Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2013, 22:30   #26
Trollka
 
Trollka's Avatar
 
Reputacja: 1 Trollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputację
Aine doczłapała się w końcu do domu aptekarki. Na palcach i z duszą na ramieniu weszła do środka, podniosła wiadro wody, przyszykowane zawczasu w sieni i ruszyła na piętro. Starucha wraz z synem spali w najlepsze. Ich donośne chrapanie rozchodziło się po całym domu. Uzupełniając się tworzyło jeden, nieprzerwany hałas, pozwalając dziewczynie poruszać się swobodnie. W granicach rozsądku oczywiście. Bez trudu doszła do swojego pokoju, dziękując w duchu za to, że wszyscy spali. Nie miała najmniejszej ochoty tłumaczyć się z tego jak późno i w jakim stanie wróciła.

Ziewając przegoniła dwa tłuste kocury, które pod jej nieobecność urządziły sobie legowisko na łóżku. Wyraźnie niezadowolone ścierściuchy nasyczały na nią i z godnością opuściły mały pokoik. Dziewczyna odpowiedziała im równie zirytowanym syknięciem, gdy kopnięciem pomagała ostatniemu z nich wyjść za próg. Zamknęła drzwi i oparła się o nie plecami, zamykając oczy. Pierwszą część planu wykonała nie budząc nikogo z domowników. Ostatnim czego teraz potrzebowała był wrzask, harmider oraz zaglądające przez dziurkę od klucza kaprawe ślepie pryszczatego. Nie marnując więcej czasu postawiła wiadro z wodą na podłodze, nadal starając się wykonywać jak najmniejszy hałas. Rozebrała się, przewiesiła ubrania przez oparcie krzesła i pochylając się nad wiadrem zaczęła mycie. Kąpielą nie można było tego nazwać, ale powoli usunęła z siebie brud i pot całego dnia, a także zapach mężczyzny wciąż intensywnie wwiercający się w jej nozdrza. Gdy poczuła się czysta podeszła do łóżka i naga wpełzła pod koc. Nie chciało jej się szukać koszuli, ani już wykonywać zbędnych ruchów. Raz że długotrwała krzątanina mogłaby kogoś obudzić, a dwa...nie miała już na to siły. Zdążyła położyć głowę na poduszce, i nie wiedzieć kiedy, zasnęła.

Obudziła się nim słońce zdążyło na dobre pojawić się na niebie. Leżała rozkoszując się chwilą ciszy, spokoju i błogiego lenistwa. Wiedziała jednak, że jeżeli chce wyrwać się z apteki to musi wziąć się w garść. Każdy moment zwłoki zwiększał prawdopodobieństwo natknięcia się na przytomną pracodawczynie. Ta, mimo że obiecała dać Aine spokój, mogła zapomnieć o danym słowie i zacząć wymyślać coraz to nowe rzeczy do zrobienia. Tym razem dziewczyna nie zamierzała dać się zaciągnąć do sprzątania czy gotowania, a potem na złamanie karku biec na miejsce spotkania. Coś jej mówiło, że kapitan nie potraktowałby wyrozumiale spóźnienia już pierwszego dnia. Poza tym nie chciała się spóźnić, chociaż ten jeden raz.
Szybko wstała z ciepłego łóżka, znalazła w miarę czyste ubranie i naprędce posprzątała pokój, zabierając wiadro z brudną wodą. Nim wyszła na korytarz zapakowała jeszcze do torby skradzione wcześniej bandaże, buteleczki ze spirytusem oraz igłę z jedwabną nitką. Spod szafki wyciągnęła długi i piekielnie ostry sztylet, tkwiący dla bezpieczeństwa w starej, skórzanej pochwie. Przyczepiła broń do pasa, złapała worek z pomocą medyczną i z zadowoloną miną podeszła do drzwi, otwierając je delikatnie. Na palcach zeszła po schodach, uważnie stawiając stopy. Z kuchni porwała butelkę kiepskiego wina, kawał kiełbasy i lekko zeschnięty bochenek ciemnego chleba. Wszystkie łupy umieściła w worku, zawartość wiadra wylała przez okno, sprawdzając uprzednio czy nikt nie stoi na zewnątrz. Nagły potok wyzwisk i przekleństw mógłby skutecznie zniweczyć jej plany na ucieczkę bez słowa. Odstawiła kubeł do sieni i, nie uważając już na to czy czyni hałas, szybko podeszła do drzwi wejściowych. Otworzyła je przy akompaniamencie niemiłosiernego zgrzytu, zawiasy od bardzo dawna wołałby o choć kropelkę oleju, nie był to jednak problem Aine. Wybiegła za próg i pędem ruszyła w dół uliczki, znikając za najbliższym zakrętem. Pogoń albo nie chciała za nią ruszyć, albo co bardziej prawdopodobne, wciąż smacznie chrapała, donośnym pierdzeniem poruszając od czasu do czasu pierzyną.

Uspokojona dziewczyna wyciągnęła z wora śniadanie i, już się nie spiesząc, skierowała swoje kroki ku miejscu spotkania z kapitanem straży, a także z resztą współpracowników. Jadła tak samo powoli jak szła, z tym że kroku nie przyspieszyła po skończeniu posiłku. Nawet mimo dłuższej trasy do celu dotarła przed czasem. Przywitała pozostałych skinieniem głowy, uśmiechnęła się do każdego z osobna, nawet do Lobo i jego ludzi. Miała wyjątkowo dobry humor i nic nie mogło go zepsuć.
- Dzielni rycerze przodem - odpowiedziała na pytanie Clemensa, brodą wskazując zejście do kanałów. Wyszczerzyła się przy tym niewinnie, poprawiając przewieszoną przez ramię torbę - Oddział do łatania dziur idzie z tyłu.
 
Trollka jest offline