- Odwdzięczę się przy okazji - zapewniła Ciani, gdy Theo oddał jej zidentyfikowane mikstury. - Stężony kwas, mikstura zwiększająca potencję i napój miłosny. Bardzo ciekawy zestaw.
Co prawda na razie nie planowała użycia żadnej z nich, ale w przyszłości? Kto wie. Że dawni mieszkańcy zamku trzymali w sejfach dziwne mikstury, to jeszcze mogła zrozumieć, ale po co włamywaczowi napój miłosny? Wzruszyła ramionami. Być może splądrował którąś z szafek zanim pojawiła się tu Ciani i jej towarzysze.
Schowała owinięte w szmatkę miksturki do plecaka, a potem, przy niewielkiej pomocy kompanów, wysupłała się ze skórzanej zbroi. W samej koszuli i spodniach miała większe szanse na przeciśnięcie się przez okienko. Po chwili namysłu zrzuciła także pas i koszulę. Wyglądało na to, że od dawna nikt tu nie sprzątał i z jej pięknego białego jedwabiu zrobiłaby się brudna szmata. Podarta na dodatek. Nie po to się na nią wykosztowała, by ją teraz zniszczyć.
Pierwsza przez okno powędrowała broń, a potem zbroja i plecak, a dopiero później Ciani.
Wystawiła głowę i jeszcze raz rozejrzała się dokoła sprawdzając, czy przypadkiem na dziedzińcu nie pojawił się jakiś niespodziewany gość, a potem wysunęła się na zewnątrz.
Niewiele było tu miejsca na skomplikowane manewry, no ale w końcu to nie było pierwsze okienko, przez które wchodziła lub wychodziła Ciani. Wysunęła się do połowy, chwyciła za nadokienny gzyms...
Trochę wysiłku... i bez szwanku znalazła się na dole.
Pospiesznie otrzepała się z kurzu i ubrała. Po paru chwilach była gotowa.
Ostrożnie, z łukiem w dłoni, wślizgnęła się na korytarz i podeszła do drzwi, za którymi byli uwięzieni jej towarzysze.
Nacisnęła klamkę.
- Jesteście wolni! - oznajmiła tonem posłańca przynoszącego w ostatniej chwili ułaskawienie.
___________________________________________
Zręczność:
k12 = 9 (spada jak kot na cztery łapy)
k6 = 5