Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2013, 21:56   #42
Komiko
 
Komiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Komiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetny
- Co tu się do cholery dzieje?! - Rzucił Shroud, sytuacja wyglądała fatalnie, coś opętało chyba pierwszego mechanika. Nie umiał znaleźć innego wyjaśnienia, chyba że pustka kosmosu zrobiła swoje i zamieniła jego mózg w zezwierzęciałą galaretę. Które było prawdziwe, nie miało znaczenia. Szybko podbiegł w kierunku zwierających się mężczyzn i zamachnął się na Temperillo kluczem trzymanym w dłoni. Nie był jednak pewien czy to wystarczy.

- SI, wyłącz grawitację na wszystkich pokładach. - Mógł jedynie mieć nadzieję że centrala go posłucha, był tu chyba jedynym, który miał na sobie kombinezon a wraz z nimi buty magnetyczne.

- Wyłączam - odpowiedział mechaniczny, sztuczny głos. - Trzy, dwa, jeden.

Nieumocowane sprzęty poszybowały w powietrze, podobnie jak pierwszy mechanik nadal jednak szczepiony z kapitanem Trampem. Krew z gryzionej twarzy pierwszego po Bogu na SPACE DRAGONIE II również uniosła się grubymi kroplami w górę.

Kerensky uniósł się w górę.

Widział, że pierwszy mechanik łatwo się nie podda. Najlepszym rozwiązaniem byłoby znaleźć karabin maszynowy i wystrzelać w niego cały magazynek, z braku takiego sprzętu musieli sobie radzić inaczej. Shroud próbował pomóc, a jedyną bronią jaką miał ciągle był scyzoryk. Lewitując za psycholem poszarpał więc scyzorykiem na boki, chciał poszerzyć ranę, żeby skurczysyn krwawił mocniej, potem z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy wyciągnął ostrze z szyji i spróbował dźgać szaleńca po oczach, tak aby go oślepić i unieszkodliwić.

Bezmyślność pierwszego mechanika stwarzała szansę dla Karenskyego. Temparillo gryzł w zapamiętaniu twarz nieszczęsnego Trampa. Kiedy Karensky wprowadzał swój zamysł w czyn, krew bryznęła w górę, tworząc korale i gluty. Korzystając z momentów, w których oszalały pierwszy mechanik unosił swoją głowę Karensky wbił mu scyzoryk w oko. Jedno, a potem drugie.

Po dłuższej chwili, kiedy sterówka przypominała rzeźnie od dryfującej w zero-G krwi, Karensky zorientował się, że już po wszystkim. Temr\parillo wzniósł się bezwładnie w górę, najwyraźniej nieruchomy i martwy. A Tramp bełkotał coś w szoku. Twarz kapitana zmieniła się w karminową maskę strzępów skóry i krwi, z kórej na Karenskyego wpatrywały się dziko, oszołomione bólem, oczy. *

Przez chwilę zastanawiał się co było lepsze, wizje w którymś z korytarzy technicznych, czy też rzeź i obłęd, które rozgrywały się przed nim na żywo. Zdecydował że woli chyba jednak opcję drugą, przynajmniej miał jakąś minimalną kontrolę nad tym co się dzieje.

- Kerensky, Tramp, wyprostujcie się i uważajcie co macie pod sobą. SI, przywróć grawitację. - Miał nadzieję że z kapitana cokolwiek zostało, mechanik bezwładnie lewitował w kontrolce, nie dając już żadnych znaków życia. Zresztą zdawało się że cała zawartość jego żył, pływała bezwładnie dookoła w mniejszych i większych skupiskach. Założył z powrotem hełm, żeby się nią za bardzo nie upaćkać, starczyło mu że bio monitor mówił mu że jego ciało jest skażone, nie chciał dołączać do tego obcej krwi.

- Polecenie zostało przyjęte. Włączam grawitację za trzy ... dwa ... jeden... start.

Polecieli w dół. Ciało Temparillo, jego krew, Kerensky i Tramp. Wszystko wokół zrosił krwisty deszcz - ściany, podłogę, konsolę sterowania, ciała leżące już na ziemi.

Kerensky był przygotowany na upadek, ale i tak odczuł go dość dotkliwie. Tramp walnął o podłogę z łoskotem i uderzenie najwyraźniej pozbawiło go przytomności.

Po chwili włączyło się światło alarmowe i SI zaczęła nadawać jednostajnym, mechanicznym głosem.

- Poważne uszkodzenia w sekcji silników. Pomoc techniczna powinna niezwłocznie zająć się naprawą. Odcięto sekcję A i B ze wzgledów bezpieczeństwa.

- Pamiętasz jak wspominałem że mamy problemy w maszynowni? No więc to co mialeś tutaj to betka. Biegnij po skafander zanim skażenie się rozejdzie albo nas wysadzi. - Shroud szybko sięgnął po leżącą przecinarkę plazmową, była mu potrzebna. Stan baterii poraził go krótkim przypływem rozpaczy, ale zaraz ruszył w kierunku schowka. Mógł mieć tylko nadzieję że znajdzie się gdzieś zapasowa, naładowana... i to szybko.

Na szczęście Temparillo dbał o narzędzia lepiej niż o siebie i znalazła się praktycznie od razu.

- SI, odetnij wszystkie silniki, zostaw jedynie systemy podtrzymywania życia! Ty Kerensky, pomóż mi w naprawie lub odcinaniu silników, chyba że dasz radę skontaktować się z ekipą na Harvesterze, potrzebuję medyka. - Zawiesił głos na sekundę. - Tramp chyba też. - Po tych słowach ruszył w kierunku maszynowni, nawet nie zastanawiał się ile ochrony daje lekki skafander, tym miał zamiar się zajmować później, o ile przeżyje tą psychozę.*

- Shroud, ja go kurwa zabiłem! - Kerensky krzyknął na kolegę który zalał go nawałnicą informacji. Nawigator stał roztrzęsiony na lekko ugiętych nogach i rozpaczliwie starał się wytrzeć krew, która zabryzgała mu całe dłonie w materiał swojej kamizelki, pocierając o nią w okolicach brzucha.

- Przecież on nigdy się tak nie zachowywał... - Dodał łamiącym, cichym i prawie płaczliwym głosem, kiedy popatrzył na swoją ofiarę, na kapitana, i to co zostało z pierwszego nawigatora, po tym jak Temparillo uciął mu połowę głowy. Miał potężne wyrzuty sumienia, wiedział, że, gdyby nie podjął działań wszyscy by zginęli, ale w jego głowie wciąż powtarzało się pytanie, czy można było to załatwić inaczej, chociaż wiedział, że nie było innych możliwości.

- Zawołam ich i zaraz dojdę! -

Krzyknął za odchodzącym Shroudem i powoli podszedł do panelu komunikacyjnego.

- Do wszystkich członków załogi... Tu Bennett... Chyba chwilowo dowodzę okrętem, kapitan jest ranny i potrzebujemy lekarza na mostku. Temparillo ześwirował, i chciał nas pozabijać, O'Donell nie żyje... Temparillo też... Wszyscy muszą natychmiast wracać na statek, zacumowaliśmy pod wrakiem, czeka was spacer. Ja w tym czasie muszę pomóc Shroudowi, mamy problemy w maszynowni, czekamy na was. Bez odbioru...-

Wziął głęboki wdech i zgodnie z propozycją drugiego mechanika udał się po swój kombinezon. Kiedy już go założył, poszedł pomóc mu w naprawach, chociaż wiedział, że jest w tej kwestii raczej zielony.
 
Komiko jest offline