Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2013, 03:05   #101
Trollka
 
Trollka's Avatar
 
Reputacja: 1 Trollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputację
- Gdzie się podziewałeś podczas całej walki? - Andrea zmarszczyła brwi widząc jak czarnowłosy elf zbliża się do niej. Stanęła pewniej na nogach i uniosła dumnie głowę do góry - Wypełzłeś już po wszystkim, bardzo dzielnie...no ale czego się spodziewałam? Pomóz lepiej reszcie z tym oknem, zimno tu jak w psiarni.

- Tak się jakoś złożyło, że nie bardzo miałem ochotę tłuc się z jakimś upiornym psikiem. Byłem hm... na zewnątrz w celach wywiadowczych. Co do naprawy okna, to nie znam się na ciesielce. - odpowiedział Aslandir uśmiechając się tak szczerze jak tylko potrafił.

- Taa? A czego się wywiedziałeś podczas gdy inni karku nadstawiali? - kobieta zmierzyła Aslandira spojrzeniem tak lodowatym jak hałdy śniegu na zewnątrz.

- Tak się złożyło, że gdzieś zapodziałem mój łuk. Wiesz, my długouchy jesteśmy tchórzliwymi skurwielami i walczymy tylko siedząc na drzewie poprzez posyłanie setek strzał. Ani łuku ani drzewa tutaj nie ma. - zakpił Aslandir.

- Biedaku...- Andrea udała współczucie - Zapomniałeś jednak o jeszcze jednej ważnej funkcji jaką pełnicie. Jesteście świetnym mięsem armatnim. Następnym razem pamiętaj o tym, gdy będziemy walczyć.
Próowała się zaśmiać, ale rozkasłała się tylko. Splunęła więc w bok patrząc narozmówcę spode łba.
- Czego ode mnie chcesz? - spytała prosto z mostu.

- Co prawda w heroicznym boju się nie przydałem, więc pomyślałem sobie, że skoro nasz ciemnoskóry przyjaciel... - tutaj elf zerknął na Ikołaiba - ... jest zajęty... to mogę pomóc ci w przynajmniej zatamowaniu krwawienia. Zawsze lepiej aby zrobiła to inna osoba.

- A od kiedy dbasz tak o innych? Uderzyłeś się w łeb i nagle twój światopogląd się zmienił? - kasztanowowłosa przekrzywiła głowę i uniosła brew cały czas przyglądając się elfowi - Co ty knujesz?

- Nie bardzo rozumiem dlaczego nie możesz mi zaufać. Skąd w ogóle pomysł, że chciałbym ci coś zrobić moja droga?

- Najpierw przepychamy się jak dwa osły bo nie chcesz mnie przepuścić w drzwiach, a teraz nagle rękę wyciągasz i chcesz nieść pomoc - Kobieta parsknęła złym śmieszkiem - Coś mi tu nie gra. Przyznaj się o co ci chodzi.

- Po prostu chciałem się nieco z tobą podrażnić. Czuję, że masz w sobie coś z elfki i poprzez tę małą sprzeczkę miałem zamiar sprawdzić czy moje wrażenie nie jest mylne. To wszystko.

- I czego się dowiedziałeś, a najważniejsze, co zamierzasz z tą wiedzą zrobić? - przycisnęła ranną rękę do boku nie spuszczając badawczego spojrzenia z Aslandira.

- Że jesteś niemal tak uparta jak ja... my tu sobie gaworzymy, a ty się powoli mi tu wykrwawiasz. - powiedział zerkając na ranę.
- No i? - spytała tylko.
- No i zaraz nie będę musiał pytać o zgodę na opatrzenie twoich ran.

Kobieta zaśmiała się, kręcąc głową. Chwilę potrwało nim zdołała się uspokoić
- A co, weźmiesz mnie brutalnie, bez pytania o zgodę? -parsknęła pochylając się do przodu i opierając zdrową rękę o kolano.

- Nie, po prostu poczekam aż zemdlejesz, następnie obwinę czymś czystym te zadrapania i wyleję na głowę kubeł wody, abyś odzyskała przytomność.

- Tylko na tyle cię stać? - udała zawiedzioną - Szkoda, dobrze się zapowiadałeś

- Wybacz, nie jestem księciem z bajki, który wniesie cię do pokoju na rękach. - Aslandir podniósł wzrok, uśmiechnął się, po czym rzucił szybkie spojrzenie na Felixa.

- Nie rozśmieszaj mnie - prychnęła jak zirytowany kot - Może ta wiedźma by na to poleciała, ale nie ja. Chociaż szkoda że nie jesteś księciem. Poderżnęłabym ci gardło i okradła

- No cóż... nie zrobię ci niestety tej przyjemności. Mogę za to poszukać gdzieś jakiegoś księcia. Zależy tylko ile mi zapłacisz.

- A może dogadamy się co do...innego rodzaju zapłaty - Andrea wyszczerzyła się bezczelnie i podeszła do elfa, stając tuż przy nim. Tak jak on poprzednio, tym razem ona naparła na niego, z czystej złośliwości parodiując jego wcześniejsze zachowanie.

Aslandir uśmiechnął się. Nachylił się nieco nad Adreą i kilka razy wciągnął powietrze nosem w słyszalny sposób.
- Ładnie pachniesz, krwią i potem. - powiedział zmieniając temat.

- Och tak, szczęście że się nie posrałam z tego wszystkiego -pokiwała głową z mądrą miną po czym bez ostrzeżenia chwyciła elfa za brodę i stając na palcach wpiła się ustami w jego usta.

Aslandir nie protestował. Szybkim ruchem chwycił kobietę i przyciągnął bliżej siebie odwzajemniając pocałunek. Myślami skupiał się jednak, na tym, czy aby wspomniany przed chwilą Felix przyuważy to co się właśnie dzieje.

Andrea zdawała się nie przejmować niczyimi uczuciami. Interesowały ją tylko własne pragnienia. Złapała elfa za włosy i odciągnęła brutalnie, przerywając pocałunek.
- I co teraz zamierzasz, Aslandirze? -wymruczała patrząc mu głęboko w oczy - Będziemy tak stali i marzli, czy masz inną propozycję?

- Chodźmy w jakieś miejsce gdzie na spokojnie można się przyjrzeć twoim ranom, moja droga. - powiedział zerkając na ladę, za którą prawdopodobnie wisiały jeszcze klucze do pokoi na górze.

Kobieta bez słowa ruszyła na górę po schodach, nie oglądając się za siebie. Stanęła przy ich końcu i tam oparła się o ścianę. Czekała, a z jej ust nie schodził wredny uśmiech.

Aslandir po dwóch krokach i jednym skoku znalazł się za ladą. Sięgnął po kluczyk z numerem 2. Tam chyba nie było żadnych zwłok czy innego paskudztwa. Jego spojrzenie zatrzymało się na butelce, która również znajdowała się pod szynkwasem. Odkorkował ją i powąchał. Na twarzy elfa zagościł uśmiech. Z dwoma pożyczonymi fantami udał się na górę. Miał nadzieję, że karczmarz nie obrazi się, że ktoś bez pytania wziął te przedmioty.

Gdy znalazł się już na górze od razu pochwyciła go kobieca dłoń i przycisnęła do siebie.
- Lecz mnie - usłyszał ochrypły szept koło swojego ucha.

- Najpierw nieco odkaźmy ranę. - powiedział elf biorąc łyk z butelki, którą przyniósł z dołu.

- Nie trzeba - wymruczała ciągnąc go za sobą i kierując się wgłąb korytarza - Na mnie goi się jak na psie, o to sie nie martw. Szkoda marnować alkohol

Elf wzruszył ramionami i sięgnął po jeszcze jeden łyk. Następnie zbliżył się do drzwi z numerem dwa i otworzył je. Zerknął na Adree i wymownie skierował wzrok do wnętrza pokoiku.

Kobieta bez zbędnego gadania pozwoliła długouchemu wejść do pokoju i podążyła za nim. Gdy tylko znalazła się za progiem zamknęła drzwi, obracajac się w stronę mężczyzny. Stała i czekała na rozwój sytuacji, wszystko mogło się zdażyć.

Aslandir rozjerzał się po pomieszczeniu. Następnie podszedł do okna i wyciągnął sztylet. Odgiął nim jeden z gwoździ futryny. Schował nóż i zdjął swój biały płaszcz. Zawiesiwszy wierzchnie ubranie na prowizorycznym wieszaku zerknął za siebie, aby sprawdzić jak Andrea zareagowała na syk stali, który przed chwilą z pewnością usłyszała.

Zobaczył ze kobieta zamarła na środku pomieszczenia, stając na lekko ugietych nogach a w jej dłoni znajdował się miecz. Uważnie obserwowała ruchy Aslandria, ale widząc że ten nie zamierza atakować powoli odłożyła broń, stawiając ją przy ścianie. Sama również zrzuciła z siebie płaszcz, tyle że nie przejmowała się wieszaniem go. Materiał upadł u jej stóp. Przestąpiła nad nim i powoli podeszła do elfa. Mógł wreszcie zauważyć dokładnie cały arsenał jaki Andrea nosiła przy sobie. Noże, sztylety i cała masa różnej broni wisiały na niej jak na choince.

Aslandir uniósł brew zerkając na Adree. Jego wyraz twarzy świadczył jedynie o zdziwieniu elfa.
- Widzę, że jesteś przygotowana na każdą ewentualność... - skomentował.

- Kobieta powinna wiedzieć jak o siebie zadbać - zachichotała po czym spoważniała - Zamierzasz stać tak i strzelać oczami na boki, czy wreszcie się zamkniesz i przejdziemy do konkretów?

Elf uśmiechnął się i obszedł Anree. Włożył klucz do zamka i przekręcił dwukrotnie. Chwilę milczał, ale ponownie położył rękę na kluczu i obrócił go delikatnie nie wyjmując z drzwi. Wyprostował się i sekundę później kobieta poczuła jego twarz blisko swojej.

Uśmiechając się szeroko przyciągnęła go do siebie i obróciła lekko w lewo, zmuszając do tego by elf oparł się plecami o ścianę. Nadal milcząc przejechała delikatnie palcami po jego twarzy, zostawiając na skórze jaśniejsze zadrapania od długich paznokci
- Zdejmij łachy - wychrypiała odsuwając się pół kroku do tyłu - Nie zrobię ci krzywdy...

Nie miał nic przeciwko, aby propozycja kobiety weszła w życie. Ściągnął kislevkiej roboty koszulę, a następnie kaftan. Wszystko odłożył na podłogę. Skórznię oczywiście na sam spód. Nie miał zamiaru brudzić czegoś co przypominało mu na prawdę przyjemne momenty życia. Chwilę później do ubrań dołączył elfi zakrzywiony miecz i sztylet. Nóż jednak został niemalże z czcią odłożony na wierzch ubrań Aslandira.

- Co to za majcher? - spytała wskazując brodą broń znajdującą się na samej górze elfich łachów. W tym samym czasie sama zaczęła ściągać z siebie ubranie. Jak leci ściągała z siebie pasy z nożami, pochwy ze sztyletami, skórznie i całą resztę aż stanęła przed Aslandirem całkiem naga. Mógł teraz zobaczyć dokładnie, że rana na jej ręku nie wyglądała tak groźnie jak myślał, zaczęła się nawet goić, przestała nawet krwawić.

- Elfie zwyczaje... ciężko będzie to wytłumaczyć jeśli mamy zająć się twoimi ranami. - powiedział zbliżając się do rudowłosej. Położył rękę na jej policzku, odgarnął włosy, a następnie chwyciwszy za szyję mocno pociągnął do siebie i wbił się ustami w jej usta.

Andrea mruknęła coś tylko, ale ze względu na niemożliwość wypowiedzenia swoich myśli, dała sobie spokój. Złapała Aslandira za włosy i robiąc krok w tył zaczęła ciągnąć na łóżko nie przerywając pocałunku. Gdy elf odszedł od ściany na odpowiednią odległość bez uprzedzenia skoczyła na niego, przerwacajac na ziemię. Upadła razem z nim, nie miała jednak zamiaru się tym przejmować. Na razie liczył się tylko mężczyzna i jego dotyk.

Elf orientując się w porę, że traci równowagę spróbował zapobiec głośnemu i bolesnemu, w tym nieprzyjemnym sensie upadkowi. Jedna z rąk Aslandira przerwała na moment kontakt z Andreą i przeniosła się za plecy długouchego asekurując upadek. Wyszło gładko tak jak elf się tego spodziewał. Wylądowali miękko, on na brudnej podłodze, ona na nim.

Kobieta zacisnęła zdrową rękę na jego gardle i pochyliła się nad nim, gryząc dolną wargę. Tym razem nie zachowywała się delikatnie, przestała zaciskać zęby dopiero gdy poczuła w ustach smak krwi. Wtedy wpiła się w wargi Aslandria, całując go namietnie. Ścisnęła udami jego biodra, zaczynając powoli poruszać się z boku na bok. Drażniła się z nim i to tylko jeszcze bardziej ją nakręcało.

Był jednak cierpliwy. Dał przegryźć sobie wargę, sam lubił smak krwi. Zwłaszcza swojej. Była słodka, a jej posmak … gdyby tylko serwowali ją w karczmach... Marzeń dość, rzeczywistość była wystarczająco przyjemna, aby odstawić nierealne pragnienia. Cały czas napięcie rosło.

Czując że Alsandir jest już gotowy uniosła biodra i nakierowując ręką jego męskość nabiła się na niego, wzdychając głośno. Odchyliła tułów do tyłu, zaciskajac dłonie na jego kolanach zaczęłą unosić się i opadać. Z początku robiła to powoli, lecz z każdym ruchem przyspieszała tempo.

Rozkoszując się widokiem nagiej Andrei na ten moment pozostał pasywny. Pozwolił aby kobieta na ten moment miała poczucie wyższości. Tylko do czasu. Wzrok elfa wędrował od twarzy rudowłosej, na której malowało się rosnące zadowolenie, w dół. Wyprężona do tyłu Andrea pieknie prezentowała poprzez taką pozycję swoje nagie piersi. Po chwili takiej zabawy Aslandir dyskretnie oparł się na łokciach, by po chwili usiąść i przejąć nieco inicjatywy. Nie godziło się przecież, aby kobieta odwalała całą robotę.

Gdy tylko wyprostował plecy kobieta jeszcze mocniej wychyliła się do tyłu i objęła go ciasno nogami, kzyżując kostki za plecami elfa. Przycisnęła uda do jego boków, z szerokim uśmiechem na twarzy wpatrując się wprost w jego oczy. Zamarła na moment, przekrzywiając głowę w bok. Ramionami oplotła jego szyję i przycisnęła się do nagiego torsu.
- Jesteś w pułapce - wyszeptała cicho - Co teraz zrobisz mały elfie?

Aslandir uśmiechnął się. O dziwo wyglądało to na w miarę ciepły jak na niego uśmiech.
- Cóż, wydaje mi się, że łowca teraz stanie się ofiarą... - powiedział i szybkim ruchem sprawił, że Andrea znalazła się po nim, a on sam zagłębił się w nią tak bardzo jak to tylko było możliwe.

Kasztanowowłosa zamruczała z aprobatą by jęknąć przeciągle, gdy elf wbił się w nią zachłannie. Ponownie oplotła go nogami, przyciskając do siebie i rytmicznie poruszając biodrami w rytm jego pchnięć. Zamknęła oczy, odchyliła głowę do tyłu. Zacisnęła zęby. Wiedziała że nikt nie przeszkodzi im w tej chwili, drzwi zostały zamknięte na klucz, wolała jednak oszczędzić sobie dyskomfortu jakim byłaby banda ciekawskich uszu na korytarzu.

Elf ucieszył się, że w końcu znalazł z Andreą wspólny język. Nachyliwszy się nad kobietą objął jej szyję nie zaprzestając ruchu biodrami. Zbliżył twarz do jej twarzy. Czuł jej silny oddech. Uśmiechnął się słysząc wyraźnie jej zadowolenie. Następnie zagłębił zęby w jej szyi, szarpiąc na boki. Nie chciał zranić. Jedynie przypomnieć o swojej obecności.

Dziewczyna zaśmiała się i chwytając go za włosy przycisnęła kąsające usta do swoich ust. Zlizała z nich krew między jednym westchnięciem a drugim. Czuła już znajome napięcie ogarniające wszystkie mieśnie i rozchodzące się od podbrzusza po same koniuszki palców. Warknęła zniecierpliwiona i bez ostrzeżenia wbiła paznokcie w plecy Aslandria, przeciągając nimi po skórze. Jej ręka zostawiła cztery czerwone bruzdy w poprzek jego łopatki. Ponownie przyłożyła do nich dłoń i rozsmarowała krew po całych jego plecach.

Czując jak ostre paznokcie Anrei przecinają delikatną elfią skórę Aslandir syknął. Po chwili jednak grymas bólu zastąpił błogi uśmiech. Zamknął oczy i westchnął jakby dopiero co zaciągnął się czarnym lotosem. Powoli do jego świadomości docierały pierwsze impulsy sięgającej szczytu rozkoszy. Wniosek był prosty nie przerywać, dążyć dalej do celu jakim było przyjemne zakończenie tego wieczoru.

Widząc reakcje kochanka Andrea ponownie zagłebiła pazury w jego ciele, dodając kolejne szramy na pokiereszowanych plecach elfa. Nagle odchyliła głowę do tyłu, opierając ją o brudne deski podłogi, urywany krzyk opuścił jej gardło, a ciałem wstrząsnęła fala dreszczy. Zakrwawioną dłonią przyciągnęła twarz mężczyzny i pocałowała go dysząc ciężko. Tym razem zrobiła to nadspodziewanie delikatnie, czule wręcz.

Nastał moment, w którym z elfa wyparowąło wszystko to co ‘ludzkie’. Uniósł rękę i przedramieniem przycisnął szyję Andrei do ziemi. Jego ruchy biodrami nabrały na prawdę szybkiego tempa. Z satysfakcją wysłuchiwał rozpaczliwych prób złapania przez kobietę oddechu. Z każdym swoim pchnięciem z jego ust dało się usłyszeć pomruk zadowolenia, a chłodne spojrzenie szaroniebieskich ślepi wbijało się w szerzej otworzone oczy kobiety. Im bliżej był końca tym mocniej rozpierało go uczucie euforii, a kontrolę nad jego ciałem przejmowało zwierzę. Gdy już dochodził do szczytu przyjemności ponownie pozwolił rudowłosej oddychać i ostatnim mocnym pchnięciem doprowadził się do wyżyn rozkoszy jakiej mógł dostąpić tego wieczora.

Andrea leżała pod nim dysząc ciężko i uśmiechała się z zadowoleniem. Nie przypuszczała, że mężczyzna okaże tyle zaangażowania, a jego upodobania będą tak podobne do jej. Pozwoliła mu dojść do siebie po czym spytała
- Masz zamiar przygniatać mnie do tego syfu przez resztę nocy? Materac ze mnie kiepski. Kościsty.

Chwilę rozmawiali o tym i owym.
 
Trollka jest offline