Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-06-2013, 20:43   #41
 
Gortar's Avatar
 
Reputacja: 1 Gortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputację
Bieg, o ile o czymś takim może być mowa w warunkach zmniejszonej grawitacji a teraz [b]Anastazy[b] waląca pięścią w konsole, która miała zamknąć właz oddzielający całą trójkę od przepoczwarzonego pracownika MISCHIMY.

Drzwi zamknęły się dzięki Bogu i teraz mogli obserwować jak cholerstwo z furią atakuje zamknięty właz. Wciąż niemogący wyjść z szoku Włoch usłyszał, ze jego towarzyszki kłócą się ze sobą. Nicko zarzucała Zwarcie iż nie powinna była zabijać atakującego ich astronauty i że to przez nią przemienił się w to coś. Anastazy odparowała, że ratowała im tą reakcją życie. Massio był tego samego zdania. Według niego gdyby nie to, że ich elektromechanik zareagowała w ten sposób byliby juz wszyscy podziurawieni odłamkiem napastnika. Postanowił włączyć się w tą dyskusję:

- Zwarcie ma rację, to cholerstwo chciało nas pozabijać. Diabli wiedzą co by się stało gdyby nie reakcja Anastazy

W odpowiedzi Nicko wypaliła:

- Ocipiałeś?!

Po czym coś jeszcze powiedziała do siebie czego młody Włoch już nie dosłyszał.

Zobaczył, że druga z kobiet zsuwa się po ścianie i siada na podłodze.

Nie tylko dla niego to co się działo było nie do ogarnięcia.

Siedząca dziewczyna zasugerowała, ze powinni przejrzeć nagranie gdyż coś mogło im umknąć.

- No i musimy się zastanowić co dalej... Ja szczerze mówiąc mam w dupie całą tą kasę którą moglibyśmy zgarnąć. Chciałbym tylko ujść z życiem - dodał Włoch mniej pewnie po chwili.

W pewnej chwili Luvezzi zauważył na ścianie i podłodze jakieś znaczki. Założył, że to japoński, więc wrzucił je do tłumacza w swoim WKP i oto co uzyskał:

Na ścianie napis “Wielkie Zło”, natomiast na podłodze “Kryształ”

Pokazał znaki swoim towarzyszkom informując jednocześnie o znaczeniu tych słów.

- Co o tym myślicie? Co tu jest grane? - Spytał.

- Wielkie zło to chyba coś co było powodem katastrofy - mówił dalej - to.. to … COŚ za drzwiami też jest chyba tylko jednym z przejawów tego ZŁA...

Może... - zastanawiał się głośno - może jest jakiś kryształ który spowodował takie cholerstwo u załogi i powyrzynali się nawzajem? Sam nie wiem... nie mam danych...

Nagle jakby ocknął się z zamyślenia.

- Więc jak myślicie o co tu chodzi? - zapytał

Jego rozważania jakby nie dotarły do towarzyszek.

Jedynym komentarzem było dziwne porównanie Anastazy dotyczące ich sytuacji.

Widząc że towarzyszki niespecjalnie zwracają na niego uwagę Massimo raz jeszcze zapytal:

- To co teraz? Co robimy?

Nicko “zasugerowała”, że powinni znaleźć się jak najszybciej w zupełnie innym miejscu i to najlepiej w korytarzu na lewo, z czym Massimo nie miał zamiaru się sprzeczać. Poczekał tylko, aż ratowniczka pozbiera sprzęt. Był przecież gentlemanem i nie zamierzał przechodzić przez drzwi przed damą.

W tym samym czasie Anastazy zmontowała sobie broń ze śmieci które fruwały po okolicy... Analityk wiedział, ze nie umiałby zrobić sobie takiej broni, ani tym bardziej się nią posługiwać. Nie po to zaciągnął się przecież na ”Space Dragon’a”.

- Znaleźć druga grupę - takie zadanie postawiła przed nimi Nicko.
Miał tylko nadzieje, że nie znajdą przy okazji czegoś co chciałoby pozbawić ich życia. Był do niego bardzo przywiązany...
 
__________________
---------------
Rymy od czasu do czasu :)
Gortar jest offline  
Stary 09-06-2013, 21:56   #42
 
Komiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Komiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetny
- Co tu się do cholery dzieje?! - Rzucił Shroud, sytuacja wyglądała fatalnie, coś opętało chyba pierwszego mechanika. Nie umiał znaleźć innego wyjaśnienia, chyba że pustka kosmosu zrobiła swoje i zamieniła jego mózg w zezwierzęciałą galaretę. Które było prawdziwe, nie miało znaczenia. Szybko podbiegł w kierunku zwierających się mężczyzn i zamachnął się na Temperillo kluczem trzymanym w dłoni. Nie był jednak pewien czy to wystarczy.

- SI, wyłącz grawitację na wszystkich pokładach. - Mógł jedynie mieć nadzieję że centrala go posłucha, był tu chyba jedynym, który miał na sobie kombinezon a wraz z nimi buty magnetyczne.

- Wyłączam - odpowiedział mechaniczny, sztuczny głos. - Trzy, dwa, jeden.

Nieumocowane sprzęty poszybowały w powietrze, podobnie jak pierwszy mechanik nadal jednak szczepiony z kapitanem Trampem. Krew z gryzionej twarzy pierwszego po Bogu na SPACE DRAGONIE II również uniosła się grubymi kroplami w górę.

Kerensky uniósł się w górę.

Widział, że pierwszy mechanik łatwo się nie podda. Najlepszym rozwiązaniem byłoby znaleźć karabin maszynowy i wystrzelać w niego cały magazynek, z braku takiego sprzętu musieli sobie radzić inaczej. Shroud próbował pomóc, a jedyną bronią jaką miał ciągle był scyzoryk. Lewitując za psycholem poszarpał więc scyzorykiem na boki, chciał poszerzyć ranę, żeby skurczysyn krwawił mocniej, potem z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy wyciągnął ostrze z szyji i spróbował dźgać szaleńca po oczach, tak aby go oślepić i unieszkodliwić.

Bezmyślność pierwszego mechanika stwarzała szansę dla Karenskyego. Temparillo gryzł w zapamiętaniu twarz nieszczęsnego Trampa. Kiedy Karensky wprowadzał swój zamysł w czyn, krew bryznęła w górę, tworząc korale i gluty. Korzystając z momentów, w których oszalały pierwszy mechanik unosił swoją głowę Karensky wbił mu scyzoryk w oko. Jedno, a potem drugie.

Po dłuższej chwili, kiedy sterówka przypominała rzeźnie od dryfującej w zero-G krwi, Karensky zorientował się, że już po wszystkim. Temr\parillo wzniósł się bezwładnie w górę, najwyraźniej nieruchomy i martwy. A Tramp bełkotał coś w szoku. Twarz kapitana zmieniła się w karminową maskę strzępów skóry i krwi, z kórej na Karenskyego wpatrywały się dziko, oszołomione bólem, oczy. *

Przez chwilę zastanawiał się co było lepsze, wizje w którymś z korytarzy technicznych, czy też rzeź i obłęd, które rozgrywały się przed nim na żywo. Zdecydował że woli chyba jednak opcję drugą, przynajmniej miał jakąś minimalną kontrolę nad tym co się dzieje.

- Kerensky, Tramp, wyprostujcie się i uważajcie co macie pod sobą. SI, przywróć grawitację. - Miał nadzieję że z kapitana cokolwiek zostało, mechanik bezwładnie lewitował w kontrolce, nie dając już żadnych znaków życia. Zresztą zdawało się że cała zawartość jego żył, pływała bezwładnie dookoła w mniejszych i większych skupiskach. Założył z powrotem hełm, żeby się nią za bardzo nie upaćkać, starczyło mu że bio monitor mówił mu że jego ciało jest skażone, nie chciał dołączać do tego obcej krwi.

- Polecenie zostało przyjęte. Włączam grawitację za trzy ... dwa ... jeden... start.

Polecieli w dół. Ciało Temparillo, jego krew, Kerensky i Tramp. Wszystko wokół zrosił krwisty deszcz - ściany, podłogę, konsolę sterowania, ciała leżące już na ziemi.

Kerensky był przygotowany na upadek, ale i tak odczuł go dość dotkliwie. Tramp walnął o podłogę z łoskotem i uderzenie najwyraźniej pozbawiło go przytomności.

Po chwili włączyło się światło alarmowe i SI zaczęła nadawać jednostajnym, mechanicznym głosem.

- Poważne uszkodzenia w sekcji silników. Pomoc techniczna powinna niezwłocznie zająć się naprawą. Odcięto sekcję A i B ze wzgledów bezpieczeństwa.

- Pamiętasz jak wspominałem że mamy problemy w maszynowni? No więc to co mialeś tutaj to betka. Biegnij po skafander zanim skażenie się rozejdzie albo nas wysadzi. - Shroud szybko sięgnął po leżącą przecinarkę plazmową, była mu potrzebna. Stan baterii poraził go krótkim przypływem rozpaczy, ale zaraz ruszył w kierunku schowka. Mógł mieć tylko nadzieję że znajdzie się gdzieś zapasowa, naładowana... i to szybko.

Na szczęście Temparillo dbał o narzędzia lepiej niż o siebie i znalazła się praktycznie od razu.

- SI, odetnij wszystkie silniki, zostaw jedynie systemy podtrzymywania życia! Ty Kerensky, pomóż mi w naprawie lub odcinaniu silników, chyba że dasz radę skontaktować się z ekipą na Harvesterze, potrzebuję medyka. - Zawiesił głos na sekundę. - Tramp chyba też. - Po tych słowach ruszył w kierunku maszynowni, nawet nie zastanawiał się ile ochrony daje lekki skafander, tym miał zamiar się zajmować później, o ile przeżyje tą psychozę.*

- Shroud, ja go kurwa zabiłem! - Kerensky krzyknął na kolegę który zalał go nawałnicą informacji. Nawigator stał roztrzęsiony na lekko ugiętych nogach i rozpaczliwie starał się wytrzeć krew, która zabryzgała mu całe dłonie w materiał swojej kamizelki, pocierając o nią w okolicach brzucha.

- Przecież on nigdy się tak nie zachowywał... - Dodał łamiącym, cichym i prawie płaczliwym głosem, kiedy popatrzył na swoją ofiarę, na kapitana, i to co zostało z pierwszego nawigatora, po tym jak Temparillo uciął mu połowę głowy. Miał potężne wyrzuty sumienia, wiedział, że, gdyby nie podjął działań wszyscy by zginęli, ale w jego głowie wciąż powtarzało się pytanie, czy można było to załatwić inaczej, chociaż wiedział, że nie było innych możliwości.

- Zawołam ich i zaraz dojdę! -

Krzyknął za odchodzącym Shroudem i powoli podszedł do panelu komunikacyjnego.

- Do wszystkich członków załogi... Tu Bennett... Chyba chwilowo dowodzę okrętem, kapitan jest ranny i potrzebujemy lekarza na mostku. Temparillo ześwirował, i chciał nas pozabijać, O'Donell nie żyje... Temparillo też... Wszyscy muszą natychmiast wracać na statek, zacumowaliśmy pod wrakiem, czeka was spacer. Ja w tym czasie muszę pomóc Shroudowi, mamy problemy w maszynowni, czekamy na was. Bez odbioru...-

Wziął głęboki wdech i zgodnie z propozycją drugiego mechanika udał się po swój kombinezon. Kiedy już go założył, poszedł pomóc mu w naprawach, chociaż wiedział, że jest w tej kwestii raczej zielony.
 
Komiko jest offline  
Stary 09-06-2013, 23:06   #43
 
Nasty's Avatar
 
Reputacja: 1 Nasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnie
+++



Zwarcie stale waliła piąstką w konsole aż do skutku. Widząc jak coś wydostaje się z skafandra i zaczyna poruszać w stronę kompanów i jej samej, znów straciła cierpliwość. Zaczęła wpisywać kod sekwencji restartu drzwi. Zawsze podczas restartu wszystkie włazy natychmiast są zamykane. Co poskutkowało tak jak myślała. No i w samą porę. Dziadostwo zostało po drugiej stronie. Stała tak jeszcze chwilę przed szybą patrząc na coś co było obleśne bardziej niż jej dwie teściowe.

- Coś Ty zrobiła... - - Coś Ty zrobiła...- Nicko widać była zaskoczona....

Chwilę nie reagowała na hałas obok, który wywoływała Marija. Patrzyła na stwora bezsilnie uderzającego o przeźrocze w drzwiach. Spojrzała na ręce, oddech jeszcze miała szybki jak i ciśnienie jeszcze ją rozpierało.

- Co to do kurwy nędzy jest ?! – Wtedy obróciła się w stronę Nicko spojrzała na nią. Widziała jak złość wylewa jej się z ust i oczu.


- Coś Ty KUR*A NAJLEPSZEGO ZROBIŁA?! - Wydarła się Nicko...

- Jak to co ?! Widzisz to gówno. – wskazała na przeźrocze w włazie. Podeszła do Nicko szarpnęła za skafander przycisnęła hełm do szkła! Robal czy co to tam było skakało do szyby.

- Nie dotykaj mnie, kur*a! - wrzasnęła Nicko

- Uratowałam nie tylko nas, ale prawdopodobnie uratowaliśmy wszystkich pozostałych na Space Dragon II. Wyobrażasz sobie to coś u nas na okręcie. – W tym momencie puściła Nicko.

- Zanim wyciągnęłaś wiertarkę taki nie był! - wrzasnęła Nicko

- Zwarcie ma rację, to cholerstwo chciało nas pozabijać. Diabli wiedzą co by się stało gdyby nie reakcja Anastazy.
- dopowiedział Massimo

- Ocipiałeś?! - , - Je*any morderca - powiedziałaNicko

Przysiadła opierając się o ściankę i trzymając ręce na hełmie zaczęła ukradkiem płakać. Ciemność pozwoliła na chwilę słabości. Po czym dodała:

Nagranie, nagranie trzeba je odtworzyć, może umknął nam jakiś szczegół ! – Przypomniała sobie że każde wejścia są monitorowane hełmem.


- No i musimy się zastanowić co dalej... Ja szczerze mówiąc mam w dupie całą tą kasę którą moglibyśmy zgarnąć. Chciałbym tylko ujść z życiem - Massimo

- Co o tym myślicie? Co tu jest grane? - Spytał znaki
Massimo......

Podniosła się i spojrzała na znaki.
- Myślę że mamy przesrane jak mój pradziad w ruskim czołgu podczas bombardowania- walnęła od tak Zwarcie po czym zaczęła coś kombinować przy kokpicie drzwi. Próbowała zmienić kody dostępu. tak by wszystkie drzwi miały przez nią krótszy kod.
Gdy jej się udało zaczęła rozglądać się. Włączyła reflektor.

- Nie miałaś je*anego prawa... - mówiła rozbita cicho do siebie.

- To co teraz? Co robimy? -
Massimo

- Musimy znaleźć pierwszą grupę... - Nicko za sugerowała

- Wypier*alamy... - powiedziała cicho - Ruszać się! - Zaakcentowała już bardzo żwawo - W lewo, szybko! - Nicko


Zwarcie chwilę się zastanowiła. Spojrzała jeszcze raz na coś co nadal bezustannie dobijało się do drzwi, po czym odwróciła się do kompanów

- Jeżeli tam coś jest musimy to znaleźć. Ale musimy to zrobić z głową. - chwilę się zastanowiła i szukała czegoś do obrony w razie potrzeby.
Tak by można było bronić się na dystans. Spojrzała jeszcze raz na coś za drzwiami.

- musimy mieć coś do obrony to tam, to coś, jest szybkie. Nie wiadomo czym jeszcze włada. Musimy mieć czym walczyć. - Chwilę spojrzała i jeszcze dodała:

- już wiem co mi nie pasowało w nim. On nie musi mieć grawitacji. Widzicie chodzi po podłodze! - do powiedziała.

Zwarcie zaczęła wszystko wyłapywać w pomieszczeniu. Wyciągnęła wkrętarkę chwyciła zebraną rurkę długości 60cm i dokręciła do niej kawałek blachy. Trójkątna blacha była ostra i stworzyła coś na pozór topora. Wkręty nie przechodziły na wylot ścianki więc wykorzystała jeszcze jedną możliwość. Doczepiła gaśnicę do pasa, dyszą do przodu. Dopasowała wylot do rurki i wła-la. Pociski z wkrętów które ma przy sobie nadziane na kawałki tkanin latających w pomieszczeniu powodowały umiejscowienie wkręta tak by nie wyleciał samoistnie. W próżni wystarczyło tylko by delikatnie się zapierało. Pseudo broń gotowa. Znalazła jeszcze kawałki blach i kabel oraz krótszą rurkę i zmontowała kiścień. Kilka najmniejszych ostrych rozdała jako sztylety lub noże pozostałym.

Spojrzała na resztę i powiedziała - no co? Nie wiadomo co tam spotkamy a bronić się musimy.- i schowała wkrętarkę. Odwróciła się jeszcze w stronę drzwi i patrzyła na stwora analizowała jak się porusza i dlaczego do cholery nie działa na niego brak grawitacji. Gdy zapamiętała i prze analizowała zachowanie stwora powiedziała do reszty.

- teraz możemy iść szukać tego co ocalał. Ale spokojnie! - i tu kierowała głównie do dowódcy grupy, który sam się tego podjął.

- Nie możemy biegać ani bezmyślnie uciekać. Proponuję iść zgodnie z planem, tak by uruchomić systemy podtrzymywania życia. Może to coś nielubi tlenu! - czekała na decyzję. Wyglądała jak zmieszana kobiecina ubrana w skafander i uzbrojona w nie wiadomo co. Do tego widać było że to pozory że nerwy ustały a przyszedł strach. Po prostu zwykły kobiecy strach...




+++
 
Nasty jest offline  
Stary 10-06-2013, 01:02   #44
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Zamknięcie śluzy było niesamowitą ulgą, szczególnie dla tętna, lecz sprawiło wiele obaw...

- Coś Ty zrobiła... - powtarzała jakby do siebie ślepo wpatrując się w przeszklenie śluzy - Coś Ty zrobiła...

- Co to do kurwy nędzy jest ?! – Wtedy obróciła się w stronę Nicko spojrzała na nią. Widziała jak złość wylewa jej się z ust i oczu.

- Coś Ty KUR*A NAJLEPSZEGO ZROBIŁA?! - Wydarła się Nicko patrząc już na Zwarcie.

- Jak to co ?! Widzisz to gówno. – wskazała na przeźrocze w włazie. Podeszła do Nicko szarpnęła za skafander przycisnęła hełm do szkła! Robal czy co to tam było skakało do szyby.

- Nie dotykaj mnie, kur*a! - wrzasnęła w samoobronie wyrywając się i oddalając od towarzyszki.

Po zbliżeniu się do Ratowniczki bez większego trudu Zwarcie widziała jaka jest blada i cała mokra na twarzy. Jej wzrok analizował czego bała się bardziej. Tego, co jest za śluzą, czy tego, co trzyma wiertarkę.

- Uratowałam nie tylko nas, ale prawdopodobnie uratowaliśmy wszystkich pozostałych na Space Dragon II. Wyobrażasz sobie to coś u nas na okręcie. – W tym momencie puściła Nicko.

- Zanim wyciągnęłaś wiertarkę taki nie był! - Odrzuciła pierwsze co wystraszona.

- Zwarcie ma rację, to cholerstwo chciało nas pozabijać. Diabli wiedzą co by się stało gdyby nie reakcja Anastazy - odezwał się Massimo

- Ocipiałeś?! - Wypaliła nie wiedząc od której strony zabrać się za minione zajście - Je*any morderca - powiedziała do siebie wyraźnie trzymając się swojej wersji wydarzeń.

Nicko plątała się sama we własnej głowie bardzo nie chcąc uwierzyć w poczwarę za przeszkleniem.

- Nie miałaś je*anego prawa... - mówiła rozbita cicho do siebie.

Gdyby nie kask najpewniej trzymałaby się mocno za głowę, próbując przeforsować zupełnie inną rzeczywistość, na której bazowała do tamtej pory. Mocny ból głowy jednak przyczynił się do zaciśnięcia palców w wyżłobieniach okucia kasku. Z jej gardła przeciągnął się bolesny pomruk.

- To co teraz? Co robimy? - Ponowił Massimo

- Musimy znaleźć pierwszą grupę... - wydusiła rozpaczliwie i z trudnością.

Pokręciła się jeszcze chwilę i wzięła parę głębokich oddechów. Musiała dać sobie trochę czasu na pozbieranie się by powrócić do zdolności wydawania poleceń. Po tym opuściła ręce, by się ruszyć i pozbierać wiszące elementy wyposażenia. Odwróciła sie w ten sposób od towarzyszy a duży reflektor rzucił czwarty cień ludzkiej sylwetki daleko w głębi korytarza. Nicko cofnęła się z wrażenia a jej oddech słyszalnie zadrżał.

- Wypier*alamy... - powiedziała cicho - Ruszać się! - Zaakcentowała już bardzo żwawo - W lewo, szybko! - nawigowała na podstawie wytyczonej trasy do sterówki okrętu.

Zebrała szybko cały swój sprzęt, wyciągnęła farbę i namalowała odpowiednią strzałkę z numerem "2". Na przeszkleniu czerwoną farbą namalowała patyczkowego ludzika z macką zamiast głowy. Na improwizowany sztylet zareagowała dość opornie i z dużą niechęcią, jednak wzięła go i wsunęła za pasek. Ważniejsze było dojście do kolejnej śluzy, by już sukcesywnie i sprawnie przemieszczać się po okręcie. A przede wszystkim, oddalić się od dodatkowych ludzkich cieni nieznanego pochodzenia.
 
Proxy jest offline  
Stary 10-06-2013, 22:04   #45
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
NICOLAYEVA, ZWARCIE, LUVEZZI

Nie ryzykowali konfrontacji z kolejnym potencjalnym zagrożeniem. Poczekali, aż Zwarcie zmajstruje swoje … swoje … swoje … narzędzie zniszczenia i ruszyli, prowizorycznie uzbrojeni, w stronę przeciwną do tej, w której ujrzeli poruszenie.

Korytarz, który wybrali prowadził w stronę, jak się mogli zorientować, rufy SCS HARVESTERA. Zgodnie z tym, co wyświetliły im WKP na poziomie, na którym się znajdowali, idąc w kierunku rufy mijali kajuty załogi oraz tak zwaną „strefę społeczną”, – czyli siłownie, holograficzne automaty do gier, basen i messę. Stamtąd mogli windą dostać się na poziom techniczny – znajdujący się nad nimi, lub też poziom magazynowy – znajdujący się pod nimi.
Na razie jednak mijali pierwszy szereg zamkniętych, nieaktywnych drzwi do kajut. Sześć identycznych grodzi oznaczonych japońskimi znaczkami.
Zaraz za tymi pierwszymi kajutami znajdowało się skrzyżowanie. I tutaj znów SCS HARVESTER zaatakował ich zmysły nagłą grozą.

Zza zakrętu wyłoniło się bowiem … ludzkie ciało. Czy też raczej, precyzując, połowa ludzkiego ciała. Najwyraźniej efekt przecinarki plazmowej lub podobnego narzędzia. Martwy nieszczęśnik miał na sobie charakterystyczny kombinezon Mishimy. Ale nie techniczny, lecz bardziej „militarny”. Takie osłony nosili ochroniarze korporacyjni. Zazwyczaj na ich uzbrojenie składały się pistolety elektryczne. Tak było i w tym przypadku. Dryfujący korpus nadal trzymał w zaciśniętej dłoni swoją broń.

Kiedy zastanawiali się, co zrobić z trupem, palec na spuście nagle drgnął i … pistolet wystrzelił. Wyładowanie elektryczne przeszyło przestrzeń pomiędzy ciałem, a ratownikami, trafiając w ścianę Harvestera. Korytarz zalała fala jaskrawego światła, w której zszokowani załoganci SPACE DRAGONA ujrzeli z przerażeniem … dwójkę ludzi poruszającą się niezgrabnie w ich stronę. Jeden z ludzi ubrany był w zwykły, zamarznięty drelich roboczy w pomarańczowych barwach korporacji MISHIMA, za to druga osoba – pozbawiona jednej ręki, dryfowała w ich stronę w drugiej trzymając … strażacką siekierę.
Ich hełmy i WKP zaczęły szaleć, jakby podano je nagle bardzo silnemu polu zagłuszającemu. Obraz z wyświetlaczy skakał i śnieżył, a w słuchawkach słyszeli dziwne wizgi i piski.

SANCHES, PETRENKO, STEVENSON

Drzwi okazały się nie do sforsowania. Potrzebny by im był ciężki sprzęt, albo jakaś inna, alternatywna droga. WKP jednak nie działały poprawnie i nie dało się na nich odczytać schematów statku. Z każdą chwilą nadzieja na dostanie się do sterówki, a co za tym idzie włączenie systemów podtrzymywania życia i grawitacji, uciekała niczym gaz z przebitego balona.
Jedyną szansą mogło okazać się rozprucie przeszkody. W Modliszkach posiadali odpowiednie narzędzia – rękawice robocze w skafandrach zaopatrzone były w odpowiednie zestawy, a ratowniczy skafander Stevenson też krył kilka przydatnych niespodzianek – od przecinarki, po rozwiertarkę i szczypce rozdzierające metal. Pół godziny pracy i sforsowaliby przeszkodę. Może nawet krócej.

Nagły wizg wypełnił ich uszy bólem. Gwałtowna kakofonia dźwięków zaatakowała ich uszy iście piekielnym jazgotem. Cała trójka zachwiała się na nogach, zatoczyła w tył, wpadła na ściany lub tracąc przyczepność poszybowała leniwie ku sufitowi.

Jazgot w uszach ucichł równie gwałtownie, co się zaczął.
Ratownicy znów odzyskali swobodę ruchów i świadomość. Wszyscy, poza „Bambusem”.

Sanches utrzymywał się pod sufitem, równie bezwładny, co pocięty przez Petrenko po drodze załogant HARVESTERA.

- On nie żyje! – WKP medyczny Stevenson, którego część funkcji – miedzy innymi skanery medyczne – działały bez zarzutu – wyraźnie sygnalizował zgon Sanchesa.

Jednak przeczył temu gwałtowny ruch, który wykonał „Bambus”. Sanches bowiem powoli obrócił się wokół własnej osi i zatrzymał, kiedy magnetyczne buty złapały przyczepność z metalową podłogą HARVESTERA.
I wtedy ujrzeli jego hełm. Szyba wizjera była popękana i okrwawiona, a wielka plama krwi i jakiejś substancji, przypominającej rozbryzgany mózg, nie pozwalała dojrzeć tego, co kryje się za nią.

Sanches ruszył, rozcapierzając łapska i uruchamiając tarczową przecinarkę na rękawicach, prosto w stronę stojącej bliżej Meilisy.
Niezgrabnie, ale zdecydowanie.

KERENSKY, SHROUD



Komunikat chyba nie został usłyszany. Ale dwaj mężczyźni pospieszyli do zniszczonej części SPACE DRAGONA II próbując zrobić wszystko, co w ich mocy, aby zabezpieczyć okręt przed dalszymi zniszczeniami.

Przy pomocy sprzętu ratowniczego i SI, której Shroud wydawał odpowiednie komendy, dziura w kadłubie została prowizorycznie załatana, a pożar ugaszony. Wyłączone silniki chłodziły się dzięki nieszczelnemu kadłubowi.
Całe działania ratownicze zajęły im troszkę ponad pięć minut. Zażegnali najważniejsze zagrożenie dla SPACE DRAGONA II, ale okręt w tym stanie nie nadawał się do podróży międzygwiezdnych, nie licząc tego, że z takimi uszkodzeniami nie miał odpowiedniej manewrowości by przelecieć przez pole kosmicznych śmieci otaczających HARVESTERA.

Drugi okręt milczał i mimo usilnych starań nie udało się im nawiązać kontaktu z nikim z wysłanych na pokład ludzi. Wyglądało na to, że jakieś silne pole nieznanego pochodzenia emituje zbyt poważne zakłócenia i uniemożliwia działanie nie tylko komunikatorom, ale również innym urządzeniom.

ZAŁOGANT OLIVIER SHROUD PROSZONY O NATYCHMIASTOWE UDANIE SIĘ DO POMIESZCZENIA AMBULATORYJNEGO.

WKP Shrouda nadawał komunikat nieprzerwanie.

PROSZĘ O UŻYCIE KAPSUŁY TRANSMEDYCZNEJ. W CELU PRAWIDŁOWEGO UŻYCA KAPSUŁY TRANSMEDYCZNEJ PROSZĘ SKONTAKTOWAĆ SIĘ Z PRZESZKOLONYM PERSONELEM MEDYCZNYM.


A więc to nie było złudzenie. WKP sygnalizował coś, co nie miało prawa się dziać! Organizm mechanika był skażony jakąś bliżej nieokreśloną substancją. Tylko jak, do jasnej cholery, dostała się ona do jego krwioobiegu!? To było niemożliwe!

Jednak pomieszczenie ambulatoryjne pozwalało zająć się Trampem. Znajdowały się tam medpacki, które nawet w rękach niemedycznego personelu, mogły pomóc kapitanowi.

Wydawało się, że obaj mężczyźni – nawigator i mechanik – muszą podejmować decyzje dotyczące ich losów i losu kapitana Trampa samodzielnie.
 
Armiel jest offline  
Stary 15-06-2013, 10:21   #46
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Uderzenie było tak nagłe i niespodziewane, że nie miał czasu pomyśleć. Wstał oszołomiony. Chwilę trwało nim zauważył co się dzieje. Bambus zamienił się w chodzącego trupa i zaatakował lekarkę.

Gdy zombi odwróciło się od niego i zaczęło iść w kierunku Melisy zazbroił rękawice. Lewą w chwytak, prawą w sprawdzoną już piłę tarczową. Zaszedł Sancheza z tyłu. Powoli. Gdy już znalazł się w odpowiedniej pozycji a buty złapały przyczepność wbił mu lewą rękawicę w plecy. Chwytak przeszedł przez kombinezon i wyszedł drugą stroną. Tak unieruchomione truchło nie mogło się obrócić ani złapać go rękami.

- Nigdy cię nie lubiłem, w dupę chędożony, egocentryczny gnoju!

Wizg piły uderzał o bębenki gdy Petrenko systematycznie pozbawiał nieboszczyka kolejnych członków. Bryzgająca krew zamarzała błyskawicznie w absolutnym zero.

Gdy skończył spojrzał na dziewczynę.

- Nic ci nie jest ребенок? Jak to wszystko się skończy, zabiorę cię na dobrą wódkę.

Oparł się o ścianę.

- Gdyby... gdyby mnie coś takiego spotkało, zrób to samo. To nie będę ja. Rozumiesz?

Nie chciał tak kończyć, jednak pojebana rzeczywistość, którą spotkali na tym statku widmo uświadamiała mu, że tak pewnie skończą. WSZYSCY. Póki co, nie mógł jednak nic na to poradzić. Póki co, musieli się stąd wydostać. Space Dragon podział się nie wiadomo gdzie, więc mogli liczyć tylko na siebie, a w tej chwili jedyną wydawała się reanimacja systemów podtrzymywania życia Harvestera. Nie mogli w nieskończoność jechać na zasobach MODLISZKI.

- Ja ratuje ludzi, nie zabijam ich... Chociaż nie wiem, co tu się stało przed chwilą. Takie rzeczy się nie dzieją normalnie. Normalnie kolega, który przed chwilą umarł, nie ożywa i nie próbuje mnie zabić. Co ja mówię! Jaki kolega! On był trupem! Trup nagle chciał mnie zaszlachtować! - mówiła szybko aby po chwili zamilknąć i wziąć głęboki oddech. - Bo będąc sobą, zazwyczaj nie masz ochoty pozbawić mnie głowy, prawda?

- Takiej ślicznej główki? Nie. - Uśmiechnął się. - Co dalej?

Spojrzał na WuKaPa jakie mają opcje.

- Chcieliśmy przejść przez te drzwi... Nadal chcemy?

Rozumiał wątpliwości Melisy. Sam miał podobne. Podzielił się więc swoimi przemyśleniami.

- Mamy inne wyjście? Dragon gdzieś zniknął a tlen w MODLISZKACH kiedyś się skończy. Naszą jedyną szansą na przeżycie jest uruchomienie PODTRZYMKI. Więc? - spojrzał na Stevenson. - Masz inny pomysł?

- Nie. Żadnych konkretnych pomysłów. W dodatku nie mamy kontaktu z drugą grupą, nie wiemy, czy nie zmienili planów, ani nawet czy żyją.

Jeśli miałby zgadywać, to postawiłby na to, że są już bezmózgimi amebami.

- Sforsowanie tych drzwi zajmie nam trochę czasu. Możemy obrać też inną drogę, o ile znajdziemy taką, ale nie mamy pewności, czy nie napotkamy tam podobnych przeszkód. Ale czy sforsowanie drzwi i znalezienie nowej drogi nie zajmie nam tyle samo czasu?

- Możesz mieć rację. W normalnych warunkach... ale nie wiadomo na kogo...na CO - poprawił się szybko - natkniemy się po drodze.

- Zatem musimy sforsować te drzwi.

Petrenko zastanawiał się chwilę.

- Przyszło mi coś do głowy. Czy to możliwe, że zmiany... zamiana w zombii, czy jak to nazwać, może być spowodowana przez fale dźwiękowe generowane przez intercom? Wiesz, częstotliwość fal mózgowych w sprzężeniu z falą o takiej samej częstotliwości... Czy ja bredzę?
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 15-06-2013, 13:12   #47
 
Neride's Avatar
 
Reputacja: 1 Neride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie coś
Niestety zanim Sanchez udzielił im odpowiedzi, jak sforsować gródź stało się coś dziwnego. Nagła kakofonia dźwięków wypełnił uszy kobiety bólem. Odruchowo chciała zakryć uszy dłońmi, jednak skafander jej w tym przeszkadzał. Wpadła plecami na ścianę, zaciskając zęby, aby po chwili otworzyć oszołomiona oczy, gdy wszystko nagle ustało. Wróciła cisza, a wraz z nią świadomość i przerażające odkrycie. Sanchez unosił się bezwładnie pod sufitem, podczas gdy WKP medyczny Stevenson wyraźnie sygnalizował jego zgon. Melisa wpatrywała się z niedowierzaniem w ciało martwego kolegi, podczas gdy ten nagle się obrócił. To co się działo potem całkowicie przeczyło wszystkiemu, co Melisa wiedziała na temat ludzkiego ciała i zasad jego funkcjonowania. Mężczyzna niezgrabnie zaczął kroczyć w stronę kobiety, uruchamiając tarczowe przecinarki na rękawicach. Kobieta nie była w stanie dostrzec wyrazu twarzy Sanchez’a, gdyż szybka była okrwawiona i pokryta substancją, przypominającą rozbryzgany mózg.
Kobieta zaczęła się instynktownie cofać do tyłu. Krok Sanchez’a do przodu, krok Melisy w tył. Blondynka wpatrywała się w mężczyznę, który szedł w jej stronę, że nie zauważyła, jak Petrenko zaszedł zombie od tyłu, dopóki go nie zaatakował. To, co zrobił Petrenko i sposób, w jaki pozbawiał Sanchez’a kolejnych części jego ciała wyglądało jak rzeź.

- Dużo wódki. Chyba muszę...Chwilę...Poczekaj chwilę - odpowiedziała lekko drżącym głosem na pytanie Rosjanina, próbując uspokoić oddech i walące jak oszalałe serce.
Zaśmiała się nerwowo, kiedy Petrenko poprosił ją, aby zrobiła to samo, kiedy „zmieni się”. Nie wiedziała, czy odważyłaby się na taki krok. Wpajano jej odkąd pamiętała szacunek dla ludzkiego życia. Jak mogłaby je kogoś pozbawić? Chociaż w tym wypadku miała wątpliwości, czy to, co spotkali można określić mianem „żywy”.





Posłała zaskoczone spojrzenie mężczyźnie, słuchając przypuszczeń mężczyzny, co do przyczyny zmiany w zombie.
- Ja się zaczęłam zastanawiać, że to może być wina jakiegoś wirusa, ale w naszych organizmach nic nie ma. Ale fale... Nie pomyślałam o tym. Prawdę powiedziawszy gdy zbliżaliśmy się do tego wraku...usłyszałam jak ktoś wypowiadał moje imię, ale wzięłam to za zakłócenia. Poza tym cała nasza trójka została zaatakowana przez tą kakofonię dźwięków, a tylko Sanchez zmienił się w … to coś.
Melisa szukała odpowiedzi w medycynie. Wirus, którym został zarażony Sanchez, a nawet wszyscy na statku. Jednak skan niczego nie wykazywał.

"- Może te fale dostroiły się do jego częstotliwości? To tak jak z nadajnikiem i odbiornikiem... Nie wiem. Nie jestem lekarzem, tylko mechanikiem i to - tutaj się zaśmiał - zdaje się dość kiepskim, ale tak myślę, że człowiek działa trochę jak ta maszyna. Czy to wogóle jest możliwe? Z medycznego punktu widzenia."

Kobieta usiłowała podążać za tokiem rozumowania Rosjanina, jednak w dalszym ciągu coś jej nie pasowało. Miałoby to dla niej sens, gdyby nie szczegóły, które nie dawały jej spokoju.

- Hm... Wyobraź sobie maszynę. Prosty mechanizm. Najważniejszą rzeczą w tej maszynie jest mały trybik. Teraz zniszcz ten mały trybik. Maszyna nie powinna działać, co jest zresztą logiczne. Więc wyobraź sobie, że nagle z nieznanego powodu ruszyła i działa nie tak jak trzeba, chociaż nie ma tego trybika. Medycyna nie opisuje przypadku, gdzie człowiek nagle ożywa i to jest przerażające. Nie wiem co kierowało Sanchez’em. Nie potrafię tego wyjaśnić. Ale jeżeli to nagłe “ożywianie” ma związek z falami, to nas czeka to samo. Ze mną sobie poradzisz, jako... zombi czy czym się stanę, jestem dość drobna, ale ty będziesz dla mnie przerażający.

"- Ale bezmyślny! Nie wiem dokładnie co kieruje tymi ciałami ale te które spotkaliśmy poruszały bez większej gracji o rozwagi. Gdyby jednak taka maszyna, bez tego małego trybiku dostała się w odpowiednio silne pole magnetyczne, to odpowiednio sterując natężeniem tego pola moglibyśmy poruszać tą maszyną. Niezbyt zgrabnie ale jednak! Czy odpowiednimi impulsami elektrycznymi przepuszczonymi przez mózg nie można wprawić w ruch mięśni? Na medycynie się nie znam, ale wiem, że zakłócenia elektroniki, której byliśmy świadkami, szumy, trzaski, mogą być spowodowane silną falą elektromagnetyczną. "

Kobieta wpatrywała się w mężczyznę, będąc z każdą chwilą coraz bardziej przez niego zadziwiana. Była pod wrażeniem toku rozumowania mechanika, tym bardziej, że miała go za zwykłego pijaka i awanturnika.

- Faktycznie poruszały się bez większej gracji, ale te ruchy wbrew pozorom były bardzo harmonijne. Tak, to prawda, można martwą tkankę animować silnym wyładowaniem elektrycznym, ale nie ma opcji, żeby osiągnąć takie efekty. Skurcze, wprowadzanie ciała w drżenie, albo kończyny, ale nie uruchomienie tarczowej przecinarki na rękawicach i stawianie kroków.

"Uderzył rękawicą w otwartą dłoń. Zastanawiał się czy to powiedzieć.
- W pewnym momencie widziałem rzeczy, których widzieć nie powinienem, jakby ktoś grzebał mi w mózgu. Jakby małe wyładowania elektryczne spowodowały w nim niewielkie spięcia, które wygrzebały prawdziwe, czy też nie prawdziwe wizje. Kurwa bredzę... może... a może nie. Nie wiem czy to możliwe. Ale gdyby, gdyby jednak."

- Mówi się, że jest to możliwe do osiągnięcia. W końcu technologia idzie do przodu, a nikt się nie chwali tym, że pracuje nad maszyną, którą mógłby prać mózgi. Naukowcy już potrafią rozpoznawać częstotliwość fal mózgowych określonych emocji i za pomocą dźwięków lub wibracji zaindukować je do mózgu, zmieniając nasz stan emocjonalny. Nawet wrażenie “słyszenia głosów” można wyjaśnić. Ale tylko to. I jednak nie zawsze daje to zamierzony efekt, a wymaga bardzo długiego czasu pracy i badania obiektu. I przyznam szczerze, że nigdy nie słyszałam z medycznego punktu widzenia, żeby jakiekolwiek urządzenie było w stanie wywoływać takie efekty, jak wizje, prawdziwe lub nieprawdziwe. To działo się zbyt krótko dla osiągnięcia tak szybkich efektów - odpowiedziała kobieta.

"Wskazał palcem zamkniętą grodź.
- Tam jest coś, z czym przyjdzie nam się zmierzyć i zróbmy wszystko co możliwe, wszystko co mogłoby nam pomóc! A temu czemuś uniemożliwić nas zabić. Czy mózg ma określoną częstotliwość na której działa? Wiesz... coś jak fale radiowe? Jeśli zbudować odpowiedni emiter, który wytworzy falę o tej częstotliwości, o odpowiedniej sile, to może da się wpłynąć na kogoś... Святое дерьмо! Pewnie uważasz, że coś mi się pierdoli pod kopułą."

- Nie, nie... To miałoby sens, gdyby nie fakt, że jest do tego potrzebny mózg. A Sanchez’a był naruszony. Poza tym, czy jesteśmy w stanie zbudować taki emiter? Powiem szczerze, że nie zagłębiałam się nigdy w te tematy - wiedza Melisy niestety nie obejmowała niczego, co miałoby związek z mechaniką i budowaniem.


"- OK. Jeśli cokolwiek z tego może być prawdą, powinniśmy zbudować urządzenie zakłócające, lecz nie jestem w stanie tego zrobić z materiałów, które mam. Jeśli jednak fale są emitowane za pośrednictwem naszych systemów łączności, może lepiej byłoby gdybyśmy je wyłączyli razem z WuKaPem przed próbą sforsowania grodzi. "

- Możemy to zrobić, chociaż wtedy będziemy “głusi” - zauważyła Melisa, dla której kontakt z Rosjaninem stał się jedyną rzeczą, która zapewniała jej poczucie bezpieczeństwa.

"- Coś za coś. Zajmę się grodzią. Będziesz moimi oczami."


- Muszę. Mam zamiar przeżyć i skopać tyłek kapitanowi, że mnie tu wysłał… A potem się upić
.
 

Ostatnio edytowane przez Neride : 15-06-2013 o 13:19.
Neride jest offline  
Stary 16-06-2013, 17:36   #48
 
Komiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Komiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetny
Uwinęli się z największym zagrożeniem na chwilę obecną. Szybka akcja pozwoliła uspokoić powoli pełznące w kierunku masy krytycznej i stworzenia bomby atomowej silniki. Teraz można było przejść do problemów na mniejszą skalę, mniej wybuchową. Przyjrzał sie dokładnie komunikatowi na WKP. Zastanawiał się co za cholerstwo zaczyna go brać i czy czujniki przypadkiem nie zbzikowały. Chyba jednak nie miał ochoty na aż taką ruletkę. Nie po tym co widział w swojej głowie i odłamkach Harvestera wbijających się w powłokę Dragona jak przecinak w skorupkę jajka.

- Kerensky, muszę iść do zatoki medycznej, tylko za cholerę nie wiem jak się tego używa. Dasz radę ściągnąć naszą ślicznotkę od szczepionek? Jeśli nie, to może pomożesz mi przynajmniej spróbować rozpracować zatoczkę i nie wytniemy mi wyrostka czy czegoś innego przy okazji. - Przerwał na chwilę dla złapania oddechu po szaleńczej walce z usterkami. - Wiem że czujesz się jakbyś zamordował człowieka, ale z tego co widziałem, Temparillo zajmował się w tym czasie wygryzaniem twarzy Trampa. Albo on, albo po kolei my wszyscy. Słyszałem że kiedyś takich ludzi nazywali berserkami, czy coś takiego. Mordowali dopóki cokolwiek gdzieś sie ruszało, ludzi, bydło, cokolwiek... nie myśl o tym za bardzo, przynajmniej póki co. Wracajmy na sterówkę, zabierzemy kapitana, a potem spróbujemy zarówno jego jak i mnie poskładać. - Nie dawał tego po sobie zbytnio poznać, ale martwił się co takiego mogło go dopaść, że WKP wrzeszczało co najmniej jakby się palił. Na wszelki wypadek, nie wypuszczał z ręki przecinarki.


Droga nie była długa, bo SPACE DRAGON II nie był wielkim okrętem handlowym, lecz małą jednostką badawczą.

AMBULATORIUM można było otworzyć za pomocą WKP i po chwili znaleźli się w białym, klinicznym wnetrzu pokoju pełnego dziwnych urządzeń. Jedno z nich poznali. To była kapsuła medyczna, w której nawet najciężej ranny, po odpowiednim procesie, mógł dojść do zdrowia. Przypominała ona oszklone okno lub kadź hibernatora. Aby dobrze obsłużyć maszynę trzeba było posiadać specjalistyczne przeszkolenie medyczne, ale podstawowe uruchomienie na tym zautomatyzowanym urządzeniu nie sprawiało kłopotu nawet średnio technicznie uzdolnionemu człowiekowi.

Ostatni wchodzącym był Karensky. Kiedy zamykał panel drzwi za sobą nagle zauważył jakiś ruch na korytarzu, którym przed chwilą szli. Spojrzał i za zgrozą ujrzał ... Temparillo. Pierwszy mechanik szedł w ich stronę, zataczając się od ściany do ściany, jak pijak po ostrym balowaniu. Z ust szaleńca wydobywał się dziwny, gardłowy pomruk układający się w niezrozumiały bełkot.
 

Ostatnio edytowane przez Komiko : 16-06-2013 o 18:15.
Komiko jest offline  
Stary 16-06-2013, 20:02   #49
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Olivier nieświadomy grozy zbliżającej się korytarzem, starał się rozpracować kapsułę medyczną i zrobić z niej jakiś sensowny użytek. Wolałby wiedzieć co za paskudztwo czujniki w nim wykryły i jak się go pozbyć. Najlepiej szybko, bezboleśnie i permanentnie.

Zasada była prosta - teoretycznie. Ustawiało się odpowiedni program medyczny i pacjent wchodził, nagi, do komory kapsuły. Odpowiednie urządzenia podczepialy się pod jego ciało dokonując medycznych cudów na pacjencie. Wszystko - w teorii -proste. Ale tylko w teorii. Bo panel sterowania urządzeniem wyglądał na dość złożony. Owszem, Kerensky znał się na urządzeniach nawigacyjnych i okrętach kosmicznych, ale kapsuła medyczna stanowiła dla niego pewne wyzwanie. Szczególnie auto-diagnoza.

- On ciągle żyje! - Bennet krzyknął na widok Temparillo i chcąc odciągnąć uwagę Shrouda od kapsuły medycznej złapał go za ramię i lekko nim potrząsnął, chcąc by tamten się odwrócił.
- Trzeba go jakoś dobić.... -

- Że kto? - Technik spojrzał w stronę, w którą wskazywał nawigator. - Jeżeli uważasz że nie może być gorzej... - Odechciało mu się nawet kląć. Sprawdził wątłą osłonę swojego skafandra i sięgnął po przecinarkę, którą profilaktycznie zabrał ze sobą. Sprawdził stan baterii, wyglądało na to że Temparill trzeba było pokroić i przerobić na szaszłyk żeby w końcu go zabić. - Jeśli go potnę i w końcu zdechnie, to kto będzie odpowiadać za morderstwo, ja ty czy będziemy ciągnąć losy? - Olivier spróbował żartować, chociaż był blady jak ściana.

Coś załomotało w drzwi wejściowe do pomieszczenia medycznego. Z zatrważającą siłą uderzało w gródź. Z dziką furią waliło w przeszkodę wywołując w środku niepokojące wrażenie, że mimo solidnego zamka elektromagnetycznego i całej kosztownej elektroniki brutalna siła zatryumfuje nad technologią.

- Mogę spróbować go porozcinać jeśli otworzysz gródź, jeśli go nie załatwimy, cała reszta wracając się na niego natknie. Nie jestem pieprzonym bohaterem, ale przydałaby się Melisa, do obsługi tej kapsuły, o ile jeszcze żyje. - Miał nieco dość, chciał zwalić nieco odpowiedzialności na nawigatora, jakby nie patrzeć na chwilę obecną był chyba najwyższy stopniem.*

Kerensky zastanawiał się przez chwilę nad tym wszystkim, potem rozejrzał się po pomieszczeniu i zlokalizował potencjalną broń. Był nim wysoki stołek z czterema metalowymi nogami i okrągłym siedzeniem podszytym czarną skórą, Bennet podniósł go i skierował nogami do przodu.

- Będę go tym dźgał i napierdalał, żeby za blisko nie podszedł, a ty spróbuj uciąć mu ręce. Potem zatłuczemy go na śmierć. Mamy przewagę bo nas nie widzi i będzie się rzucał na ślepo, pasuje? -
Popatrzył na mechanika podchodząc do grodzi i będąc gotowym do otwarcia drzwi za którymi szalał oślepiony Temparillo.
- Chyba pasuje, tylko skoro jest ślepy, to jak tutaj trafił? - Shroud przełknął ślinę, najwyraźniej przyszedł czas na działanie i pozbycie się mechanika raz na zawsze.
- Może nas usłyszał... - Odparł krótko Bennet, po czym odczekał kilka sekund i nacisnął guzik otwierający drzwi.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 17-06-2013, 18:43   #50
 
Gortar's Avatar
 
Reputacja: 1 Gortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputację
Anaztazy rozdała im broń. Młody włoch spojrzał na nią i stwierdził, że wcale nie czuje się pewniej. Przecież wcale nie potrafił posługiwać się bronią. Koledzy działali kiedyś w grupach rekonstrukcyjnych. Urządzali nawet turnieje w ktorych posługiwali się bronią białą... może nie nożami, niemniej jednak ni nożem ni mieczem Massimo posługiwać się nie umiał.

Ruszyli korytarzem. Niedługo potem dotarli do sekcji społecznej statku. Drzwi po obu stronach korytarza wyglądały złowieszczo. Tak jak cały czas od początku wejścia na “Żniwiarza” Luvezzi czuł niepokój. Ten stan rósł z każdą chwilą. czuł, że wydarzy się coś złego. Nie pomylił się niestety. Gdy zza zakrętu wyłoniła się połowa ludzkich zwłok Massimo w wyobraźni widział macki wyrastające z głowy.

Wystrzał. To pistolet elektryczny pozostałości po ochroniarzu z Harvestera wystrzelił w ścianę. Była to jedyna oznaka życia tych zwłok i wydawać by się mogło, że może tym razem będą mieć szczęście. Niestety zbyt piękne było by to, by mogło być prawdziwe. Za latającymi zwłokami zauważyli kolejnych delikwentów z olbrzymiego statku.

Luvezzi gorączkowo zastanawiał się co zrobić. Nie umiał walczyć o czym przypomniał sobie kolejny raz. Ciszę ich komunikatorów przerwały nagłe hałasy. Znów miał wrażenie, że ktoś lub coś celowo zakłóca łączność między nimi.

- Pistolet! Trzeba doskoczyć do tych resztek i zabrać ten pistolet! - krzyknął do towarzyszek pomimo zakłóceń.

To one były lepsze w działaniu, on myśleniu. Choć sytuacja gdy żywe trupy chcą zmienić cię w sos do spaghetti nie należy do normalnych. Tak absurdalne sytuacje nie były czym, czego analizy Massimo podejmowałby się codziennie.
Na prawdę miał nadzieję, że któraś z jego towarzyszek zrobi coś co pomoże utrzymać im sie przy życiu.
 
__________________
---------------
Rymy od czasu do czasu :)
Gortar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172