Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-06-2013, 21:23   #118
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Gdy szedł się odlać i porozmawiać z wroną myślał o tym co dalej. Przeciwnik miał przewagę. Mogli go nieco spić, jednak nie wszyscy pić chcieli. Był wyraźny podział między tych co mieli dziś wolne, a tych którzy wartowali. Proporcje również nie były najlepsze. Połowa z nich to było nadal niemal tyle co ludzi Dicka. Mocny wierzył w element zaskoczenia, wierzył też w swoich ludzi. Co prawda naprawdę swoich to on miał garstkę, tych z którymi walczył tych których sam szkolił. Choć lepszym byłoby słowo doszkalał tak naprawdę oni sami byli utalentowani. On pokazał im nowe sztuczki, dzicy Dickowi zresztą też. Do tego byli z nim ludzie Hargi doświadczeni i twardzi wojacy. Córka jego druha Pszczoła i ludzie Torgimma stanowili trzeci trzon jego wyprawy. Czy dadzą radę? Tego był pewny, inaczej nie skłoniłby się ostatecznie do walki. Pytanie brzmiało ilu straci? Dick jednak musiał odpowiedzieć. Spalili wioskę jego przyjaciela, napadli na dom Gwiazdy a teraz dorznęli jeszcze dwóch jego ludzi. Dzięki Neneth odpowiedź będzie potężna i najmniej ryzykowna. Obiecał dziewczynie co chciała. Jeśli ona dotrzyma słowa, on też wywiążę się z umowy. Dostanie się za Mur jak chciała... Tylko między nią a upragnioną drugą stroną była jeszcze masa dni, trudu znojów i niebezpieczeństw.

Wroną okazał się Półrękim, znali się. Obaj byli legendami, po różnych stronach Muru jednak. Szanowali się więc nie zdziwiło Mocnego to co powiedział zwiadowca.
-Mam twoje zguby, chce Skagosa na spytki.

Kobitka Półrękiego, okazjonalna czy też nie Dick nie wnikał. Siedziała na długim kurhanie i dowodziła Skagosami. No przynajmniej częścią jak Mocny się zorientował były jak zawsze stronnictwa. Tam gdzie są strony pokazują się i różne cele... Zatem z wroną mieli zbieżny cel, zasięgnąć języka.
Łaknienie zemsty to jedno, pragmatyzm drugie.

-Popijemy z nimi osłabimy, jak się zacznie zdejmij wartowników spoza obozu-powiedział Dick oddając strumień moczu prosto na najbliższy krzak.

Zwiadowca skinął głową.

- Wracam uprzedzić twoich. Wrócę szybko, tutaj. To dobre miejsce.

Dick posmarował w tym czasie broń swoimi specjałami. Po czym bez słowa odszedł i wrócił do ogniska. Postanowił sprawdzić ile powiedzą sami z siebie.
Olamyr i Neneth kleili się do siebie, byli bliscy pójścia w krzaki. Co było świetną okazją by dziewczyna wzięła młodego żywcem. Jednocześnie najszybszą drogą do braku możliwości pytań w tym momencie. Postanowił się śpieszyć.

Tym razem wziął na tłumacza Neneth, wolni od Czaszki mówili słabo tutejszym dialektem. Ciężko było coś zrozumieć.

-Zapytaj go po kiego licha idą do wiedźmy?- bo, że idą dowiedział się już przy pierwszych trunkach. Tłumacz jednak był lichy.

Dziewczyna spojrzała na Dicka figlarnie, łapiąć Olamyra za przyrodzenie. Było to swego rodzaju oświadczenia. To mogłeś i możesz być ty. Po chwili wymieniła kilka zdań z młodym wodzem. I przetłumaczyła je Dickowi:

-Skadna Przemawiająca do Drzew, leśna wiedźma, zwana przez wrony Czarną Siostrą, zmarła jakoś tak 1000 lat temu. To wiedza powszechna pomyślał Dick. Nemeth kontynuowała -Skadna zmarła wśród wron, w Sobolowym Dworze, tam też jest jej grób. Pod Długim Kurhanem po dzikiej stronie są ruiny domu, jaki jej wrony wymurowały. To miejsce słynne z dobroczynnej mocy starych bogów. Zdarzają się uzdrowienia i inne cuda. Uprzedzając twoje pytanie, nie wiedząc po co tam idą. Mają zająć dom i czekać- wzruszyła ramionami, po czym zaczęła całować się z Olamyrem.

-Czary to zło- skwitował Dick jednocześnie z pogardą spluwając. Gest i intencję zrozumieli w mig wszyscy obecni. Zaczęły się potakiwania w kilku językach. Ktoś polał mu gorzałki, jeszcze inny łyknął haustem swoją. Olamyr zataczając się wstał od ogniska i odszedł z dziewczyną. Nim jednak to nastąpiło Neneth przetłumaczyła co rzekł Fioniar Kiścień.

- Gdy nadchodzi bój, nie patrzysz, za jaką broń chwytasz, tylko czy dobrze w ręku leży.- Dick potwierdził to skinieniem głowy. Ciekawe po co im dodatkowa broń. Mają przecież przewagę...

Intensywna Biesiada trwała trzy godziny. Dick wyczuł moment gdy ponownie Neneth oddaliła się z Olamyrem. Podszedł do jednego z ludzi czaszki. Wielkoluda na warcie, płynnym ruchem poderznął mu gardło. Zrobił to niesamowicie szybko i w pełnym zaskoczeniu. Nim ten człowiek uświadomił sobie, że nie żyje. Nim chwycił się w konwulsjach za gardło pragnąć zatamować odpływającego z niego życie... Dick był już krok dalej, miał upatrzonego Kiścienia i rzucił w niego dwoma nożami. Stary wojak zdążył się poderwać. Najpewniej miał Dicka na oku, zamiast dostać w gardło oberwał boleśnie w brzuch. Drugi sztylet nie znalazł przez to drogi do serca a trafił go w analogiczne miejsce lecz prawej stronie. Między mostkiem a barkiem, obaj byli zdziwieni. Wojak, że nie odskoczył jak planował i Dick, że w ogóle zdążył drgnąć. Kiścień upadł za drzewo na którym siedział. W koło nich zaś rozpętała się jatka. Wojownicy Dicka na umówiony sygnał, błyskawicznie zaatakowali przeciwników. Dźgając, kując a nawet strzelając z zaskoczenia. Chwilę potem doszło do bezpośredniej konfrontacji. Ludzie Czaszki, Thennowie i Skagosi pijani czy nie zaczęli organizować opór. Byli w słabej, prawie beznadziejnej sytuacji. Jak każdy wolny człowiek jednak postanowili drogo sprzedać swoją skórę. Padały trupy z obu stron i gdy Dick zarzynał trzeciego już Skagosa, rozległ się krzyk w dialekcie Thennów. Potem walka nagle ustała, Neneth wyprowadziła z krzaków Olamyra trzymając mu nóż na gardle. Dziewczyna uśmiechała się od ucha do ucha. Posłała Dickowi całusa w powietrzy, wyraźnie chełpiła się ponownym mocnym wejściem.

Chwilę później pojawił się na polanie Qhorin wraz z ludźmi Dicka. Była z nimi nawet jego łowczyni nienawidząca Półrękiego. Jej życie było gestem z jego strony, zarówno wobec niej jak i pewnie nawet głównie wobec Mocnego. Nitka podszedł do Dicka gdy ten obejmował wzrokiem pole niedawnej walki.

-Czterech naszych poległo. Pięciu rannych jeden nie dożyje świtu, czterech lżej rannych.

Dick spojrzał na Skałę. Ten już zajmował się wiązaniem i liczeniem więźniów. Sorsha bez słowa nadzorowała znoszenie łupów w jedno miejsce. Ktoś przyprowadził do nich pierwszego Skagosa. Dick wyjął sztylet i zaczął pełnić honory gospodarza.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 17-06-2013 o 21:42.
Icarius jest offline