Wojownik nie krył niezadowolona - jego sprytny manewr okazał się porażka, jego kompani byli pod ostrzałem a do tego stary dobrym ojciec Tristan zaczął coś pierdolić. Nie wiedział przez moment cóż powinien uczynić, stać i zastanawiać się pod ostrzałem to durnota, a do tego nie wiedzieli co czeka ich w dalszej drodze - teren był nierozpoznany.
Ale po chwili Abelard już wiedział, trwało to krócej niż mrugnięcie - to było tak oczywiste! Skoro wiedział tylko co znajduje się za zakrętem - wrogowie tak konkretnie - to tam właśnie powinien się udać!
Wszystko stało się takie jasne! Jak mógł tego nie zrobić od razu. Mocniej chwyciwszy swój dwuręczny miecz obrócił się momentalnie i z dzikim wrzaskiem rzucił się za zakręt w kierunku wroga.
Biegnąc zaś, nie obracając się i znikając już niemal za zakrętem zawołał:
-
Za mną towarzysze!