Olivier nieświadomy grozy zbliżającej się korytarzem, starał się rozpracować kapsułę medyczną i zrobić z niej jakiś sensowny użytek. Wolałby wiedzieć co za paskudztwo czujniki w nim wykryły i jak się go pozbyć. Najlepiej szybko, bezboleśnie i permanentnie.
Zasada była prosta - teoretycznie. Ustawiało się odpowiedni program medyczny i pacjent wchodził, nagi, do komory kapsuły. Odpowiednie urządzenia podczepialy się pod jego ciało dokonując medycznych cudów na pacjencie. Wszystko - w teorii -proste. Ale tylko w teorii. Bo panel sterowania urządzeniem wyglądał na dość złożony. Owszem, Kerensky znał się na urządzeniach nawigacyjnych i okrętach kosmicznych, ale kapsuła medyczna stanowiła dla niego pewne wyzwanie. Szczególnie auto-diagnoza.
- On ciągle żyje! - Bennet krzyknął na widok Temparillo i chcąc odciągnąć uwagę Shrouda od kapsuły medycznej złapał go za ramię i lekko nim potrząsnął, chcąc by tamten się odwrócił.
- Trzeba go jakoś dobić.... -
- Że kto? - Technik spojrzał w stronę, w którą wskazywał nawigator. - Jeżeli uważasz że nie może być gorzej... - Odechciało mu się nawet kląć. Sprawdził wątłą osłonę swojego skafandra i sięgnął po przecinarkę, którą profilaktycznie zabrał ze sobą. Sprawdził stan baterii, wyglądało na to że Temparill trzeba było pokroić i przerobić na szaszłyk żeby w końcu go zabić. - Jeśli go potnę i w końcu zdechnie, to kto będzie odpowiadać za morderstwo, ja ty czy będziemy ciągnąć losy? - Olivier spróbował żartować, chociaż był blady jak ściana.
Coś załomotało w drzwi wejściowe do pomieszczenia medycznego. Z zatrważającą siłą uderzało w gródź. Z dziką furią waliło w przeszkodę wywołując w środku niepokojące wrażenie, że mimo solidnego zamka elektromagnetycznego i całej kosztownej elektroniki brutalna siła zatryumfuje nad technologią.
- Mogę spróbować go porozcinać jeśli otworzysz gródź, jeśli go nie załatwimy, cała reszta wracając się na niego natknie. Nie jestem pieprzonym bohaterem, ale przydałaby się Melisa, do obsługi tej kapsuły, o ile jeszcze żyje. - Miał nieco dość, chciał zwalić nieco odpowiedzialności na nawigatora, jakby nie patrzeć na chwilę obecną był chyba najwyższy stopniem.*
Kerensky zastanawiał się przez chwilę nad tym wszystkim, potem rozejrzał się po pomieszczeniu i zlokalizował potencjalną broń. Był nim wysoki stołek z czterema metalowymi nogami i okrągłym siedzeniem podszytym czarną skórą, Bennet podniósł go i skierował nogami do przodu.
- Będę go tym dźgał i napierdalał, żeby za blisko nie podszedł, a ty spróbuj uciąć mu ręce. Potem zatłuczemy go na śmierć. Mamy przewagę bo nas nie widzi i będzie się rzucał na ślepo, pasuje? -
Popatrzył na mechanika podchodząc do grodzi i będąc gotowym do otwarcia drzwi za którymi szalał oślepiony Temparillo.
- Chyba pasuje, tylko skoro jest ślepy, to jak tutaj trafił? - Shroud przełknął ślinę, najwyraźniej przyszedł czas na działanie i pozbycie się mechanika raz na zawsze.
- Może nas usłyszał... - Odparł krótko Bennet, po czym odczekał kilka sekund i nacisnął guzik otwierający drzwi.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |