Aasimar ochłonął trochę. Mieli już grunt pod stopami, niebo (nie tak dobre jak ulice) nad głowami i powietrze czystsze niż kiedykolwiek miał w płucach. Zdjął wreszcie nieszczęsne, imprezowe łaszki i schował je do plecaka. Teraz mógł pomyśleć spokojnie i porozmawiać z nowymi towarzyszami z przypadku. Zwrócił się do nosorożca. - Pan kapitan zechce nam towarzyszyć? Znam miejsce w którym na pewno znajdzie pan wielu planarnych żeglarzy. - Ależ... Oczywiście! - Odparł Nie-Broda, radując się na informację o tym, że jest mile widziany w... Tym mieście. - “Sigil”, brzmi ładnie. Cóż to za miasto, aasimarze? Aby jaka przystań jest tam, doki z wyjściem na sfery? Mógłbym przecież wynająć nową załogę!
Oczy mało nie wypadły Uthilai’owi z głowy, gdy usłyszał pytanie nosorożca. Jak można było nie słyszeć o Mieście Drzwi? Niemniej pohamował się przed wykrzyczeniem mu tego w twarz i uprzejmym tonem odpowiedział. - Och, to doprawdy środek Wieloświata! Nie wiem jak z przystanią, ale statki na pewno się znajdą. - Środek Wieloświata? - Zapytał wyraźnie zaciekawiony, choć zaciekawienie trudno było rozpoznać na twarzy nosorożca. - O tak! Sigil leży na szczycie Iglicy na środku Zewnętrza. Ponadto jest pełne portali do każdej ze sfer! - Odpowiedział aasimar. - Co to znaczy “pełne portali”? - Chciał się upewnić Nie-Broda, jakkolwiek głupie i bezcelowe by się to pytanie miało nie zdawać.
W tej chwili Uthilai podrapał się po brwi zakrywając dłonią kpiący uśmiech, który wykwitł mu na twarzy. Zastanawiał się czy kapitan Nie-Broda był kiedykolwiek kapitanem. Bo czy da się pływać całe życie po Limbo czy Astralu nie wiedząc jak działa świat? - No... Znaczy dokładnie to co powiedziałem. W każdym miejscu miasta można trafić na przejście na inny plan. Do Arborei albo Limbo. Wystarczy mieć odpowiedni klucz.
- Niezwykłe! - Rzekł. - Tam skąd ja pochodzę portale są raczej kapryśne i trzeba się szczurów naszukać, zanim jakiś się otworzy. - Naprawdę? Całe życie pływał pan po Limbo? - Och, nie! - Powiedział. - Pochodzę z Bytopii, chociaż wychowałem się na Torilu! - Podniósł rękę, złożył ją w pokraczną pięść i poklepał się po piersi. - Żeglowałem głównie po kilku sferach wyższych, najdalej zapłynąłem jedynie do Celestii, niemniej... - Jego twarz przybrała dziwny grymas, który od biedy możnaby wziąć za złość. - Gdy miałem w końcu wybrać się na Astral, te głupie łachudry musiały mnie wyprowadzić tutaj! - Ho! Brzmi jak życie pełne przygód! Chętnie ich posłucham, kiedy będziemy mogli usiąść spokojnie w “Astralnej Kei” albo innej zacnej tawernie. - Z miłą chęcią, aasimarze! - Rzekł z entuzjazmem. - Ostatnie dni wśród tych durnych, pirackich łbów przyprawiły mnie o zawroty głowy. - Zastanowił się chwilę nad swymi słowami, po czym dodał. - O złe zawroty głowy. Te dobre wywołuje piwo! |