Jedzenie w kantynie nie odbiegało standardem od serwowanego w armii Imperialu. Rusty mógłby postawić swój karabin szturmowy przeciwko Piranii, że pochodziło z pakunków z napisem „tylko dla więziennictwa i wojska”. Żołnierz spojrzał na swój talerz. Zostało jeszcze trochę brukselki, która w zamówieniu figurowała jako „wybór warzyw”. Gdzie tu wybór? Można jeść albo nie. Imperialczyk wziął dwa rozgotowane warzywa i rzucił w Rudego, trafiając w oko. –Cześć Rudy. Pamiętasz mnie?
Potem poszło szybko. Rusty uniknął frontalnego kopnięcia a sam odpowiedział trzema prostymi na głowę i niskim kopnięciem. Po tej akcji Rudy skrócił dystans, na co oponent tylko czekał. Chwycił przeciwnika jedną ręką za rękaw a drugą za pasek spodni i wykonał szybki rzut przez biodro. Bauhauczyk poleciał na jakiś stół. Wtedy do zadymy dołączyło kilku jego kolegów z korporacji, za nic mając sobie zasady walki mano-a-mano. Bardzo niesportowo, ale do przewidzenia. Z innego stolika podniósł się jeszcze jeden Imperialczyk, czub na jego głowie zdradzał przynależność do jednostek Wilczej Kawalerii. –Będzie bal… - zawyrokował.
Rusty zauważył kolejną postać , samuraja Mishimy, którego interwencji najmniej się spodziewał, jednak dzięki temu proporcje siłowe nie były już tak tragiczne. Dunsirn pamiętał jak walczą wręcz w Mishima. Ich zdolności cieszyły się wielkim uznaniem klanu Gallagher – najlepszych szermierzy Imperialu.
Mając przeciwko sobie dwóch żołnierzy – dryblasa dorównującego mu wzrostem i mniejszego, chudszego wojaka – Rusty szybko wycofał się w wąskie przejście między stolikami. Tam wdał się w wymianę ciosów, uważając aby oponenci byli tak ustawieni, aby przeszkadzali sobie nawzajem. Niższy wyforsował się naprzód kopiąc zaciekle. Imperialczyk przechwycił jego nogę i uderzył łokciem w kolano. Coś chrupnęło. W tym samym momencie zobaczył cień – to wyższy przeciwnik skakał na niego z pobliskiego stołu. Obaj runęli na podłogę. Rusty zastanawiał się, czy jego żebra to wytrzymają. Na ziemi walczący trzymali się mocno i próbowali uderzać oraz wypracować pozycję do duszenia. Bauhauczyk był na górze i ta przewaga dawała się we znaki – kilka razy trafił, rozbijając głowę przeciwnika i podbijając mu oko. Rusty leżał na ziemi i czekał na odpowiedni moment. Nogami objął tors przeciwnika i starał się zasłaniać, co nie zawsze mu wychodziło. Czuł metaliczny posmak w ustach a niektóre zęby chwiały się w dziąsłach. Był jednak daleki od poddania się. Naraz zauważył, że Bauhauczyk nie zabrał prawej ręki po ciosie. Błyskawicznie chwycił ją oburącz, jednocześnie przesuwając biodra i zakładając lewą nogę na głowę przeciwnika, finalizując tym samym dźwignię na łokieć. Z tej techniki przeciwnikowi nie udało się wyjść. Coś chrupnęło. Rusty wstał z podłogi rozglądając się czujnie i wypatrując kolejnych przeciwników.
Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 08-06-2013 o 20:53.
|