Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-06-2013, 01:07   #28
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
W pierwszym odruchu Vilis miała ochotę przejechać nożem po gardle pochylającego się nad nią mężczyzny, jej ręka wsunęła się błyskawicznie pod poduszkę i sięgnęła po ukryte tam niewielkie ostrze. Zaniechała jednak tego planu, wracając powoli do rzeczywistości rozpoznała Siegfrieda. Różnokolorowe ślepia wlepiła najpierw w zaciśniętą na swoim ramieniu rękę, następnie spojrzała spode łba wprost w ciemne oczy, wiszące tuż nad nią. Ze wszystkich sił łowczyni starała się nie okazywać jak mocno koszmar nią wstrząsnął. Nienawidziła spać. Sen nigdy nie przynosił ukojenia, wypełniaj jedynie umysł mniej lub bardziej plastycznymi wizjami. Wizjami niepokojącymi, przesiąkniętymi krwią, bólem, nienawiścią i strachem. Obrazował przeszłość, nie pozwalał o niej zapomnieć. Koszmary odpuszczały jedynie w przypadku, gdy kładła się spać zbyt zmęczona by kiwnąć palcem, lub pijana jak bela. Plan niby prosty, potrafił czasami zawieść. Przykładem była chociażby dzisiejsza noc.

Milczący olbrzym zabrał dłoń nim łowczyni zdążyła go skląć lub przywalić raz jeszcze w zęby, tym razem już w pełni świadomie. Nie odezwała się ani słowem, przypatrywała mu się tylko gdy zakładał ubranie. On też milczał i była mu za to wdzięczna, nie wiedziała nawet co miałaby powiedzieć. Słowo "przepraszam" zniknęło z jej słownika wieki temu i nic nie wskazywało na to, że pojawi się w nim ponownie. Warczeć też nie miała nastroju, a tym bardziej przechodzić ze swoim towarzyszem do rękoczynów. Byłoby to głupie, bezsensowna strata siły i czasu, narażenie się na potencjalne kontuzje, włącznie ze śmiercią któregoś z nich. Mogłoby to postawić powodzenie misji pod znakiem zapytania, a na to Vilis pozwolić po prostu nie mogła.

Poczekała aż Siegfried wróci i ponownie położy się spać, a gdy jego oddech stał się miarowy i spokojny Vilis podniosła się cicho z łóżka. Lekko przekroczyła swojego śpiącego strażnika i wyszła z pokoju, łapiąc po drodze tylko buty. Założyła je dopiero przy progu karczmy, poprawiła guziki koszuli, podciągnęła spodnie. Chłód przedświtu zadziałał lepiej niż kubeł wody, przeganiając głupie myśli. Wolnym krokiem ruszyła na spacer bez celu, nieważne gdzie byle do przodu.

Zimny dreszcz znienacka przeszył ciałem łowczyni, wytrącając ją z równowagi i zmuszając do zatrzymania się na moment. Stała zdezorientowana, próbując sobie przypomnieć gdzie właściwie miała się udać. Rozglądając się po okolicy starała sięwychwycić potencjalne zagrożenie. Nic kompletnie się jednak nie działo. Znajdowała się sama na środku uliczki i nawet pies z kulawą nogą nie przekroczył jej ścieżki. Wzruszyła ramionami ruszając przed siebie, a ręce schowała w kieszeniach spodni. Ku swojemu zaskoczeniu w jednej z nich znalazła złożoną elegancko kartkę papieru z odręcznym, zamaszystym pismem. Przybliżyła wiadomość do twarzy, bez problemu odczytując jej treść mimo panującej ciemności.

Cytat:
Wioska jest przeklęta, działają tu różne wiatry magii na tyle silnie , że przesłaniają rozpoznawanie magicznych przedmiotów czy osób oraz źródeł magii. Podejrzewam jednak, że ktoś tu aktywnie działa z czarami, postaram się to wybadać przez najbliższe dni, są na to także inne sposoby. Wy zajmijcie się zdobyciem serc, bez nich nici z rytuału.

Lilawander.
W Vilis wezbrała fala wściekłości. Zacisnęła pięść, mnąc świstek i ponownie chowając go do kieszeni. Miała ochotę znaleźć tą cholerną, długouchą wiedźmę i powybijać jej wszystkie zęby, nie bacząc na ograniczenia którymi została spętana, jak i na przyszłe konsekwencje. Powrócenie do stanu równowagi zajęło łowczyni więcej czasu niż by sobie życzyła. W końcu jednak przestała zaciskać szczęki, rozluźniła mięśnie ramion, a w jej oczach ponownie zagościł lodowaty dystans.

Pieprzony Lilawander - pomyślała oddychając głęboko. Ruszyła przed siebie, nie bacząc na to, że jest nieuzbrojona i bez eskorty. Czekała aż ktoś ją zaczepi, zmusi do konfrontacji. Tak było najlepiej, nikt nie wchodził jej w paradę. W myślach prosiła wręcz Sigmara by zesłał na jej ścieżkę jakiegoś głupca, który w swej pysze zechce ją obrazić, obrabować, cokolwiek, byleby tylko znalazł się formalny powód do skręcenia mu karku.
W końcu bezbronne, niegroźne dziewczynki nie powinny wychodzić same po zmroku.

O świcie wróciła do karczmy, zawiedziona i głodna jak wilk. Po złości spacer przebiegł bez zakłóceń, żywej duszy nie spotkała. O bandytach, rabusiach czy gwałcicielach mogła zapomnieć.
- Cholerne zadupie - mruknęła pod nosem i splunęła na podłogę.

Nie czekając na biczownika zjadła śniadanie, przepłukała gardło piwem i czekała. Z krzywym uśmiechem przyglądała się poczynaniom sigmaryty, nie komentowała jednak. Obserwowała, analizowała. Wyszukiwała wszelkich oznak słabości wielkoluda, śladów kontuzji, nierównego kroku, drżenia rąk.
- Szczęka cała? - burknęła, gdy mężczyzna znalazł się obok niej po czym zamilkła, próbując wydusić z siebie kilka prostych słów. Ni cholery jej nie szło. W okazywaniu wdzięczności i ubieraniu emocji w słowa zawsze była upośledzona. Zamiast gadać ścisnęła delikatnie ramię biczownika i patrząc mu w oczy kiwnęła krótko głową, po czym nieswoja odsunęła się.
- Mam wiadomość od tego ostrouchego chwasta - powiedziała w końcu przerywając ciszę. Zrobiła to na tyle cicho by tylko Siegfried mógł ją usłyszeć. Pokrótce streściła liścik jak i okoliczności w których weszła w jego posiadanie. Przerwała monolog tylko po ty by pociągnąć solidnie z kufla - Nie mam zamiaru uganiać się za jakimiś gadami. Jak będzie trzeba to zarżniemy jakiegoś wioskowego idiotę i problem serc się rozwiąże. Na razie posłuchajmy co ten niziołek o psim imieniu ma nam do zakomunikowania...i dorwijmy krasnala. Trzeba go o parę rzeczy wypytać, dowiedzieć się co w nocy wykombinowali. Brodaty wygląda na osobę konkretną, oszczędzi nam zapewne zbędnego pierdolenia i skupi się na szczegółach.

Vilis westchnęła ciężko, przecierając podkrążone oczy. Nie miała ochoty na kolejne bezsensowne kłótnie i rozmowy o niczym. Z apatią maltretowała resztki śniadania, od czasu do czasu pociągając z kufla. Do umówionego spotkania nie zostało już wiele czasu, więc chciała go spożytkować na milczenie i zebranie myśli.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline