Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2013, 11:33   #8
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Skąd jesteście? - spytał dość nietypowych współlokatorów, gdy pierwsza wymiana imion i nazwisk dobiegła końca.

Odpowiedź “Krynn” niewiele mu powiedziała, ale Darug wnet postarał się o uzupełnienie braków w edukacji Aerona, zasypując go setkami mniej lub bardziej istotnych i ciekawych informacji. Okazało się również, że większość więźniów pochodzi Faerunu i przeróżnych jego zakątków. Najprawdopodobniej Lanthis najlepiej znał właśnie Faerun, albo też do tego właśnie świata miał najłatwiejszy dostęp i stamtąd woził więźniów do tej krainy, zwanej przez więźniów przeklętym światem mgły.
Prawdziwej nazwy świata nie znał nikt. Przynajmniej żaden z więźniów się do tego nie przyznał, a strażników nikt nie miał zamiaru wypytywać. Aeron również nie.

***

Podobno pierwszy sen na nowym miejscu ma swoje znaczenie. Jeśli tak, to co kryło się we śnie, jaki przyśnił się Aeronowi?
Jeśli sen był prawdziwy, to kogo niby uwięził Lanthis w magicznym kamieniu? I w jaki sposób Aeron miałby temu komuś pomóc? Sam był w niezgorszych opałach, więc co mówić o pomaganiu komukolwiek?
Poza tym nie bardzo znał się na magicznych klejnotach, a już w ogóle na uwalnianiu uwięzionych w nich osób czy bytów. I jaką miałby gwarancję, że to uwolnione ‘coś’ nie okaże się gorsze od Lanthisa i jego popleczników?

***

Łupanie kamieni w kopalni...
Zdecydowanie nie o takim sposobie zdobywania wiedzy myślał Aeron, gdy wyruszał do Candleceep. Nigdy nie marzył o poznawaniu od podstaw życia niewolników, zasad pracy w kopalni czy sztuki utrzymania się przy życiu, mając pajdę chleba i kawałek mięsa tudzież kubek wody w charakterze posiłku.
Czyżby Lanthis nigdy nie słyszał o tym, że nakarmiony niewolnik pracuje lepiej? A jeszcze lepiej pracuje ten, kto ma szansę pracą zarobić na wolność. Tu jednak raczej się na to nie zanosiło.
Na dodatek śmiertelność była przerażająca. Kiepskie wyżywienie i niebezpieczne warunki pracy nie sprzyjały długiemu życiu. Rekordziści, jak głosiły plotki, żyli na tej wyspie dwa late. Co oczywiście nie musiało być prawdą, bowiem nikt nie mógł zagwarantować, ze nie pomylili się oni w swych rachunkach.

Przeklętej mgły bali się wszyscy, nawet strażnicy. I mówiono o niej wiele.
Podobno jest przeklęta.
Podobno Lanthis wszedł z nią w jakieś układy, dzięki czemu jest mu posłuszna.
Podobno pilnuje, by nikt nie opuścił wyspy.
Podobno czają się w niej różne potwory.
Podobno można w niej zabłądzić i już nigdy z niej nie wyjść.
Podobno, podobno, podobno...

***

Każdy porządny więzień powinien pomyśleć o ucieczce.
Aeronowi, który nie miał zamiaru stracić życia na łupaniu kamieni i stworzenie wspaniałej rezydencji przeklętego elfa, również takie myśli przychodziły do głowy. Było jednak wiele czynników, które sugerowały, że jakiekolwiek plany mają nikłą szansę na realizację. Kajdany, strażnicy, ogrodzenie, mgła, wyspa, Lanthis.
Wniosek był prosty - należało okraść Lanthisa, ukraść galerę i... w drogę.
Albo poczekać, aż Lanthis wyruszy na kolejną wyprawę, ukraść jedną z remontowanych galer...

Aeron uśmiechnął się.
Marzenia ściętej głowy i tyle.
Z kim niby miałby zaplanować ową ucieczkę? Który z więźniów nie poleci z ozorem do jednego ze strażników?


***

Widać było coś prawdziwego w plotkach o kryjących się we mgle potworach. Dziwny jęk postawił włosy na głowach nie tylko jeńcom, ale i - co było dziwniejsze - strażnikom. Musieli się bardzo bać tego, co kryło się we mgle i wydawało takie dźwięki, bowiem miast maszerować do kopalni kolumna zawróciła do obozu.
Co i tak nie oznaczało dnia wolnego...
Wróg mego wroga jest moim przyjacielem?
Może to dziwne, ale jakoś się Aeron nie palił do spotkania ze źródłem owego jęku.

***

Kara, nie wiedzieć za co, czy wyróżnienie, również nie wiadomo za co?
Myśl o przydziale do grupy wybrańców losu przez jakiś czas dręczyła Aerona, na szczęście w końcu jednak przyszedł sen. I dobrze, bowiem pobudkę zrobiono im zdecydowanie wcześniej. I jeszcze, jakby tego było mało, musieli stać na deszczu. W wieloosobowym szeregu. A zatem nie stanowili trójki wybrańców.
Teoretycznie przynajmniej powinni się cieszyć z odrobiny czystej wody. Tej nigdy nie było za dużo. Ale wyraz twarzy Urga sugerował, że za każdą chwilę tej, hmmm, przyjemności przyjdzie im w przyszłości zapłacić.

Przez moment Aeron miał wrażenie, że z amuletu Lanthisa spogląda na niego czyjaś twarz. Złudzenie? A może to wpływ deszczu i ciągły brak snu.

***

Dzwoniąc kajdanami ruszył wraz z innymi w stronę kopalni.
Czy w czasie niepogody, w nieco zmniejszonej grupie, mili szanse na jakąś brawurową akcję? Bez plany? Bez sprzymierzeńców?
Szaleństwo.
 
Kerm jest offline