Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2013, 23:24   #11
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Krople krwi. Strach, ból, wściekłość.
Świat stał się serią migawek podczas tej walki.
Ostrze rozcinające łeb bestii. Monomiecz wpadający do wody. Huk broni. Świst kuli. Kły zbliżającej się śmierci. Desperacki cios. Ból. Krew.
Tylko tyle pamiętał z walki. Dopiero po dłuższej chwili doszedł do siebie. Poprawił monokl niemal odruchowo, gdy przyglądał się przybyszowi.
Skinął głową i formalnie podziękował Jimo za pomoc. Tak wypadało.

Pojawienie się powietrznego rydwanu Markiza Shim Nijan rozwiało obawy Akhadera. Szlachcic przestał się martwić o niewygody jakie przyszło by im znieść z Dianne zanim dotarliby do cywilizacji.


Słowiczy Dwór był zdumiewający, jak zresztą na siedzibę potężnego Markiza Li Halan przystało.
Ukryte za “papierowymi” panelami światła dawały delikatny blask opromieniający każdy ich krok przez korytarze domu. Pokoje były tradycyjne.


Ascetyczne i piękne w swej ascetyczności. Choć nie w oczach Akhadera. On się już ascetyczności opatrzył dość. Wyruszył w gwiazdy dla bogactwa i splendoru... a nie dla ascezy.
Najważniejsze teraz było opatrzenie rany i oczyszczenie jej. Nie wiedział jakie świństwa mógł mieć ten wilczur na obroży i nie zamierzał się dowiedzieć.
Na razie musiał zostawić Dianne samą. Ale przecież jedna szlachcianka, choćby n buntownicza i kapryśna nie wywróci całego dworu do góry nogami, prawda? Prawda?
Opatrzyła go Azjatka ubrana w białe kimono z wyszytym na nim czerwonym symbolem Sanktuarium Wieczności.Staruszka znała się na swej robocie. A Akhader mógł się zająć innymi pilnymi sprawami.
Spytał gdzie mógłby się udać, by podziękować panu tego miejsca za gościnę i pomoc.
Staruszka się wyraźnie stropiła. Niemniej wskazała osobę Koken Nimi, jako tego, kto zajmuje się takimi sprawami. Czyli ów łysy grubasek z lądowiska.

A on wyjaśnił iż żeby się spotkać ze szlachetnym Markiza Shim Nijan oby gwiazda jego żywota nigdy zgasła, należy mieć jakiś prezent, no i... być cierpliwym. Markiz jest bowiem pracowitym człowiekiem i jego czas jest cenny.
I to by było na tyle. Akhader wyraził zrozumienie i jakoś nie palił się do wizyty. Akurat w kwestii prezentu miał problem.

Pozostała ostatnia sprawa. Uszkodzony monomiecz. Jego jedyny skarb.

Akhader z początku się martwił, że z jego naprawą będzie problem, ale mijając kolejne ślady wysokiej technologii sprytnie zamaskowane ozdobną kaligrafią na jedwabiu, uznał że martwi się niepotrzebnie.

I miał rację.

Znalezienie faktorii Inżynierów nie było trudne, choć budynek pasował stylem do pozostałych, to już chromowane kolumny i wielki emblemat młota zdradzał jego przeznaczenie. Inżynierom musiało wieść się dobrze. Stalowe drzwi były zamknięte, ale to nie zraziło szlachcica. Zastukał w znajdującą się na środku kołatkę w kształcie gwiezdnych wrót, ale gdy tylko dotknął zimnego metalu wrota same się otworzyły napędzane mechanizmem. Gdy wszedł do środka tak samo automatycznie się zasunęły, co ciekawe nie było śladu urządzenia otwierającego je od środka, jakby były to drzwi tylko w jedną stronę. Kolejne pomieszczenie musiało pełnić rolę poczekalni, było w nim wiele niskich foteli dla gości i pasujące stoły, na wypadek gdyby inżynier nie mógł przyjąć natychmiast. Sala była zaciemniona, tylko przez wąskie okna pod sufitem wpadało światło oświetlając zamknięte w kloszach eksponaty, przypominało to trochę galerię, albo wręcz świątynie. Eksponat nie wydawał się aż tak zaawansowany, zwykły zegar napędzany układem trybów i wahadeł, które nieustannie wprawiały wskazówki w ruch, nie posiadał żadnych widocznych elementów służących do nastawiania, czas biegł sam z siebie.

Szczęśliwie Akhader nie musiał czekać, ledwie zdążył się rozejrzeć pojawił się młody czeladnik ubrany w roboczy fartuch dziwnie przypominający fartuch neofity. Powitał gościa i zaprowadził w głąb pracowni. Kolejne pomieszczenie było o wiele jaśniejsze, z stołem w centrum za którym siedział mężczyzna z implantami cybernetycznymi zamiast dłoni...


… zajmujący się konserwacją ozdobnej katany.

W czasie swej wizyty Akhader nie zauważył zwykle towarzyszącego warsztatom inżynierów brudu i bałaganu, pomijając eksponaty, zdobnictwo i samą osobę rzemieślnika miejsce równie dobrze mogło być herbacianym domem. Ale widział tylko część, znacznie więcej mogło być niewidoczne na pierwszy rzut oka.

- Witaj, jestem Mishima, wtajemniczony Zakonu Inżynierów.
-Jestem Akhader Li Halan. - przedstawił si szlachcic i wyjął z owijającego go jedwabiu swój oręż.-Jak dobrze sobie radzisz ze artefaktami starożytnej technologii?
- Miałem już z nimi styczność, części z nich przywróciłem dawny blask i funkcję. Niektóre zniszczyłem na zawsze.
- w jego głosie nie było żalu ani wstydu. Tak jakby ostateczne zniszczenie było tylko jedną z dopuszczalnych opcji.
Akhader odwinął monomiecz ze zwoju jedwabiu w którym go niósł i rzekł.-Czy możesz coś zrobić w sprawie tego?
- Tak.
- pokiwał głową - miałem już do czynienia z tym eksponatem. Choć każdy model jest inny, inna rzemieślnik ma swoje techniki, egzemplarz ma swoją historię i pamięć. Mogę oczyścić mechanizm i wymienić najsłabsze elementy. Będzie znowu technicznie sprawny. - wyjaśnił, a jednak jego odpowiedź niosła wiele niedomówień.
-Ile to zajmie?- spytał ucieszony dotychczasowymi odpowiedziami Li Halan.
- Nie powinno zająć ponad tydzień. - odpowiedział z ociąganiem, jakby czas był czymś zupełnie umownym, a prawdziwa odpowiedź brzmiała "gdy będzie gotowy". - Poślę mojego czeladnika, gdy będzie gotowy.
Ponad tydzień... to długo. Akhader zamyślił się pocierając podbródek. - Czy możesz przygotować oręż zastępczy? Źle się czuję bez miecza, przy obi.
- W zamian? Na chwilę? - rzemieślnik zastanowił się o wiele dłużej niż gdy pytania dotyczyły artefaktu - Jeśli takie jest twoje życzenie szlachetny Panie - wtajemniczony wił się jakby tu uszczęśliwić gościa...

Ale nie dość by pożyczyć jakiś egzemplarz na ten okres. O nie...Jak się okazało, Akhader mógł kupić, ale nie wypożyczyć. Gdyż broń wystawiona w pracowni Mihshimy raczej nie należą do takich "na chwilę". Cały towar był dobrej jakości, ale też nie można za bardzo było wypróbować, bo jeszcze by Akhader użył do złych celów i byłby problem dla samego płatnerza. Nie żeby Mishima podejrzewał szlachetnego Li Halana o jakieś niecne czyny, o nie... Tyle że... właśnie, nie mógł sobie pozwolić na łamanie zasad.
Koniec końców, mając dość patrzenia na uniki Mishimy, Akhader zgodził się kupić któryś z mieczy.

Wybrał jeden z tańszych egzemplarzy o ładnym wyglądzie.



Mishima wytłumaczył co prawda iż ten akurat egzemplarz rozgrzewa ostrze tak mocno, że miecz z łatwością przecina metal o grubości... bla, bla, bla...
Akhader słuchał jednym uchem jego wywodu, bardziej przygotowując się na narzekania Dianne, wszak wydał sporo gotówki na ten oręż. I to tylko po to by godnie się prezentować. Bo i przeciw czemu miałby go używać na Słowiczym Dworze?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 15-06-2013 o 18:26.
abishai jest offline