Wątek: Kwiatki z sesji
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2013, 22:21   #260
Irregular
 
Irregular's Avatar
 
Reputacja: 1 Irregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputacjęIrregular ma wspaniałą reputację
Pozwolę sobie przedstawić moją Wielką Czwórkę, tzn. paru graczy, którzy regularnie doprowadzają resztę drużyny i siebie nawzajem do płaczu (ze złości, na szczęście częściej ze śmiechu). Czasem nawet wyjdzie jakaś sensowna refleksja (ale rzadko). W składzie niezbyt pobożny kapłan, ,,dobry" i ,,miły" mag, skrytobójca na wcześniejszej emeryturze i wojowniczka, która zwykle komentuje poczynania powyższych. Nieraz towarzyszy im paladyn, który zabawny jest tylko wtedy, gdy próbuje zrozumieć tok myślenia Czwórki. Wszyscy to ludzie oprócz maga, który jest elfem.

Po skomplikowanej walce z rozbójnikami, wygranej dzięki błyskawicznie wymyślonej przez kapłana genialnej strategii, kapłan woła radośnie tak:
- Jestem genialny, jestem super!
Niebo zasnuwa się ciemnymi chmurami, w oddali uderza grzmot. Czyżby gniew bogów na nieskromnego sługę?
- Czekajcie, nie skończyłem! Jestem genialny, bowiem takim uczyniła mnie łaska szlachetnych bogów, bez których byłbym tylko nędznym prochem, niegodnym leżeć im u stóp...
Burza sobie poszła. Bogowie dali się przekonać.

Zwykle jednak naczelnym strategiem był mag. Kiedyś właśnie we dwójkę z paladynem zdołał z pomocą pewnego wielkiego głazu, dobrze wymierzonej błyskawicy i sprzyjającemu ułożeniu terenu zabić naraz z połowę wrogów. Paladyn, który przed chwilą miał duszę na ramieniu (odwagą zwykle nie grzeszył):
- Chłopie, jesteś genialny! - i rzuca się, aby uściskać elfa.
Ten odsuwa się z odrazą.
- Genialny, nie przeczę... ale nie jestem żadnym rolnikiem!

Później, gdy opowiadał o tym skrytobójcy i wojowniczce:
- Wy mnie w ogóle nie szanujecie! Taki Emilio... gdy z nim podróżowałem, ciągle nazywał mnie geniuszem (całkiem słusznie), a raz nawet rzucił się do mnie z łapami!
- Żeby cię zamordować? - spytała wojowniczka.
- Nie, przytulić. Nie żebym mu się dziwił... - Elf wykazuje się absolutnym brakiem pychy.
- Ech, Li, ta twoja słynna skromność...
- Raczej przysłowiowe czarodziejskie uroki - uzupełnia skrytobójca. - Coś się przecież musiało biednemu Emiliowi na mózg rzucić...

Mag odkrył w sobie talent do układania pieśni (,,Jestem elfem, to oczywiste, że pięknie gram!" ,,Tak... tylko jeśli wy, elfy, macie jakieś inne standardy piękna") i na jakimś postoju podśpiewuje sobie z lirą pieśń o jakiejś smukłej, zielonookiej blond elfce.
- Śpiewasz o swoim odbiciu w lustrze z czasów, gdy nosiłeś te włosy a'la Elrond? - zapytał skrytobójca (mag ma jasne włosy i zielone oczy).
- Bez przesady, połowa elfiego społeczeństwa to wysocy, zielonoocy blondyni - zirytował się mag.
Ten dialog przyda się za chwilę, przy innym kwiatku, więc proszę się nie burzyć, że coś mało śmieszny.

Przy różnych okazjach mag usilnie podkreślał swój dobry charakter, a zarazem gracz starał się, by zło wręcz wyłaziło z tej postaci... Kiedyś elf udał się zbierać jakieś ziółka do swoich czarów. Ciekawski kapłan zakradł się za nim. I co widzi?
- Buachahachaha! - roześmiał się złowrogo mag w najlepszym stylu szwarccharakterów, stając na środku znalezionej w lesie polany. Nagle obraca się, widzi kapłana... - Buacha... ekhm, ekhem... Coś się przeziębiłem i teraz próbuję się wykaszleć...
- E... może zapalę ci ziółka, faktycznie paskudny kaszel - bąknął kapłan. (a po powrocie do obozowiska przed magiem, oświadczył, że ten elf wydaje mu się bardzo podejrzany. Skrytobójca odpowiedział, że owszem, też mu się tak wydaje, zwłaszcza odkąd pięć razy ,,przypadkiem" podpalił piorunem kulistym jakichś niewinnych przechodniów).

- Dlaczego właściwie przeszedłeś na emeryturę? - pytał kapłan skrytobójcę.
- Niby płacili dobrze, ale tyle zżerały podatki... po podliczeniu wszystkich kosztów, nawet na tej podstawowej emeryturze lepiej żyć. No i nie muszę pracować.
- I właśnie dlatego zostałem magiem - wyznał elf. - Praca czarodziei jest nieopodatkowana, nawet jeśli akurat robią co innego.
- Ja mam kombatancką zniżkę w podatkach - dorzuciła wojowniczka.
- No, w sumie ja też korzystam z klauzuli o niezabieraniu pieniędzy wiernym sługom bogów i świątyń - wyznał kapłan.
- Tylko ja tu uczciwie płacę wszystkie podatki?! - zdumiał się paladyn (swoją drogą dziwne, że zszokowało go to bardziej niż dawny zawód skrytobójcy - chociaż miał w sumie bzdurne przekonanie, że asasyni likwidują tylko złych).
- Tylko ty jesteś na tyle frajerem - mruknął kapłan pod nosem. - Ale ja mój spryt i obrotność zawdzięczam, oczywiście, wielkim bogom, bowiem podatki to ziemski, a zatem niedoskonały twór - gdy się od niego uwalniam, zbliżam się do bogów.
- No, może i tak... - przyznał paladyn. - Ale i tak powinniśmy uczciwie płacić podatki.
- Dzięki temu niepłaceniu i w sumie zasłużonym zniżkom, możemy więcej płacić za ciężką pracę rzemieślników i chłopów - zauważył mag. - Twoje dziurawe buty są świadectwem tego, że przez podatki nie mogłeś uczciwie wynagrodzić szewca za pracę i teraz tobie mokną nogi, a jemu pewnie żona z dziatkami przymierają głodem bez chleba, który mógłby kupić za naprawienie ci butów...
Koniec końców, nasz uczciwy paladyn został przekonany, że najlepszą rzeczą, jaką można zrobić dla ludzkości, jest niepłacenie podatków. Miał tylko jedną wątpliwość.
- Ale... zaraz, Art, skąd masz emeryturę, jeśli zawód skrytobójcy nie jest nigdzie rejestrowany?
- Po prostu raz w miesiącu włamuję się do publicznego skarbca w jakimś mieście i zabieram swoją emeryturę - wyjaśnił skrytobójca z prostotą. Na widok miny paladyna dorzucił szybko: - Ale tylko tyle, ile mi się należy!
- Więc wysoką masz tą emeryturę - szepnął mag prawie niesłyszalnie. - Albo dostajesz dodatek za służbę publiczną.
- Gdybyś wiedział, kogo zabiłem, spokojnie uznałbyś to za służbę publiczną - uciął skrytobójca. - W końcu pozbycie się niektórych jednostek jest absolutnie w interesie społeczeństwa.
- Taki książę Zygfryd - podsunął, ku ogólnemu zdziwieniu, paladyn. Nienawidził Zygfryda, bo tamtej zupełnie otwarcie defraudował charytatywne fundusze dla sierot. Paladyn wolał, gdy robiono to tak, by nie kłuło go to w oczy. W sumie mentalność przeciętnego człowieka.

Po wielu wspólnych przygodach całej czwórki skrytobójca z wojowniczką dochodzą do wniosku, że ich ,,przyjaciel" jest kimś ewidentnie złym i zrobił coś bardzo złego w jednym z elfickich miast (reakcja, gdy proponowali mu wyjazd do Isilraei: ,,E... tam jest nudno, poza tym już tam byłem i nie ma tam fajnych ludzi i w ogóle nie warto tam jechać!"). Nie żeby byli tym jakoś mocno zszokowani albo żeby im to bardzo przeszkadzało, po prostu z czystej ciekawości przeprowadzili małe śledztwo.
Wkrótce doszli do wniosku, że mag może być w rzeczywistości pewnym nekromantą, wygnanym z Isilraei za nielegalne eksperymenty. Znaleźli dawnego inspektora śledczego z tamtego miasta i wypytują go o szczegóły.
- A wie pan chociaż, jak on wyglądał? - zapytał skrytobójca.
- No niby pamiętam, ale wiele wam to nie pomoże... w końcu nie miał żadnych znaków szczególnych, a połowa elfów jest wysoka, ma blond włosy i zielone oczy.

W końcu mała konfrontacja. Skrytobójca prosto w oczy rzuca elfowi oskarżenie. Ten z początku zaprzecza, a potem pyta, jak na to wpadli.
- Wiesz, Li, ten złowrogi śmiech w lesie, dyskretne podpalenia, twoje częste wizyty w prosektorium, wiele o porze, w której nie ma odwiedzin... Co prawda wcześniej zmyliła nas plotka, że złe elfy wyglądają, jakby się wytarzały w popiele, a potem nie kąpały przez tydzień, no ale w końcu dbasz o higienę. No i to, że wszystkie zwoje masz podpisane ,,Issaendreain" [imię rzeczonego nekromanty] było istotną wskazówką.
- W sumie mi ulżyło - wyznał elf. - Teraz będę mógł szaleć i buachahachować jawnie...
- I po coś się przyznał, że wszystko wiemy? - zirytowała się wojowniczka.

Skrytobójca zwierza się towarzyszom, że z pewnych źródeł wie o człowieku bardzo chcącym go zabić.
- Może ty go zabij pierwszy? - zaproponowała wojowniczka. Kapłan zatkał uszy paladynowi przy słowie ,,ty". Paladyn patrzy zdumiony, ale się nie wyrywa. W końcu ufa swojej drużynie i nie chce znać ich brudnych sekretów...
- Trucizna w winie i po robocie - dorzuca kapłan, a potem patrzy w niebo, wołając - oczywiście z waszą łaską, bogowie, to będzie przecież w obronie własnej, i, proszę, nie zsyłajcie burzy na waszego uniżonego sługę, bo najbliższa karcza jest tydzień drogi stąd, strasznie zmokniemy...
- Lepiej wynajmij profesjonalnego skrytobójcę - rzucił mag niedbale. - Jesteś już emerytem, musisz się oszczędzać.
- Wiesz, czemu ja cię jeszcze nie zamordowałem? - wysyczał skrytobójca przez zaciśnięte zęby.
- Bo tak mnie lubisz?
- Nie, bo ta suka by mnie zatłukła zaraz potem - wskazuje chowańca czarodzieja - o ile, oczywiście, sam się nie obronisz (a pewnie obronisz).
- To nie suka, to lisica! - zdenerwował się mag.

- Widzicie, moi drodzy, z magami jest taki problem - mówił kiedyś elf - że młody uczeń jest beznadziejny w walce, totalnie nie umie absolutnie nic poza małymi sztuczkami, i nagle niepostrzeżenie zmienia się w czarnoksiężnika o mocy pozwalającej jednym gestem i jedną sylabą wysadzić góry. Ja jestem już daleko w tym drugim etapie, więc radzę opuścić broń.
Otaczający go rozbójnicy nie posłuchali, więc mag wrzasnął:
- Eeemilioo! Jesteś moim planem B!
Rozbójnicy maga nie uszanowali, szarżującego na wiernym rumaku paladyna owszem.
- Dziękuję - powiedział mag z powagą do... konia.
- Koniowi dziękujesz? - zirytował się paladyn.
- Zobaczyli tę paskudną mordkę i uciekli. Nie dziwię im się, ale i tak dzięki za pomoc, drogi rumaku. Co mogę dla ciebie zrobić?

Mag goni w mieście złodzieja uciekającego z jednym z jego zwojów. Złodziej umknął za róg budynku.
- No to piorun kulisty zza węgła - oznajmił elf.
- To jest budynek murowany, nie drewniany, tu nie ma węgła, tylko normalny róg. - MG odbija piłeczkę.
- No to piorun kulisty zza rogu.
- Jak dyskutowaliśmy o architekturze, złodziej zwiał.
- Trudno. Stoję chwilkę i czekam na wybuch...
W chwilę potem kilka przecznic od maga rozlega się huk, coś gwałtownie błysnęło. Mag uśmiechnął się pod nosem.
- Nieźle ten Issaendreain zabezpieczał zwoje - uznał. - No to wiem, że następnych lepiej nie ruszać. Przydadzą się, jeśli kogoś jeszcze chcę oszukać i przekonać go, że jestem jakimś nekromantą... Buachahacha!
 
__________________
Mole książkowe są zagrożone. Chrońmy ich naturalne ostoje! (biblioteki!)

Wkurzyłam kogoś? Coś pomyliłam? Sorry, ale biblioholik na odwyku to jeden wielki kłębek nerwów. Wybaczcie.
Irregular jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem