Czy coś bardziej motywuje niż strach? Co równie silnie wpływa na nasze czyny? Czym jest strach dla każdego z nas? Jest zmienny i wielopostaciowy. Pomysłowy i przebiegły. Często wyczynia z nami dziwne rzeczy. Sprawia, że płaczemy i się śmiejemy, ulegamy i zdradzamy, wstydzimy się i nienawidzimy.
Kłamliwie nazywamy wszystkich dookoła panikarzami, a swoje własne emocje przedstawiamy jako rozsądną ostrożność.
Czy powinniśmy wstydzić się strachu? Walczyć z nim? A może mu się sprzeciwić? Strach ma naprawdę niesamowitą siłę. Bez niego jest zbyt spokojnie, a czasem wręcz nudno, ale jego obecność często jest nie do zniesienia. Może uczynić życie wyblakłym i niepełnowartościowym – i odwrotnie, żywym i nasyconym. W jakiej postaci się zjawi – zależy tylko od niego. Lecz jest zasada, jednakowo prawdziwa dla wszystkich ludzi – strach nie powinien być częstym gościem. Lepiej go przywoływać. Nie otwierać przed nim serca. Dlatego że gry ze strachem są niebezpieczne. A stawka w takiej grze jest czasem zbyt wysoka.
Glukhovsky Dmitry - Metro 2033
Trójka ludzi badała długi korytarz migającym niepewnie światłem latarek. Cały dziwny i pokrytymi pajęczynami tunel był niezwykle spokojny. Czy to cisza przed burzą, czy te kokony pozostawiono na pastwę losu? Co się stało, że nigdzie nie widać dużych tatusiów i mam wszelkiego plugastwa ginącego pod nogami ludzi? W pewnym momencie tuż nad ich głowami, w wielkiej, pordzewiałej już rurze rozległ się jęk. Niepodobny do niczego, co do tej pory słyszeli i jednocześnie ostrzegający, że tam dalej, gdzieś w tej ciemności, której nawet latarki nie mogą rozproszyć jest jego źródło..
Blizg!
Dźwięk rozrywanego od środka kokonu rozdarł zastałe powietrze korytarza niemal przyprawiając o zawał serca podróżnych. Pierwszy zareagował Bałarz odwracając się i wystrzeliwując dwa bełty w stronę kłębowiska małych pajęczaków. Te rozpierzchły się na boki kryjąc pod gęstą siecią pokrywającą ściany odsłaniając jednocześnie "inkubator". Szkielet może pięcioletniego dziecka straszył pustymi oczodołami i jasnymi mleczakami. Bełty z nieprzyjemnym, suchym trzaskiem złamały żebro szkieletu. Cichemu przyszedł do głowy fakt, że raptem miesiąc wcześniej coś "zgarnęło" kilka malców z pobliskiej stacji i nigdy ich nie odnaleziono. Czy to właśnie pająki?
W końcu grupka dotarła na sam skraj długiego korytarza. Tam, ku ich zawodowi, rozdzielał się on na dwie odnogi. Jedna, prowadząca w lewo była pokryta znakami obecności pajęczaków i opadała delikatnie. Druga, znacznie czystsza prowadziła z kolei pod górę. Tuż przy wejściu do niej wisiała niewielka skrzynka, z której wystawała maska pgaz ze zbitymi szkiełkami oraz dwa, chyba dobre filtry. Światła latarek zdążyły wyłapać kontury jakichś dziwnych beczek i splotów kabli ciągnących się po podłodze. Coś nie pasowało w tym obrazku i to nie był bynajmniej żółty znak z czarnym napisem: "DANGER ZONE" oraz kilka worków z piaskiem tuż przy wejściu.
***
Złotko przespała dokładnie pięć godzin, czyli akurat tyle, ile zamierzała. Wstała nieco głodna, choć dalej sprawna i gotowa do działania. Zgodnie z zaleceniem znalazła smagłego, zgadzającego się z opisem człowieka. Ten uśmiechnął się czarnymi pieńkami zębów, gdy tylko podeszła się zapytać, czy to na niego wołają Cygan.
-
Tak, to ja złotko - facet uśmiechnął się obleśnie ukazując rząd poczerniałych zębów -
to na mnie tak mówią i aktualnie jestem Twoim szefem. Tam - wskazał na sporą drezynę, specjalnie powiększoną tak, żeby mogła przewieść więcej towarów i kilku mężczyzn uwijających się przy załadunku. Każdy w każdego rosły chłop zdolny pewnie zjeść tyle, ile sam waży -
jest moja kompania. Gwarantuję, że nie będziemy się nudzić, co to to nie dziewczynko.
Przejechał językiem po zębach i uśmiechnął się dwuznacznie.
-
Idź im pomóż, zaraz wyruszamy.