Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2013, 21:25   #115
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Muzyka
W jej śnie szumiały łagodne wody morskiej zatoki. Fale miękko obmywały złoty piasek i lśniąca koncha wyłaniała się spod ziaren. Alysa nachyliła się by obejrzeć muszlę i poczuła na twarzy dotyk wody. Zaskakująco zimnej.

Raptownie wyrwana ze snu dłuższą chwilę nie mogła sobie przypomnieć gdzie jest i co tu robi. Gardło ściskał jej żal za pozostawionym we śnie słońcem.

Miniony dzień był bardzo długi. Albo może raczej długa była jego końcówka. Zabolało ją odejście Erlanda i Hwarhena. Wyszło na jaw, że nie powstała żadna wieź między nimi a skaagoskimi posłami. Choć Hwarhenn I Kamyk śmieli się do siebie i wymieniali żarty, a Septa jak wieść gminna niosła zaangażował w te relacje całą swoją osobę, nadal byli dla siebie obcymi.

Głupiutko, na wyrost, osądziła, że pożar coś zmienił. Że choć ustawieni na przeciwnych, może wrogich biegunach, zatarli tę najgorszą z granic. Obojętność.

Bo gdy odkryli ołtarz, Erland nie udzielił Sepcie ani jednej sensownej odpowiedzi. Całą postawą skagooski starzec mówił, to nie wasza sprawa, was tak naprawdę nie ma, w najlepszym razie pełnicie zaszczytną rolę rekwizytu na świętej drodze skagooskiego ludu. Jeśli jesteście, to głazem na szlaku, rozmawiamy, bo Moraud chciała z was ociosać przydatny słup.
Gdy Willam Snow, dowódca wroniego poselstwa doczekał się zaproszenia do opuszczenia swoich i pojechania z dwójką skagoosów, Dornijka parsknęła śmiechem i śmiała się, i śmiała, i nie mogła przestać i dźwięk ten długo ścigał znikające sylwetki Skaagosów.

Nie da się ukryć, że Alysa Qorgyle czuła się na to wszystko za stara. Krępowała ją własna naiwność. Dziecinna mrzonka o prostej drodze do celu wydawała się tu, za Murem, czymś jeszcze bardziej nieprzyzwoitym niż zazwyczaj. Trzeba było w końcu się przed sobą przyznać, jak głupio to sobie wyobrażała. Powiedzą Moraud prawdę o zamordowanej, ta odwdzięczy im się prawdą i wspólnie odnajdą krwiożerczą bestię, co pokroiła młodą dziewczynę i próbowała zrzucić winę na Straż. A potem, gdy przyjdzie czas na rozmowę o duchach, legendach, jednorożcach, oszukańczych poszukiwaniach, tajnych podkopach, złych snach i przeczuciach, oni wszyscy, wszyscy, którzy tak pięknie chcą tego samego, pokoju i współdziałania, razem ustalą, co trzeba robić, żeby nie ziściły się żadne legendy. Bo w legendach zawsze ginie zbyt wielu.

Taka właśnie z niej była Pajęczyca. Plotła sieci z kolorowych nici, z puchu dmuchawców, pozornie śliczne, ale tylko do pierwszego wiatru. W rzeczywistości nędzne i słabe. Nie nadążała za intrygami, nie rozumiała ponurych starców i nie chciała realizować planów morderstw. Była nieprzydatna.

Po ataku śmiechu, skupiła się więc na właściwym zachowaniu: Słuchaniu rozkazów Septy i dotrzymaniu słowa, bo Urreg z nią został i nie trzeba było tłumacza żeby wiedziała, że wojownik nadal zamierza jej bronić przed straszliwym bogiem i jak wiele kosztowała go ta decyzja, i tylko tak mogła mu się odwdzięczyć więc nawet nie patrzyła w kierunku w którym znajdował się słup, choć i jej się wydawało, że ktoś chciał go stamtąd zabrać i że musiał to robić w nikczemnym celu.

I że po prawdzie należałoby cholerny kamień rozpieprzyć w drobny mak. Tylko nawet ta myśl wydawała jej się dziwnie dziecinna, za bardzo przypominała tupanie nogami i psucie cudzych zamków z piasku.

***

Obudziła Tytusa. W przeciwieństwie do niej Sand miał od razu przytomne spojrzenie. Potrząsała właśnie Urregiem gdy Septa gromkim głosem ogłosił pobudkę całemu obozowi.

Z lasu jego okrzyk powtórzyła legendarna bestia. Dziwnie podobne były oba. Tajemnice Septy stawały się coraz bardziej intrygujące. Już nikt nie spał. Alysa nie widziała nigdzie Engana. To powodowało niepokój, który ściskał żołądek. Nie było też Jorana i Roddarda, który musiał zniknąć zaraz po tym jak ja obudził.
-Gdzie jest Kamyk? –zapytała Tytusa jakby mógł coś wiedzieć. –To jego warta? –najemnik uśmiechnął się krzywo i pokręcił głową, jakby w niedowierzaniu nad niewieścią zdolnością do wyłuskiwania spraw najważniejszych. Trzeba było siodłać konie i się pakować. Urreg bez polecenia wygasił ogień.

Dornijka nim wsiadła na koń, z juków wyciągnęła małe zawiniątko. Zazwyczaj robiła to w samotności, ale tym razem trudno byłoby przestrzegać zasad. Naniosła na sztylet odrobinę mazi. Tak by oleista substancja dokładnie wypełniła wyszlifowane właśnie w tym celu bruzdy. Tytus podał jej włócznie, które woził przy siodle. Broń Południowców. Lekka, służąca przede wszystkim do rzucania. Miały trójkątne groty, z nacięciami nadającymi im wygląd piór i lekkość. I co niemniej ważne również doskonale zatrzymującymi nakładane mikstury. Alysa posmarowała wszystkie.
Tytus chciał podzielić broń, dla każdego po połowie, ale kobieta miała inne plany. Podjechała do Snowa.
-Willam… -poczekała aż pochłonięty sprawdzaniem stanu oddziału dowódca podniesie na nią wzrok – Spróbujemy go złapać? Mam włócznie nasączone paraliżującą trucizną. Dziewięć sztuk, Tytus dobrze rzuca, ja też nieźle, ale oddam je komu każesz –przełknęła ślinę, oczekując na odpowiedź w wyraźnym napięciu - Proszę …spróbujmy… Dajemy się wodzić za nos. Legendom, przeczuciom, starożytnym strachom. To tylko wyrośnięty koń z rogiem na pysku.
Wtedy nocną ciszę przeciął trzeci okrzyk. Rozpoznali ten głos. Roddard krzyczał w panice imię Morta.
Dornijka zaklęła paskudnie.
-I gdzie jest ten cholerny Engan?

Willam mógłby odpowiedzieć, że nazwanie jednorożca przerośniętym wierzchowcem to jak nazwanie Muru ciut wyższym płotem. Mógł odpowiedzieć, że właśnie wylazł z tej cholery i nie ma ochoty stanąć z nią oko w oko. Mógł powiedzieć, że pewnikiem te groty niewiele by zdziałały bo mogłyby nie przebić jego skóry. Mógł powiedzieć, że ich zadaniem nie jest tępienie skagoskich wywiadowców. Mógł powiedzieć, że ostatnią potyczką w jakiej chciał brać udział to ramię w ramie z córką Starego. Mógł… ale użył innego argumentu.

- Kruk znalazł ślady ponad dwudziestu konnych… - I jakby wywołany do odpowiedzi zwiadowca rozdarł się niczym ranny zwierz w głębi lasu. - Tytus! Zabierz ją stąd. Mort jedziesz z nimi. Reszta za mną. - Rozmowa była zakończona i Septa ruszył w krzaki. Przed nim jednooki wilk podążał ze spuszczonym łbem.

***

Oczywiście Tytus zabrał ją stąd. A właściwe przepuścił dworskim gestem i pojechali w przeciwnym kierunku do tego, z którego dobiegł krzyk Roddarda. I tak jechali we czwórkę pewnie z pięćset metrów. Mort wiercił się jakby obsiadły jadowite mrówki. Zatrzymali się, gdy dała znak.
-Wiesz gdzie masz mnie zabrać? –zapytała Alysa.
Dornijczyk roześmiał się sucho.
-Aż za dobrze. Wiem, gdzie cumuje „Panna”.
Alysa westchnęła.
-Septa ma zakuty łeb… Nie ma się co śmiać –warknęła na uśmieszek Tytusa . –Martwię się o nich. Jak tak kurwa można coś osiągnąć. Zawsze krok z tyłu. Niczym żona jakiegoś Ullera… No dobrze. Mort radzisz sobie z włócznią?
-Łap –rzuciła chłopcu broń, gdy przytaknął. Złapał zręcznie i Alysa uśmiechnęła się.
-A ty, Urreg? – Skaaggos kiwnął głową jakby zrozumiał pytanie. Alysa podała mu trzy ostrza.
-Ty trzy, ja dwa –resztę podzieliła między siebie i Tytusa. – Pojechałabym do słupa, ale cholera obiecałam… więc jedziemy za nimi. Pamiętajcie. Nie chcemy zabić jednorożca, póki on nie zechce zabić kogoś z naszych. I Mort, nie wiem czy to było wśród powiedzeń, którymi raczy cię Kruk. Rozum przed ręką. Pamiętaj.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie

Ostatnio edytowane przez Hellian : 12-06-2013 o 21:54.
Hellian jest offline