Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-06-2013, 18:00   #7
Aegon
 
Reputacja: 1 Aegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwu
Sukkub ryknęła rozjuszona i pobladła gwałtownie, widząc zmierzającego w jej stronę Travika. Widząc to wkurwiony Gelbalain stanął a następnie zdetonował kulę ognia na niebie znacząco wrzasnąwszy:
-Obie strony stop

Travik szedł dalej w stronę demonicy, a na jego twarzy pojawił się wyraz ponurej determinacji, pozbawiony kompletnie emocji. Zapowiedź śmierci. Wielu było potężniejszych od Travika, szczególnie na tym planie. Ale nie było wielu śmiertelnych, którzy gotowi byli mu sprostać.

- Daj mi dobry powód - uniósł miecz w Karzącej Postawie, zbliżając się do powalonej na kolana sukkibicy.

- W-wy... WY BARBARZYŃCY! - krzyknęła na nich i się rozpłakała. - Z dobrego serca zapraszałam w swoje progi, mimo że nie okazaliście mi należnego szacunku i tak się odpłacacie?! - łkała.

- To dobry powód - jakby nigdy nic, Travik opuścił miecz, zastanawiając się nad tymi słowami. Była sukkubem, ale czy zrobiła im coś naprawdę złego?

- To teraz chciałbym wiedzieć. Jesteśmy kumpalmi... więc czemu debile zamiast nam zaufać wpierdoliliście monolitem na budynek, w którym bylismy? Ha?

- To nie ja - wojownik spojrzał wymownie w czerwone niebo.

- Bo doskonale wiedziałem gdzie byliście - stwierdził Faust. - Te oczęta były moje i dzięki nim się upewniłem, że nic wam nie będzie. Teraz pozwólcie mi mówić...

- Nie, zrobiłes i powiedziałes juz dziś dość. Więc bądź łaskaw teraz się w końcu na chwilę zamknąć - wywarczał Gelbalain z całych sił hamujac swoją wściekłość.

- Nie, Gelb, pozwól mu mówić - Travik nie odrywał spojrzenia od sukkubicy. - Najlepiej niech każdy się wypowie. Mamy demokrację, bądź co bądź.

- Travik, znasz mnie. Ten palant nawet nie był w stanie zaufac że wiemy co robimy. Po tylu cholernych latach. Więc nie mów mi że mam teraz słuchac co on mówi. Bo bogowie mi świadkiem nie ździerże.

- Zachowuje się jak podlotek - Travik zrezygnowany oparł miecz o ziemię. Jego komentarz był ostatnim, którego można było spodziewać się z jego ust - Obaj się zachowujecie. Jesteśmy sojusznikami, nie powinniśmy zrzucać na siebie wielkich kamieni ani siebie uciszać, ale przede wszystkim, w środku misji nie powinniśmy o tym dyskutować i się przekrzykiwać.

-Zachowuje sie jak ktos kogo przyjaciele najwyraźniej olali - odwarknął Gelbalain.

-Wstań - “rozkazał” Faust Lady Balhior, chwilowo nie mieszając się do dyskusji

- I wtedy niewinne łzy demonicy zrosiły zielony kobierzec. - Dyktował Filut. - A ciałem sukkuba wstrząsnęły spazmy płaczu, że nie mogąc spocząć w ramionach swego kochanka, musiała wysłuchiwać gdakań skretyniałych kogutów.

- Eeee... Mistszu. Coś mi się tu nie zgadza...

- Masz rację, skretyniały idiota brzmi lepiej. Nazywajmy rzeczy po imieniu.

- Nie to... chodzi mi o... o... zielony ko-bie-rzec. Tu chyba czegoś takiego nie ma...

Czarodziej uniósł nieznacznie brew, objął swym wzrokiem okolicę, po czym jednym ruchem dłoni zamienił grunt pod stopami w miękką trawę upstrzoną srebrnymi kroplami porannej rosy na której tańczyły świetliste reflekty słońca. Za plecami zebranych niespodziewanie wyrosły antyczne ruiny w których prym wiodły spowite gęstym bluszczem kolumny. Smętny krajobraz przysłoniły rozłożyste akacje i cedry. Nawet niebo nabrało bardziej błękitnych barw. Wszystko to oczywiście było iluzją, niemniej jednak stanowiło miłą odmianę od monotonii królującej w Otchłani.

- Ta... tu masz rację Randalu, do chwil takich jak ta trzeba odpowiedniej scenerii...

- Właśśściwie miałem na myśli...

- A ujrzawszy łzy na gładkich policzkach uroczej demonicy, Wielki Filut poczuł ukłucie żalu i postanowił...

- Pospiesyc jej z pomocą?

- Nie! Nie w tej bajce. Postanowił... wesprzeć ją duchowo. Tak napisz.

Leador, który nie mógł już dłużej słuchać Filuta, wyczarował naprędce iluzję śnieżek, które spadły na czarodzieja, przy okazji pokrywając trawnik białym puchem.

- Śnieg? - Parsknął oburzony Filut. - Daj tym prostakom bawić się splotem, a co Ci wyczarują? Śnieg. Jakby go za mało na Północy było. Totalny brak finezji.

Widząc, że Faust nawet nie słucha kłótni Gelbalin podszedł do niego i z całej siły uderzył go w twarz, powalając na ziemię, po czym zapytał - Słuchasz co mówię czy masz mnie nadal w dupie?
Faust stęknął przykładając dłoń do obitej szczęki. Zdziwił by się bardzo, że wyczuwa pod palcami miękką trawę, ale teraz skupiał bardziej uwagę na towarzyszu, oceniając, czy ten już wyładował swój gniew.
Gelbaial błyskawicznie posłal na niego lekkie uzdrowienie po czym spytał:

-Czemu mi do cholery nie zaufałeś, co?

- Możecie skończyć te swoje wieczne przekomarzania? - spytał Thazar. - [i]Znowu się wpakujecie w jakieś kłopoty. [./i]

-Takie przekomarzanki bardzo robią relacją między przyjaciółmi jeśli, ostatecznie, kończą się wyjaśnieniem wszystkiego, najlepiej przy kielichu.- odpowiedział Faust najpierw aasimarowi.

Gelbalain wolno skinął głową.

-Zaufanie to znacznie bardziej skomplikowana kwestia niż się ludziom wydaje. - zaczął powoli Jonnathan wstając -Czy ufam w twe dobre chęci? Oczywiście. Czy ufam w twoje umiejętności? No ba! Czy ufałem, że wierzysz, iż sobie poradzisz? Nie miałem co do tego żadnych wątpliwości. Ale chodzę po tym świecie dwa razy dłużej niż ty, a w kłopoty pakuję zapewne ze trzy-cztery razy. Nie zrozum mnie źle, to nie jest tekst w stylu “milcz młodzieńcze, starszyzna przemawia”. Chodzi o to, że już kilkukrotnie niepotrzebnie otarłem się o śmierć zwiedziony przez urocze spojrzenia lub niedoceniwszy przeciwnika. Kilku mych dawnych wrogów zgładziłem przekonując ich o własnej słabości lub wbijając nóż w plecy gdy się tego nie spodziewali. Zbyt dobrze wiem na ile sposobów można by nas wszystkich spętać jeśli by się nas zebrało we wcześniej przygotowanym miejscu. To nie kwestia zaufania, a bezpieczeństwa. Wolę byście nosili w sobie żal do mojej osoby za ten “brak zaufania”, niż bym ja miał nosić w sobie żałobę po którymś z was. Z wielką chęcią podyskutuję o tym szerzej przy butelce przedniej brandy, ale teraz jesteśmy w robocie, a obok nas płacze kobieta, możemy to odłożyć na kilka godzin?

- Ehhh. Doceniam to, naprawdę i przepraszam za cios. Ale zastanów się. Ja i Filut może i jesteśmy lekko...hmm...pozytywnie nadpobudliwi i... oryginalni ale nie ejsteśmy durniami. Jeśli mówiłem że mogę stamtąd wyjść to mogę. Ale dobra. Moja propozycja jest taka, grzecznie przepraszamy panią zamku za nadpobuliwość i rozwałkę być może bez potrzeby, zabieramy pieska i odbudowywujemy dach w ramach przeprosin i byśmy wszyscy, w tym ja zapamiętali by nie robić pewnych rzeczy pochopnie. Zaakceptujesz to... i czy ty to Pani zaakceptujesz? zaproponował spoglądając tak na Fausta jak i Lorda Balhiora. Jednak “Lord” zbyt zajęty był łkaniem i przecieraniem oczu, żeby w ogóle usłyszeć pytanie.
Faust machnął ręką na przeprosiny za cios.

- Mniej lub bardziej należało mi się - stwierdził i dał kontynuować. Słuchając o odbudowie zamku zmrużył lekko oczy ale natychmiast odzyskał neutralny wyraz twarzy.

- Nie zwykłem oddawać przysług demonom. Najwyżej rządać i zmuszać je do posłuszeństwa. Raz czy dwa układać się z potężniejszymi. Ale dobrze. Jeśli sukkubica przysięgnie, że nie podejmie względem nas żadnych wrogich działań, zarówno bezpośrednich jak i nie, oraz pozwoli przebadać fortecę wieszczeniami i skanami magicznymi to... zgodzę się. Nie będę się cieszył, ale skoro taka jest twoja wola. - wzruszył ramionami na zakończenie, a a to zdanie o przysiędze nieagresji mówił głośniej, tak by zainteresowana słyszała.

- Więc Pani, wybaczysz nam i zapomnimy o tym głupim cyrku? - zapytał mag, podajac jej wyprana chusteczkę trzymaną na takie okazje.

-Lady Balhior! - Faust podniósł głos chcąc zwrócić na siebie uwagę demonicy o zdumiewająco ludzkiej psychice. Intrygowało go jej zachowanie i w zasadzie było to jedynym argumentem na rzecz zdrowego rozsądku Filuta i Gelbalaina, bo zdawało się, że ją znali.

Sukkub chlipnęła cicho i zamolkła, unosząc głowę. Rozejrzała się, po czym mętnym spojrzeniem obdarzyła Gelabalaina i mrugnęła zdumiona na widok chusteczki, jednak przyjęła ją i otarła łzy, oddychając głośno, jakby usiłowała się uspokoić.

Gelbalain zaś wyszeptał cicho do umysłu zdziwionego na twarzy Fausta: -Filut byłą spotkał, a ty jej musisz chatę rozwalać?

-Na przyszłość wprost tłumaczcie, że znacie daną osobę. Jak Filut wypije to WSZYSCY są jego najlepszymi przyjaciółmi.

- Lady Balhior. Pani. Zdejmę teraz zaklęcie z ciebie, ale nie z twojego pupilka. Liczę na twój rozsądek i że nie spróbujesz tego wykorzystać, bo moje następne zaklęcie nie będzie obezwładniające.

- Wykorzystać?! - oburzyła się. Zacisnęła wargi. - Jakbym chciała waszej krzywdy, magu - to słowo wypowiedziała z niesamowitym przekąsem - to nasłałabym na was moje psy obronne, które stoją o tam! - Machnęła ręką w stronę wejścia do twierdzy, gdzie znajdowały się dwa żelazne golemy.

“Wtedy zniszczyłby je mój monolith” miał ochotę powiedzieć Faust, ale się powstrzymał. Mimo to przypomniał sobie, dzięki temu o tym, że władca planu ziemi.

-Odejdź. - niedbale machnął ręką w kierunku przywołańca i monolith zmienił się w zwykłą bryłę ziemi, która natychmiast rozsypała się pod wpływem grawitacji.

- To co, wybaczysz nam proszę, piękna pani? Weźmiemy pieska, znajdę troche roboli i się przywróci okolice do stanu pierwotnego - zaproponowal Gelbalain na wypadek gdyby wcześniej go nie usłyszała.

- C-co?! - zawołała zdumiona, spoglądając na swojego pupila. - Nie mogę go wam oddać! Jeszcze nie jest wytresowany! - Popatrzyła w jego stronę srogo, w wyniku czego “piesek” zaskomlał. - Wyraźnie powiedziałam: broń mnie. Tak powiedziałam. Nie kazałam ci atakować. - Nie podnosiła głosu, jednak czaiła się w nim istna furia.

- A czego brakuje by został wytresowany do końca? - zapytał zaciekawiony tonem mag.

- Więcej treningu - odparła rzeczowym tonem.
 
__________________
"Gdzie pojawiła się pierwsza pierwotna komórka, tam i ja się pojawiłem. Kiedy ostatnie życie czołgać się będzie pod stygnącymi gwiazdami, tam i ja będę."
Aegon jest offline