Szafa była wielka i ciężka, ale w końcu udało wam się ją zaciągnąć na brzeg sadzawki i zwodować. Nie mieliście co prawda szampana, by należycie ochrzcić nowy środek transportu, ale Ciani skropiła szafotratwę odrobiną wina i nadała jej nazwę “Titanic”.
Po krótkiej dyskusji postanowiliście położyć swoje rzeczy na wierzch szafy (niektórzy, dopuszczając do siebie myśl o tym, że może w jakimś momencie trzeba będzie pseudotratwę wziąć 'na pych', rozebrali się "do rosołu"), a potem ruszyliście.
Przyklęknąwszy przy krawędzi tratwy zawzięcie wiosłowaliście półkami zabranymi z innej szafki, jednak mimo waszego wysiłku posuwaliście się do przodu w tempie dość leniwego żółwia.
Nim zdążyliście przepłynąć dziesięć jardów poczuliście, że mimo waszych wysiłków “tratwa” zwalnia i powoli zaczyna się zanurzać. Trudno było nie zauważyć, że do drugiego brzegu nie dopłyniecie.
Nie to jednak było najgorsze...
Z pewnością nie było to złudzenie. I bynajmniej nie dwoiło się wam w oczach.
“Coś z mackami:
Tempo (w wodzie): 6; Obrona: 6, Wytrzymałość: 10
___________________________
Kolejność w turze:
Lilith
Mrsanczo
JPCannon
deMaus