Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-06-2013, 20:59   #49
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
- Dobra... Najpierw szczurek, skoro to takie proste... - Podrapał się po karku gnom, mając wredne przeczucie, że zostanie oddelegowany samotnie do tej misji. Wszak się do niej nadawał idealnie. To znaczy... Idealnie wymiarowo.
Choć Th’amar najchętniej odeszłaby z zamiarem poszukiwania wyjścia na własną rękę, wzruszyła ramionami i zamieniła płonącą sferę - o której nagle sobie przypominała - w broń.
- Z jednym czaszkoszczurem obejdzie się bez karbów. Ale... Wiecie, nie rozdzielajmy się za bardzo. Jeśli choć trzy z tych wszystkich bujd o trokopotace są prawdziwe to może nie być łatwo.
Githzerai kiwnęła głową. - W razie problemów będę w pobliżu. Niemniej jednak starajcie się nie wywoływać zbyt wielu nowych. - Oparła się o ścianę grobowca, niemalże zastygając w bezruchu.
Pratibhairavu egzystencja Zykfryda zdawała się być dla jenu w pewien sposób “niesmaczna”, bardziej niż zwykłych organicznych istot, iż skłonnu byłu wydłużyć czas drogi do Sigil, by ta groteskowa forma życia uległa terminacji. Konstrukt także nie uważału rozproszenia grupy ponad poziom za właściwe rozwiązanie. Stału nieruchomo wpatrując się w ujście rury do której wszedł gnom.

Gimrahil pełznął na czworakach, bo nawet jeśli rura była tylko trochę od niego mniejsza, to próbując kucać wciąż zahaczał głową o płyty i wybicia powyżej. Jedną ręką wciąż przyciskał szmatę do nosa, by nie zwymiotować wdychając to obrzydliwe powietrze. Momentami rozważał nawet czy nie zacząć oddychać ustami, niemniej zimny powiew gnijących trupów łaskoczący go w podniebienie miękkie oraz języczek tuż przy gardle sprawiał wrażenie, jakby połykał płyn balsamujący, przez co niemalże zwymiotował sobie na buty. Dreptając tak powoli wewnątrz rury, w jednym momencie napotkał rozwidlenia. Znalazł się dokładnie między czterema przejściami - z jednego przyszedł, a z tego po prawej i z tego po lewej dochodziło jeszcze zimniejsze powietrze, niemniej do tych rur nie dochodziło już seledynowe światło, które znajdowało się w krypcie Zykfryda. Trzeba było coś na to poradzić.
- Heeej... Ty eteryczny sztywniaku. Nie wspominałeś o kilku tunelach! - Krzyknął poirytowany Szpicer zerkając za siebie.
- Szczur uciekł do rury... Nie wiem której... - Słychać było głuchy dźwięk dochodzący z krypty.
- Znam te katakumby jak własną kieszeń... Dupa blada... - Ironizował gnom, po czym krzyknął głośniej. - Tu są trzy rury! Dokąd one prowadzą, sztywniaku?!
- Lewa staje się strasznie wąska po jakimś czasie... I jest zablokowana płytami... Ta pośrodku jest zawalona, a ta po prawej... Rozwidla się... - Zagrzmiał jego głos. - Nie możesz sobie... Rozświetlić drogi, fircyku?...
- Doskonałość nie potrzebuje pomocy. - Mruknął gnom i mamrocząc coś wyciągnął rękę przed siebie tworząc coś pomiędzy palcami. Sferę światła, która migotała bladoniebieskim blaskiem. - Jesteś gotowa? To mi pomożesz.

Gestem posłał kulkę nieco do przodu, rozświetlając to jeden to drugi, wreszcie trzeci z korytarzy na moment, gdy niebieskie iskry powędrowały we wszystkie wnęki. Poleciały wzdłuż ścian i ukazały mu wpierw jak gruz sypał się gęsto tuż przed nim, natomiast dwa kolejne korytarze wydawały się puste. Lewy skręcał znów w lewo, a prawy miał rozwidlenie - na początku widać było rurę po prawej, a potem, trochę dalej, jeszcze jedną po lewej.
- Idziemy w lewo, malutka. - Rzekł gnom gestem posyłając kulkę światła do przodu i ruszając tuż za nią. Zamierzał dojść tak daleko jak się da nim zwężenie uniemożliwi mu swobodne poruszanie. Nie ma co ryzykować utknięcia.

Przejście zwężało się nierównomiernie, a przed nim zdawało się znajdować coraz więcej i więcej dziur w rurze, odstających płyt oraz wysypującej się ziemi, która zdawała się jeszcze bardziej umniejszać jego pole manewru. Kolejne iskry będące wciąż w tunelu miały jednak sprowokować fakt, iż Gimrahilowi coś zalśniło jakieś dziesięć metrów od niego, gdzie rura była już niesamowicie wąska. Gnom wysunął miecz z pochwy i nasadził fetysza na jeo czubek ostrza.
- Czas zapracować na papu, ja cię tam nakieruję, a ty powiesz co tam widzisz, jasne?
Efvazi zwisał na końcówce ostrza, zbliżając się miarowo do obiektu, który mignął gnomowi w rurze. Nie minęła chwila a miało się okazać, iż był to wcale prosty, złoty pierścień; tak się składało, iż sztywno trzymał się jeszcze palca na który został włożony. Fetysz złapał zębami za krawędzi metalu, a Gimrahil podsunął miecz bliżej siebie.


- No to paluch mamy. Dobra robota moi drodzy. - Gnom zwrócił się zarówno do Efvaziego jak i świecącej kulki.

Chcąc się wycofać, gnom zorientował się, iż próbując dosięgnąć palca zdołał on zaklinować się w rurze; wystająca płyta nad jego głową wydawała się kolejnym zwężeniem tunelu, jednak tak naprawdę trzymała się jedynie z jednej strony, a chcąc się cofnąć zatrzymała się na jego plecach.
-Szlag… dupa marynowana… inne brzydkie wyrazy.- zaklął pod nosem Gimrahil najwyraźniej poirytowanym kolejną przeszkodą na drodze doskonałości. Zdjął główkę z ostrza broni i zaczął operować mieczem, przy paskach plecaka. Szkoda że musiał je przeciąć ale nie miał wyboru… niestety.
Ciach i ciach… ostrze przecięło materiał i Szpicer zaczął się wycofywać rakiem pozostawiając plecak za sobą.
Plecak gnoma, utknąwszy na metalowej płycie, został na górze, opadając jedynie lekko, gdy ten prześlizgnął się tuż pod nim, szorując przy okazji ostrzem o boczne płyty, gdyż nie mógł znaleźć dogodnej, bezpiecznej pozycji na miecz, by go przemieścić.

Gdy znalazł się nieco dalej, chwycił znów za plecak, odczepił go i począł kierować się powoli w przeciwną stronę. Tyłem oczywiście, gdyż w środku nie było za bardzo miejsca na jakiekolwiek manewry w stylu obrotów li innych wygibasów. W pewnym momencie usłyszał jednak ciche piszczenie dochodzące zza niego. Kolejną rzeczą, którą dane mu było poczuć, były wbijające się w jego kostkę, niezwykle ostre zęby, przeszywające niemal jego kość. Gimrahil w nagłym odruchu przyrżnął obcasem w szczura, albowiem dobrze wiedział, iż ukąsił go czaszkoszczur, w jego przytwierdzony do kostki łeb. Usłyszał jedynie złamanie małej, wątłej czaszki zwierzęcia, które zostało natychmiastowo odepchnięte gdzieś do tyłu, prawie na pewno martwe. Gnom, po kilku minutach walczenia z ciasnotą rury, zdołał cofnąć się do samego początku i wyjść z sekcji.
Dopiero tam na rozwidleniu tuneli , zdjął z palca pierścień i wsunął na swój palec. Ot, szkoda go było zostawiać ze zwłokami. Po czym ciągnąc za sobą plecak wrócił do swoich towarzyszy mówiąc.- Mam ten twój gnijący paluszek.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline