Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-06-2013, 20:01   #48
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Bezhaltag, 29 Nachhexen
Ranek


Zdecydowana większość z nich błyskawicznie podjęła decyzję co robić i ostatecznie nikt też nie pozostał w miejscu. Przy czym trzeba oddać prawdę, jasno dającą do zrozumienia, że ratowanie życia ludzi na barce stanowiło raczej sprawę poboczną w obliczu dwóch uciekinierów. Ludzi, którzy mogli coś wiedzieć i rzucić więcej światła na wydarzenia w dokach. Mimo jedna tej szybkości w decydowaniu, uciekinierzy zdołali wyrobić sobie całkiem sporą przewagę, co sił w nogach pędząc w stronę "Czystej Świni", na ukos przecinając równoległą do rzeki ulicę. Wypuszczony Rex pognał za nimi długimi susami, a za psem pobiegli również pozostali. Almos zdjął łuk z pleców i nałożył strzałę, wypuszczając ją, zanim podpalacze zniknęli im z oczu. I trafił, dowodząc, że czegoś się jednak na tych równinach nauczył! Pocisk wbił się w ramię uciekiniera, który krzyknął, ale nie zwolnił.
I wkrótce obaj wpadli do środka karczmy, zatrzaskując jej drzwi tuż przed pyskiem warczącego i szczekającego psa. Ten wpadł na przeszkodę i odbił się od niej. Mężczyźni zyskali kilka sekund, potrzebnych do tego, by biegnący na przedzie stawki Ekhart i Klaus dotarli do wejścia i otworzyli je. Almos i Irmina, poprzedzana przez Hansa badającego przejście pod kątem ewentualnej zasadzki, dobiegli trochę później.
Wszyscy wtoczyli się do środka, napotykając kilka nieprzyjaznych twarzy...


Hanna i Thomas zmagali się w tym czasie z jakże innym problemem, biegnąc ku płonącej coraz mocniej barce. Cumowała niedaleko muru, trap najwyraźniej został zrzucony, zapewne przez podpalaczy, więc najpierw trzeba było brodzić w płytkiej wodzie, a raczej szlamie i błocie pokrywającym brzeg rzeki. Za to dzięki temu służka bez przeszkód namoczyła swój płaszcz wodą, robiąc z niego znacznie lepszy przyrząd do gaszenia pożaru, a akolita z trudem dźwignął trap i położył go na miejsce. Dzięki temu mieli już dostęp do pokładu i to do tego fragmentu, którego jeszcze ogień zupełnie nie pochłonął. Widać było, że położony został dalej, w pobliżu przybudówki i zejścia pod pokład, przez co zupełnie odciął drogę osobom w środku. Teraz już wyraźnie słyszeli dobiegający stamtąd, pełen paniki kobiecy krzyk. Kupca przez chwilę nie było nigdzie widać, ale zaraz wybiegł z jednego z gospodarstw, targając ze sobą nie tylko dwa wiadra, ale także kobietę i dwójkę nastolatków do pomocy.
Zresztą nie przestawał krzyczeć, przez co zainteresowanie wydarzeniem mogło tylko wzrosnąć.

Nie zmieniało to jednak faktu, że na tę chwilę Elberg i Goethe pozostawali sami. Dziewczyna od razu zaczęła uderzać płaszczem, niewątpliwie niszcząc swoje ubranie, ale za to notując pewne sukcesy. W miejscach, które pokrywała mokra tkanina ogień gasł i nie wracał zbyt szybko. Mimo tego oczywisty był fakt, że sama nie da rady nawet przedrzeć się do nadbudówki. Akolita tymczasem odnalazł wzrokiem pustą skrzynkę, od biedy mogącą posłużyć za prowizoryczne wiadro. Brodząc po kolana w wodzie mógł jej nabrać i wytężając wszystkie siły, chlusnąć na pokład, prosto w płomienie. Po kilku takich ruchach zasapał się mocno, za to przynajmniej nie musiał czuć się bezużyteczny... a taki właśnie byłby na pokładzie, o ile nie chciałby rozebrać się ze swoich szat.

Kilka chwil później nadbiegł zdyszany kupiec, wraz z kilkoma innymi osobami. Szybko zaczęli napełniać wiadra i podawać tak, by można było wylewać wodę w najbardziej potrzebne miejsca. Poza tym kupiec również zdjął swój płaszcz i za przykładem Hanny namoczył go, próbując dusić płomienie w ten sposób. Teraz już szło znacznie sprawniej. Najważniejsza była nadbudówka, płonąca już mocno, ale wiadrami i mokrymi ubraniami udało się oczyścić wyjście z niej.
- Frida! Bierz dziewczyny i uciekaj! Zostaw wszystko!
Mężczyzna zapewne wołał do swojej żony, która zresztą wybiegła, ciągnąc za sobą dwie dziewczynki mające po około dziesięć lat. Wszystkie owinięte były kocami i wyskoczyły na zewnątrz, krztusząc się od dymu.
Ostatecznie mokre drewno, wspomagane przez coraz liczniejszą grupę ludzi, dogasiło pożar zupełnie. Niestety sama barka wymagała po tym napraw. Thomas i Hanna byli zbyt nieliczną grupą, by powstrzymać ogień już na początku, ale kupiec i tak do nich skierował swoje kroki, gdy już było po wszystkim i rozmówił się już z żoną.
- Dziękuję wam za pomoc. Jestem Adolphus Stark. Bardzo dziękuję. Może pójdziemy na jednego? Przyda się nam wszystkim.
Otarł pot z czoła. Cóż, faktycznie zasłużyli. Stary akolita słaniał się na nogach, jego stare ciało nieprzyzwyczajone było do takiego wysiłku. Hanna była czerwona na twarzy od bliskiego kontaktu z płomieniami, ale poza tym nic jej nie było. Tyle, że straciła płaszcz, dziurawy obecnie w wielu miejscach.


...twarzy, które zwróciły się ku nim niemal jednocześnie, ale nie ruszyły ze swoich miejsc przy stolikach. Już od dawna wiedzieli, że była to oberża odwiedzana przez wszelkiej maści bandziorów, a przecież swój swojego nie zdradzi. W milczeniu przyglądali się jak Rex szybko łapie trop i pędzi przez wspólną salę. Barman wypadł z zaplecza, ściskając w ręku ścierę.
- Co tu siÄ™ dzieje, do cholery?!
Nikt nie zamierzał trudzić się długą i zabierającą czas odpowiedzią. Pies już poczuł uciekinierów i rzucił się za nimi. Przebiegł przez całą karczmę i znów zmuszony był zatrzymać się przy tylnych drzwiach, czekając, aż ludzie mu je otworzą.
I dopiero wtedy warcząc rzucił się w dalszą pogoń.

Nie byli zbyt szybkimi biegaczami, a może nie za dobrze znali teren, kto wie? Rex dogonił ich już przecznicę dalej, a przynajmniej tego ze strzałą w ramieniu. Ułamał ją, ale ból musiał być wielki, bo mężczyzna był wyraźnie wolniejszy od drugiego z podpalaczy, wyprzedzającego go już o dobre kilkanaście metrów. Rex rzucił się i złapał go za nogę, wywołując u przewracającego się uciekiniera głośny krzyk. Nie był to jednak jakiś tam młodzieniaszek, jak wcześniej Fritz. Ten tutaj miał zakazaną, niezbyt młodą mordę z tygodniowym zarostem. I w jego ręku szybko znalazł się długi nóż, którym ciął na odlew, trafiając w bark i grubą szyję zwierzęcia. To czując ból odskoczyło, obnażając zęby i szykując się do kolejnego ataku.

W tym momencie dobiegali już pozostali. Dostrzegł to i leżący, krzycząc ku nim.
- Zostawcie mnie! Pracuję dla mężczyzny w czarnym kapturze! Jeśli mnie zabijecie, on się zemści! Zabije was i pozostawi na widoku, jak i pozostałych!
Nie mówił tego z wielkim strachem, raczej wielkim przekonaniem. Almos tymczasem sięgał już po kolejną strzałę, którą wypuścił w znajdującego się już ponad dwadzieścia metrów od nich drugiego z podpalaczy. I tym razem też trafił, ale skomentować mógł to tylko przekleństwem, bowiem pocisk tylko otarł się o bok biegnącego. Tamten złapał się za zranione miejsce, lecz zwolnił tylko na krotki moment.
 
Sekal jest offline