Kiedy ktoś ci ocali życie [...] nie dziękuj nigdy. Nie wyolbrzymiaj wdzięczności. [...] On podziękowanie znajdzie we własnym trudzie, którym cię ocalił.
(Antoine de Saint-Exupéry, "Twierdza")
Choć kamienna twarz Castora nie wyrażała teraz choćby okruchów emocji, to w głębi "Zimny" śmiał się do rozpuku. Miał niezły ubaw z losu, któremu zabrakło jaj by go wykończyć. A może wyznaczył go do wyższych celów? Czyżby jednak ktoś taki jak on był potrzebny? Alan Castor - pan i władca kosmosu! Alan "Niezniczczalny" Castor. Cóż za piękna historia!
Lecz teraz musiał wylizać rany, a te były poważne. Jak to miło ze strony personelu szpitala, że postanowili go naprawić. Gdyby wiedzieli czym się zajmował i czego dokonał, pewnie nie byliby tacy skorzy do pomocy. Chyba że to standardowo przekupni łajdacy w białych kitlach, którzy z uśmiechem na ustach uratują choćby i najgorszego zbrodniarza wojennego. To było zresztą teraz i tak mało ważne. Cieszył się że nadal żył i komuś na tym zależało.
Tak naprawdę Alan nie przywiązywał się zbytnio do cielesnej powłoki. Była jedynie narzędziem, pojemnikiem i osłoną dla największego skarbu, którego nigdy by nie odżałował - jego umysłu. To rzecz dla niego bezcenna, bez której stałby się bezimienną kupą mięsa. Na szczęście pierwsze auto-analizy procesów myślowych nie wskazywały na jakieś konkretne trudności. Umiał liczyć, rozumiał słowa, kojarzył fakty, a pamięć była ledwo tylko trochę podziurawiona - standardowa amnezja wsteczna przy wstrząśnieniu mózgu. Dzięki jego wysokiemu ilorazowi inteligencji uda mu się wydedukować ciąg zaszłych wydarzeń i uzupełnić brakujące elementy w jego głowie. Kątem oka spojrzał na kikut - dziwne uczucie i dziwny widok. Na dobrą sprawę nie do zniesienia. Będzie musiał unikać tego do czasu przeszczepu. Miał nadzieję że nogi były w całości, ale z tym wolał poczekać aż doktor sobie pójdzie.
-
Dwa pytania, doktorze - uprzejmym i spokojnym głosem odezwał się Castor, co przy okazji upewniło go że nie ma afazji, ani innych zaburzeń mowy -
Czy tomografia mózgu wykazała coś niepokojącego? Oraz drugie pytanie - ile może potrwać ten pobyt? Ah i przy okazji... Tak z ciekawości, to komu mam dziękować za moje wspaniałe ocalenie?
Oczywiście nie chodziło o to by faktycznie podziękować, a jedynie upewnić się kto będzie żądał zapłaty za jego rekonwalescencję.