Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2013, 11:03   #1
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
[Nowy Świt] Princeps

Autumnia była jedną z dzielnic Burrovicum. Tą najgorszą i najbiedniejszą. Tą, którą starali się omijać porządni obywatele, a strażnicy z powołanej przez Trejanusa straży, zapuszczali się tu tylko w ciągu dnia. Autumnią pozornie rządziło bezprawie. Pozornie, gdyż władzę nad całym przestępczym półświatkiem, wyciągającym swoje lepkie macki w inne rejony miasta, sprawował nie kto inny, jak Princeps. Autumnia była jego domeną. Nikt nie wiedział, gdzie żyje i gdzie obecnie przebywa. Princeps pojawiał się niespodziewanie i niespodziewanie znikał. Ale zawsze w towarzystwie dwóch osiłków o wytatuowanych ramionach.

Rozdział I

KUPIEC

Hallex przemierzał kręte uliczki Autumni, w poszukiwaniu zielonego domu o błękitnych okiennicach. Podążały za nim wrogie spojrzenia ludzi siedzących na progach domów lub podpierających ściany. I gdyby nie fakt, że był środek dnia oraz, że Gnaeus ubrany był jak legionista, to z pewnością już dawno, ktoś zaczepiłby go.

Krążąc i klucząc spędził na poszukiwaniach dobre kilka godzin, ale w końcu mógł uznać, że zakończyły się sukcesem. Stał na niewielkim placu, na środku którego znajdowała się ocembrowana, porośnięta jakimś przerośniętym glonem sadzawka. Jedną pierzeję placu stanowił spalony niedawno magazyn, a po przeciwległej stronie placu wznosił się wspomniany przez Princepsa dom. Hallex od razu zauważył doniczkę z zasuszonym badylem stojącą w oknie. Znajdowała się po prawej stronie.

Dom był pusty i sprawiał wrażenie opuszczonego. Na parterze, w dwóch długich pomieszczeniach okalających dziedziniec, stało parę połamanych sprzętów, a podłogę zaśmiecały skorupy potłuczonych amfor i plamy po oliwie lub innym płynie. Schody na piętro znajdowały się w głębi domu i strasznie skrzypiały. Poręcz była złamana, podobnie jak kilka stopni, dziwne jak na dom, który stał tutaj od zaledwie kilku lat, jednak Hallexowi udało się dostać na piętro. Od razu skierował się do pokoju z oknem i po chwili wahania przesunął doniczkę. Teraz mógł się rozejrzeć po pomieszczeniu. Stało tu proste, zbite z desek łóżko z siennikiem. W kącie na stoliku umieszczono pokaźną, glinianą misę wypełnioną wodą. Obok niej stał kubek i dzbanek. Za przepierzeniem z nanizanych na sznury kolorowych koralików znajdowała się garderoba, w której było kilka par sandałów i stara, wymięta toga.

Nie minęło wiele czasu od momentu, w którym Hallex przesunął doniczkę, a na parterze dały się słyszeć kroki. Po chwili zaskrzypiały schody i do pokoju wmaszerowało dwóch osiłków, których Hallex widział już w gospodzie. Stanęli po obu stronach drzwi i w milczeniu założyli ramię na ramię. Zaraz za nimi do wnętrza wszedł Princeps. Ubrany był w znoszoną tunikę przepasaną rzemieniem, a na głowie miał małą, przylegającą do włosów czapeczkę. Towarzyszył mu jakiś zakapturzony mężczyzna, sądząc po stroju, Rusanamani.
- Widzę, że się zdecydowałeś – powiedział Princeps na powitanie i usiadł na łóżku. – A twoi towarzysze wybrali pracę dla Humilisa, jak słyszałem. Ich sprawa. Ale skoro ich tu nie ma, to ten oto człowiek będzie twoją drugą połową.

Zaśmiał się ze swojego żartu, pogrzebał w fałdach tuniki i wyciągnął stamtąd pieniądze. Na jego ręce lśniły trzy złote monety. Rzucił je na łóżko i uśmiechnął się wilczo. – Tutaj macie trzy złote trajany na dobry początek. Podzielcie się sprawiedliwie, czy jakoś tak.
- Liczę, że nasza współpraca ułoży się pomyślnie – wstał z łóżka i zaczął przechadzać się po pokoju, z rękoma założonymi za plecy. – I będę mógł okazać wam nieco więcej wdzięczności. Oh, z pewnością nie będę tak szczodry jak Gubernator i nie obdaruję was ziemią, która właściwie do mnie nie należy.
Princeps po raz kolejny podczas rozmowy udowodnił, że ma doskonałe źródła informacji. Nawet w kancelarii Trejanusa.

- Możecie już teraz korzystać z tego domu jako mieszkania. Jest bezpieczny mimo swojego wyglądu. Jak się wam chce, to możecie posprzątać. Za każdym razem, gdy coś będziecie chcieli, po prostu przesuńcie doniczkę i zjawi się ktoś, kto wysłucha waszych sprawozdań, żali czy zapotrzebowań. Proste, prawda?

- A teraz przejdźmy do tego, czego od was oczekuję. Na początek nic trudnego. Taki mały sprawdzian. Chcę, żeby ktoś zniknął. Nie interesuje mnie w jaki sposób i nie zależy mi nawet na jego śmierci. Ma zniknąć z Burrovicum i tyle. Tym kimś jest Pedro Mendosa, torillski kupiec. Wypytajcie o niego na mieście i załatwcie sprawę. To tyle. Do następnego razu – Princeps skierował się do drzwi, za którymi zaraz zniknął, a za nim wyszli jego silnoręcy. Usłyszeli jeszcze skrzypienie schodów, a potem zapanowała cisza.
 

Ostatnio edytowane przez xeper : 28-07-2013 o 17:37.
xeper jest offline