdej operacji cało co przełożonym wydało sie podejrzane, Ktos puścił plotke o konszahtach z demonami, podchwycili to kapłani Sigmara. "Odział ma być wtrącony do więznienia i stracony o swiacie". Tak Bramiał wyrok na nasze dusze- Mówił ze smutkiem w oczach w zimnych blekitnych oczach widać było ból - Popełnili bład zamykając nas razem. Ucieklismy.... Zyje tylko ja...
Patrzyła na niego uważnie przez całą opowieść, wysłuchała każdego słowa. Gdy skończył położyła mu lekko dłoń na ramieniu pocieszajacym gestem. - Przykro mi - powiedziała. Wiedziała ze są to tylko słowa, ale nie raz widziała jak komuś pomagają. Nigdy niezrozumiała czemu, ale miała nadzieje ze i jemu pomogą. Chwilkę zagapiła sie na jego oczy, po czym odwróciła wzrok. - Ty żyjesz, dziei temu oni żyją wraz z tobą...
-Błąd w rozumowaniu wiesz co ich zabiło... - Zrobił krótką przerwe jakby próbował zebrać myśli - Magowie, ci co myśla że skoro umieja sie bawić mocą to są lepsi. Wytropili cały odział i wyrżneli w pień jeden po drugim w przeciągu dwóch lat. Zostałem ja i on- dotknął szczurka niechcacy muskając policzek Shan. - Nigdy im nie zaufam szanuje ich ale nie zaufam i nigdy nie pomoge.
Pokiwała głową, i mimo iż zauważyła lekki dotyk Nathaniela nie zwróciła na to uwagi. - Mój ojciec też nie ufał magom. Dogadalibyście sie...- powiedziała smutno. - ale to inna historia, teraz sa inne sprawy... - zakończyła temat.
__________________ Każdy powinien mieć motto.
Nawet jeśli jest dziwne:
"I'm greedy, not stupid..."
Widzicie? |