Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2013, 21:58   #10
vanadu
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Tymczasem w grupie wchodzacych przez bramę pałacu Gelbalain zapytał Filuta:

-Słuchaj, ty ze swoimi talentami najlepiej się do tego nadajesz. Skołuj potem troche roboli do remontu, co? Wiesz, tobie przyjdzie to najłatwiej. przekonywał. - Ja tymczasem skoczę po specjalne materiały do Luskan, ktoś poszuka złóż surowców i się to jakoś ogarnie. A może ty Leadorze walnąłbyś jakąś iluzje co by budynek chwilowo dla gości wyglądał jak wcześniej?

-Niestety, stworzenie tego typu iluzji przekracza moje możliwości. Mógłbym co najwyżej stworzyć przezroczyste ściany mocy, żeby załatać cieknący dach. Poza tym, na niewiele by się to zdało, gdyż część demonów, a już na pewno te potężniejsze, bez problemu rozpoznałaby iluzję. - odrzekł Leador, zastanawiając się, co tak wszystkich wzięło na pomoc w odbudowie burdelu. Gdyby to tylko od niego zależało, to starałby się pojmać cel i jak najszybciej wyruszyć w drogę powrotną. Przez głowę przemknęły mu także myśli o zostawieniu drobnego huraganu w prezencie dla demonów, ale szybko je odrzucił. Sęk w tym, że dalsza zwłoka w tym miejscu niczemu nie służyła, przynajmniej w opinii elfa.

Sukkub wprowadziła większość drużyny do budynku i zatrzymała się w holu, gdzie pomniejsze demony usiłowały uprzątnąć gruz.

- Wskazać gościom pokój, gdzie będą mogli w spokoju się odświeżyć - nakazała stanowczym, władczym tonem. - Uprzątnąć gruz i doprowadzić do porządku jadalnię. Natychmiast. - Spojrzała na członków bractwa. - Ja tymczasem oddalę się na pewien czas... będę musiała przywitać też gości i wyjaśnić... nowy wygląd... - Wzdrygnęła się lekko.

Z wnętrza wyszło kilka sukkubów, ubranych naprawdę rozmaicie. Od niegrzecznych skórzanych strojów, które mało co zasłaniały, do wymyślnych sukien, a nawet sukien ślubnych!

- Dobra panowie. Wiem że może się wydac to dziwne ale co to dla nas, imperia obalaliśmy a dachu nie załatamy? Zresztą go gmach użyteczności publicznej, jak szpital albo i bardziej potrzebny - rzucił do swych kamratów Gelbalain. - A tresura do końca pieska sie przyda, nie będzie sprawiał może problemów przy transporcie. Ewentualne koszty się wrzuci w pracodawcę, jak chce to niech płaci. Poza tym to będzie zabawne.

- Nie wiem, czy pamiętasz - powiedział Thazar - ale zawsze lepiej nam szła działalność przeciwna do budowania. Obalaliśmy, jak sam powiedziałeś.

- Ano, fajnie będzie miec trochę czegoś nowego. No bo co, uznamy że nie damy rady i tyle? My? Daj spokój, kto jak nie my, jesteśmy najzajebitsi na świecie. Oczywiście że damy rade odbudować. I bedzie jeszcze lepszy, o! Bo to my to zrobimy. to będzie wielki kamienny burd...dom rozkoszy na miarę naszych czasów - odparł z rosnącym entuzjazmem Gelbalain.

- Nie krępuj się, znam to słowo - stwierdził Thazar. -Ale widzę, że się zapaliłeś do tego projektu. Nie mam zamiaru ci przeszkadzać. Baw się dobrze.

- Mam szczery zamiar. Wybierzesz się ze mna do Luskan po kryształ, architekta i rzeźbiarza? Będzie smiesznie - zaproponował mag.

- Twoje poczucie humoru jest znane na całym świecie - przytaknął Thazar z kamienną twarzą. - Ale zaryzykuję.

- Co tu ryzykować, to Luskan ryzykuje zostając tam - zaśmiał się Illuskański mag.

- A zatem? - spytał Thazar. - Zostawiamy tę wesołą kompanię i idziemy, czy też chcesz jeszcze trochę się rozerwać?

Percy, nie wiedząc za bardzo co ze sobą zrobić, poszedł wraz z pozostałymi do środka. Wnętrze prezentowało się długim, dobrze oświetlonym korytarzem z ładnym, czerwonym dywanem na podłodze, w którym nogi się zapadały. W końcu korytarz skręcał w prawo i rozszerzał się w dużą salę biesiadną, w której stoły były aktualnie zastawione i jakby gotowe do posiłku: brakowało tylko osób przy nich zasiadających i samych potraw. W powietrzu krzątało się kilka quasitów donoszących różne elementy zastawy. Jednak tym, co drużynę najbardziej zaskoczyło był potężny demon w (idealnie do niego pasującym!) stroju kamerdynera, który stał przy przeciwległej ścianie i wydawał polecenia małym, latającym sługom.

Kiedy Lady Balhior wydała swoim quasitom i sukkubom polecenia, wyciągnęła długi, skórzany bicz i smagnęła nim bez ostrzeżenia tuż obok swojego Pieska.

- Co to było za zachowanie tam na dworze? Co to za klękanie na ziemi bez mojego pozwolenia? Co za atakowanie?! - krzyknęła rozjuszona, posyłając jednocześnie słodki uśmiech piątce... to znaczy teraz już czwórce. Percy oddalił się od pozostałych w towarzystwie aż trzech skąpo odzianych demonic od których ciężko było oderwać wzrok, zwłaszcza że szły wyjątkowo zgrabnie i ich jędrne ciała idealnie kołysały się w rytm kroków.

Pozostała czwórka również wkrótce została otoczona przez piękne kusicielki, które próbowały każdego z nich zaciągnąć do innego pokoju, żeby tam mogli się "odświeżyć".

- Mhm, misiu... wyglądasz, jakbyś lubił dobrą zabawę - powiedziała jedna z nich do Gelabaina, zarzucając mu ramiona na szyję. była ubrana... skąpo. Spore piersi przyciągały spojrzenie, kiedy mag schylił głowę, żeby spojrzeć na demonicę.

-O tak skarbie, zdecydowanie - odparł Gelbalain z usmiechem obejmując ją.

Demonica uśmiechnęła się promiennie i chichocząc, pociągnęła w inną stronę. Przeszli kolejnymi korytarzami, gdzie dołaczyły do nich jeszcze dwa sukkuby. Jedna odziana była w koronkową bieliznę, druga w kostium karnawałowy.

- Na co masz ochotę? - zaytała ta w koronkowej bieliźnie.

-Och, jestem pewien że same...potraficie okazać inwencję - mruknął mag.

- Hmm... myślę więc, że zaprowadzimy cię do pokoju skruchy... - mruknęła pierwsza, muskając go palcami w ramię. Reszta przytaknęła jej z entuzjazmem. - Poczekasz tam na nas, a my się w tym czasie przebierzemy. Będziesz mógł... zastanowić się, skąd ta nazwa.

Nie minęło wiele czasu, kiedy Gelbalain znalazł się w przestronnym pokoju, którego centrum zajmowało okrągłe łoże, okryte białą, puchatą kapą. Znajdowały się tu dwa okna, w których ktoś zamontował urocze iluzje, żeby sprawić wrażenie, że zaraz obok pasą się śnieżnobiałe jednorożce. Jedwabne zasłony nieco przysłaniały sielankę, jednak mag i tak dostrzegł wodospad w tle. Podłoga zasłana była brązowym, nieco mniej puchatym dywanem, w którym mężczyzna od razu zapragnął zanurzyć palce. Niewielki stolik i toaletka z jasnobrązowego drewna, a także stół z wieczerzą, dopełniały wystroju. W pokoju były jeszcze jedne drzwi, prowadzące, jak się okazało, do łazienki z wmurowaną w podłogę wanną, która zdolna była pomieścić pół tuzina osób.

Pozostawiony sam sobie, Gelbalain postanowił być kulturalny i się wykąpać. Problem polegał na tym, że było tu zbyt dużo kurków. Każdy oznaczony jakimś kolorem i nieznaną mu runą.

Tak więc ostrożnie odkręcił jeden z nich i patrzył co się stanie. Wyleciała różowa piana. Zakręcił i spróbował dalej. Słodko pachnący płyn. I dalej. To, co popłynęło... w sumie nie wyglądało to ani jak lawa, ani jak promień śmierci. Miało mocny, ostry zapach i kiedy Gelbalain niepewnie zanurzył w wrzącej cieczy palec i skosztował, okazało się, że to najzwyklejszy w świecie pikantny sos.

-[i]Woda[/]i burknął mag. -Gdzie jest woda. - Spróbował kolejnego kurka.

Chwilę zajęło mu odkrycie dwóch, niewielkich kurków, niemal na samym dole. Z kranu (wmontowanego w usta kamiennej nimfy wodnej) poleciała w końcu woda. Woda!

Ucieszony Gelbalain rozebrał się i rozsiadł się w wannie.

Mimo że usiłował wypłukać pozostałości poprzednich cieczy, na powierzchni wytworzyła się pachnąca bekonem piana...

Gelbalain namydlił się i wypluskał solidnie. Wtem ktoś wszedł do łazienki. Stukot kilku par szpilek rozbrzmiewał na kafelkach. Nim jednak mag zdążył się obrócić, ktoś narzucił mu ręcznik na głowę.

- Nie ruszaj się i bądź cicho - nakazał ponętny głos sukkuba. - Od teraz jesteś nasz...

Dwie pary delikatnych dłoni usadziły Gelbalaina na ławeczce w wannie i zaczęły masować, a miejsce ręcznika zajęła jedwabna przepaska na oczy. Mag zaś czekał co będzie dalej.

- Otwórz usta - nakazał ponętny, kobiecy, ale zarazem władczy głos i po chwili rozległ się chlupot, kiedy ktoś wskoczył do wody. Mag posłuchał.

Demonica wsadziła mu knebel w usta, a kolejne dwie przytrzymały mu ręce. Teraz był “zdany na ich łaskę”.
Nie miał pojęcia, jakim cudem znaleźli się w łóżku, jednak wówczas usłyszał nadchodzące kłopoty.
 

Ostatnio edytowane przez vanadu : 12-06-2013 o 19:37.
vanadu jest offline