|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
24-01-2007, 09:30 | #71 |
Reputacja: 1 | Obraz po walce: Leży sześć ciał łowców, przykażdym można znaleźć, wcześniej opisane uzbrojenie, skórzane kurtki, wyszczerbione miecze, stare i cuchnące ubranie, sakwy w nich po 10zk ( w sumie 60zk ) i list gończy za starym krasnoludem. Za jego głowę wyznaczono 1000zk. Nie opodal was pozstały cztery konie. Usiodłane, przy każdym z nich pozostał kołczan i plecak z zapasem żywnośc, oraz zwinięny z tyłu siodła koc. Napastnicy wjechali do miasta. Mijając się z Kidą i Alexem, którzy do was dołączyli. Nie wiecie co tak naprawdę się stało. Widzicie sześć trupów i ciężko rannego Murana. Co teraz? Z jednej strony macie miasto wilka, a z drugiej las. Stary krasnolud spojrzał na Esquero. Co tu robi takie ścierwo jak ty łajdaku. Zaraz poczujesz siłę mojego młota! Spunął wprost w twarz mrocznego elfa. Znasz tego wymoczka? Zwrócił się do Murana w typowej khazaldzkiej mowie. Wyraźniej miał ochotę zabić elfa, jednak coś go powstrzymywało. W końcu było was siedmiu. Nie znał was na tyle. Jego mina dziwnie się skrzywiła widząc dwojego magów. Jeszcze brakowału tu czarusiów ....Tfu.. powiedział patrząc na Murana.Spłuną ponownie. Wyjął z plecaka bandaż i obwiną ranę Murana. Ucisnął powyżej rany, by zatrzymać dopływ krwii. Bracia powinni sobie pomagać, jednak hańbą jest zadawanie się z tymi istota dla prawdziwego zabójcy. Nie wiem jaki jest w tym Twój cel przyjacielu, jednak jest w was coś dziwnego, z czym nie chcę mieć do czynienia. Skończywszy opatrunek, zabrał swój ekwipunek i był gotowy do drogi. Zapewne się jeszcze spotkamy, jednak nie liczcie na moją łaskę jeśli znajdziemy się sam na sam. Nie będe miał wtedy litości. W innych okolicznościach zająłby się i wami, ale nie widzi mi się gnić w ludzkim wieziu i skończyk jak kundel. Burknął do reszty.
__________________ Yami yori mo nao kuraki mono, Yoru yori mo nao hukaki mono Konton no umi yo, tayutoishi mono, konjiki narishi yami no oo Ware koko ni nanji ni negau, ware koko ni nanji ni chikau Waga maeni tachifusagarishi subete no orokanaru mono ni Ware to nanji ga chikara mote hitoshiku horobi o ataen koto o! Giga Sureibu! |
24-01-2007, 10:46 | #72 |
Reputacja: 1 | Gdy krasnolud zblizył sie do Murana by zabandarzowac mu rane , ten szarpnał sie ... - Jestes dziadku szalony i szkodzisz swojej ... naszej rasie ... Nie wiem kiedys postradał pamiec ... ale dla mnie nie ma czegos takiego jak honor , starciłem go dawno temu ... Wydawało sie ze przestał interesowac sie poszukiwanym krasnoludem podszedł do najblizszego ciała , oderwał kawałek rekawa z koszuli łowcy i niedbale zawiazał sobie gałganek wokoł krwawiącej rany . Obserwował czy "opatrunek zbyt szybko nie nasiąka krwia ... Najwidoczniej ogledziny opatrunku nie wypadły najlepeij ... podszedł do swojej torby i wyciagnał z niej krotki rzemyk i mocno scianął rzemien tak by zatamowac krwawienie ... - Przez takich jak ty na krasnoludy patrza jak ja szaleńcow , moj klan szanuje elfy , jakkolwiek były by dziwne ... a czego szukam ? Popatrz na mnie , powinienes sie domysleć ... Mruknał cos do siebie i zebrawszy wszyskie paunki podszedł do fosy i wyciagnał dzbanek z wodka , polał niewielka ilosc na rane . Pociagnął solidny łyk i schował dzbanek do torby nastapnie ruszył w kierunku bramy miasta ... Gdy mijał swoich "towarzyszy " wykrzywił twarz ( krasnolud zinterpretował by to jako nieznaczny usmiech ) - Ni trza sie było wtruncać - powiedział - som byk se poradził .Lepij idzta stad bo ten szaleniec rzuci sie na was Zarzuciwszy sobie topor na ramie ruszył dalej . Gdy doszedł do bramy popatrzył na straznikow . - Widzieliśta jak te ludzie mnie napadli ... chciałbyk zgłosci to stróznikom ... i nich jaki gruborz przyjdzie ... zeby chorubska zadnego z turposzow nie było ... - powiedziawszy to rzucił najblizszemu starznikowi sakiewke z pozostałym mu złotem ... - i pochuwac ich jak nolezy . Wiedział z opowiadań ze ludzie sa bardzo łasi na pieniadze , i nawet niewielka suma jak dysponował , moze spowodowac ze "nie beda nic widzieli " ... przynajmiej taka miał nadzieje ... Śmierc w lochu nie była tym do czego dązył ... |
24-01-2007, 14:04 | #73 |
Administrator Reputacja: 1 | Larch w ostatniej chwili powstrzymał się, by nie posłać strzały za uciekającymi łowcami. "Zaraza na nich." - pomyslał - "W plecy to niehonorowo...." Spojrzał na pobojowisko. Nie zastanawiajac się dłużej podszedł do najbliższych zwłok i przeszukał je. Sakiewka była prawie pusta, ale i tak zasobniejsza, niż jego. "Dziesięć sztuk złota" - ucieszył się. Rzucił okiem na Murana, a potem się nim interesować widząc, że krasnolud, niczym stary weteran, potrafi o sibie zadbać. Kolejne zwłoki miały rozwaloną głowę. Niezbyt przyjemny widok nie zrobił na Larchu najmniejszego wrażenia. Zawartość sakiewki była podobna, ale za pazuchą znalazł rzecz o wiele ciekawszą. - Popatrzcie, jak się komuś naraził nasz "przyjaciel" - pomachał znalezionym listem. - Cóżeś uczynił, nieznajomy? - zadał retoryczne pytanie. Włożył list do plecaka i odwrócił się plecami do starego krasnoluda. Wstał i ostrożnym krokiem skierował się w stronę stojącyh nieopodal koni. Zwierzęta stały całkiem spokojnie, a najblizszy nie zareagował, gdy schwycił go za uzdę. "Więcej zapasów, mniej noszenia" - pomyslał zadowolony. Z kolejnego wierzchowca zabrał kołczan i worek z zapasami i oba przedmioty przyczepił do siodła "swego" konia. - Kto z was reflektuje na wierzchowca? - spytał. I zaniemówił, widząc, w którą stronę kieruje się Muran. Po chwili odzyskał głos... - Nie wiem, jak Wy - rzucił w stronę reszty kompanii - ale ja bym radził stąd zniknąć. Nawet jeśli strażnicy nie zareagują, to ci tam, łowcy, wrócą by się zemścić. A zdaje mi się, że wtedy nie pójdzie nam tak łatwo. Podszedł do przeszukanych wcześniej zwłok, podniósł oba miecze i dołączył do ekwipunku. "Złom bo złom, ale może parę groszy za nie się dostanie" - pomyślał. Chwycił konia za uzdę i pociągnął w stronę lasu. - Pospieszcie się - rzekł do pozostałych. Szedł wyraźnie na nich czekając. Co chwila oglądał się, czy nie trzeba wrócić, by wydostać Murana z rąk strażników. |
25-01-2007, 18:01 | #74 |
INNA Reputacja: 1 | Lana Gdy łowcy zaczęli uciekać ta strzeliła, powalając jednego z nich na ziemie. Widząc dziwną mine na twarzy Larcha, uśmiechnęła się niewinnie. - W plecy czy nie w plecy nie ma co dylematów wczynać. Oni by się nad tym nie zastanawiali rzekła, po czym zarzuciła łuk i kołczan na plecy. Poprawiła paski i bransoletki. Nastepnie diadem, który z wdziękiem spoczywał na jej głowie. Widząc rannego Murana, który sam radzi sobie z raną niespiesznie podbiegła do niego. - Daj pomogę Ci. Samemu to jedynie w rzyci idzie pogrzebać. - rzekła wyjmując z plecaka niewielką ilość opatrunków, które jako łowczyni nosiła przy sobie dodatkowo, wiedząc, że czasem potrzebna jest żywa osoba by dostać wynagrodzenie. Opatrując krasnoluda nie liczyła na wdzięczność tylko chociaż na odrobine zrozumienia. - Tylko pozwól sobie pomóc. Nie lubie patrzeć jak ktoś jest uparty niczym troll, który wie lepiej, że niby ameby są jadalne.
__________________ Discord podany w profilu |
25-01-2007, 22:48 | #75 |
Reputacja: 1 | Lana Ja tylko podeszłaś do krasnoluda, ten minął Cię nie zwracając na Ciebie uwagi, zostałaś totalnie olana. Muran Strażnik: - Spokojnie zajmiemy się tą napaścią. Bądź pewien, że spotka ich odpowiednia kara. Proszę o odpisanie, na posta Kerma. Gdyż do was zagaduje i grajcie, bo w innym wypadku wyrzuce graczy, a co najlepsze zamknę sesje.
__________________ Yami yori mo nao kuraki mono, Yoru yori mo nao hukaki mono Konton no umi yo, tayutoishi mono, konjiki narishi yami no oo Ware koko ni nanji ni negau, ware koko ni nanji ni chikau Waga maeni tachifusagarishi subete no orokanaru mono ni Ware to nanji ga chikara mote hitoshiku horobi o ataen koto o! Giga Sureibu! |
26-01-2007, 08:08 | #76 |
Reputacja: 1 | Krasnolud po wymienie zdań ze straznikami , zawrocił w strone Lany i Larcha... Podszedł do nich powoli . Kury zaczeły gdakac , krasnolud solidnie potrzasnął klatka ... kury najwidoczniej zrozumiały aluzje i przestały gdzakac ( byc moze ich milczenie spowodowane było lekkim ogłuszeniem , spowodowanym obijaniem sie o sciany klatki ) . - Zatrzasnac dziuby - mruknał do kuraków . Zatrzymał sie nieopodal kobiety /Lany / ... - Na drugi roz sie nie wtruncać , muja walka ni wasza rzecz - odwrocił sie w strone bramy - A gdzi ryszta ? . Spojrzał w strone słońca - Przeca winni juz byc ...- po krotkiej chwili jakby sobiecos przypomiał , wystawił gdubego palucha w strone kobiety - A ty paninko , ni bedziesz mowic kasnoludowi czy amuby bedzie zrec czy ni ... - Nie bardzo wiedział co to ameby , ale był pewien ze jak bedzie chciał je zjesc , to zaden człowiek czy przedstawiciel innej rasy mu w tym nie przeszkodzi ... Co z tego ze trole ich nie jedzą ... Popatrzył na "łupy" Larcha ... splunął rzesiscie . - Juk żes okrudł trupy to ich przynojmiej zakup we ziemi , coby ich zwierza nie rozciungneły po polu ... - głowa wskazał kilka lezacych to tu to tam ciał ... |
26-01-2007, 18:28 | #77 |
Reputacja: 1 | "Przeżyć jeszcze przeżył"- spojrzał z lekkim uśmiechem na krasnoluda.-"Ale co krwi uszło to na dobre wyjdzie"- obserwował Murana babrającego sie ze swą raną. -Są wszyscy czy nie powinniśmy iść , mi życie jest drogie - wysyczał z pod kaptura do reszty"Moje życie , oczywiście ze moje" -zaśmiał sie do siebie. Podszedł do konia poczym rozsiadł sie w siodle i nie spoglądając nawet na resztę z twarz zwróconą ku gościńcowi czekał az ruszą , nie miał zamiaru bawić sie w żadne dyskusje.Po chwili postanowił ich ponaglić: -No raz , dwa chyżo , nie będę tu tkwił cały dzień
__________________ Zakon nadejście sesji Vengara. Przyłącz się! |
26-01-2007, 18:54 | #78 |
Administrator Reputacja: 1 | Larch spojrzał spokojnie na Lanę. - Masz rację, oczywiście - stwierdził. Nieco sztywnym uśmiechem odpowiedział na uśmiech. Rozłożył ręce. - Ale ciągle nie mogę się do takiego postępowania przyzwyczaić. Zlekceważył obelżywy gest krasnoluda, a potem stwierdził: - Najpierw pomyśl, potem mów. To, co proponujesz, jest niemożliwe z wielu niezależnych od nas powodów. Wyciągnął z plecaka drewnianą łyżkę, pomachał nią w powietrzu i uśmiechnął się, a potem wrzucił przedmiot spowrotem do plecaka. Zwrócił głowę w stronę EsQuero i powiedział: - Nie tylko Tobie życie jest miłe. Inni pewnie zaraz przyznają Ci rację. - Szkoda gadania. Ruszajmy. Obrócił się plecami do miasta i ruszył drogą prowadzącą do Sesol. - I tak tą drogą długo nie możemy iść. Pościg pójdzie za nami jak nic - rzucił nieco głośniej, by wszyscy go usłyszeli. - Zastanówcie się może nad jakąś zasadzką... Lub zapadnięciem w lasach i przepuszczeniem koleżków tych tam... Pociągnął silniej za uzdę i przyspieszył kroku. "Wiecznie życ nie chcę, ale umrzeć zbyt szybko z powodu czyjejś opieszałości też nie mam zamiaru" - pomyślał. |
27-01-2007, 11:01 | #79 |
INNA Reputacja: 1 | Lana Gdy Muran wskazał na nią palcem ta z całych swych sił strzeliła go w tę dłoń. - Nie pokazuj na mnie palcem nie jestem jakimś pozłacanym mieczem na targowisku! - burknęła po czym popatrzyła po towarzyszach którzy siedzieli już na koniach. - Wporządku, to gdzie mam usiąść? - spytała uśmiechając się opierając ręce na swych biodrach.
__________________ Discord podany w profilu |
27-01-2007, 12:21 | #80 |
Reputacja: 1 | Krasnolud potraktowany przez lane "po krasnoludzku " ... usmiechnał sie od ucha do ucha , wystawiajac na swiatło dzienne swoje dawno nie byte zeby ... "To rozumiem ... prawdziwa kobieta " pomyslał , nie raz w młodosci dostał po gebie od swojej "miłosci" ... co odczytywał ( podobnie jak wieszosc jego pobratymcow ) jako komplement i dowod sympatii ... przez chwile zastanwiał sie czy nie odwzajemnic "przyjacielskiego" szturchanca ... jednak uznał ze na dowody sympatii do tej , badz co boz koszmarnie brzytkiej dziweuchy jeszcze za wczesnie ... Poczieszył go jednak fakt ( rokujacy dobrze na przyszłosc ) ze posrod druzyny znalała sie osoba o ilscie krasnoludzkim podejsciue do spraw "towarzyskich " - Myslem ze ni beda nas gunic - powiedział kierujsc sie w strone traktu - tua pedzieli struznicy .... Zarzucił worek kartofli na zdrowe ramie i dziarsko ruszył . - Wot i dziweucha z ikra ... - mruknał do siebie - mimo ze bez brudy .... |