Larch spojrzał spokojnie na Lanę.
- Masz rację, oczywiście - stwierdził. Nieco sztywnym uśmiechem odpowiedział na uśmiech. Rozłożył ręce. - Ale ciągle nie mogę się do takiego postępowania przyzwyczaić.
Zlekceważył obelżywy gest krasnoluda, a potem stwierdził:
- Najpierw pomyśl, potem mów. To, co proponujesz, jest niemożliwe z wielu niezależnych od nas powodów.
Wyciągnął z plecaka drewnianą łyżkę, pomachał nią w powietrzu i uśmiechnął się, a potem wrzucił przedmiot spowrotem do plecaka.
Zwrócił głowę w stronę EsQuero i powiedział:
- Nie tylko Tobie życie jest miłe. Inni pewnie zaraz przyznają Ci rację.
- Szkoda gadania. Ruszajmy.
Obrócił się plecami do miasta i ruszył drogą prowadzącą do Sesol.
- I tak tą drogą długo nie możemy iść. Pościg pójdzie za nami jak nic - rzucił nieco głośniej, by wszyscy go usłyszeli. - Zastanówcie się może nad jakąś zasadzką... Lub zapadnięciem w lasach i przepuszczeniem koleżków tych tam...
Pociągnął silniej za uzdę i przyspieszył kroku.
"Wiecznie życ nie chcę, ale umrzeć zbyt szybko z powodu czyjejś opieszałości też nie mam zamiaru" - pomyślał. |