Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2013, 10:49   #103
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Herpin, wciąż trzymając nagą dziewczynę, złapał na chwilę Viggo i zamienił z nim parę słów. Widać było, że mężczyzna się radził, potężnie wyglądającego mężczyzny, przekazując mu swoje troski, które trapiły jego umysł.

Gdy z karczmy wyszły elfy, a także Andrea, von Monteur postanowił zabrać głos.

- Posłuchajcie mnie proszę - zaczął niepewnie, zwróciwszy się do Ikołaiba, Tupika i Felixa. - Sprawa jest poważna - kontynuował – korzystam z okazji, gdy długouchych nie ma wśród nas, gdyż zupełnie im nie ufam. Powodów jest parę. Cały czas spiskują ze sobą, rozmawiając jeno w swoim języku, po czym mają dziwne pomysły. Proponują uciekać na południe, w żaden sposób tego nie chcąc zaargumentować. Jeden chadza tu i tam, przeszukuje zwłoki, konspiruje. Drugi oczywiście też konspiruje, a w dodatku strasznie przyciąga i interesuje go ta nieprzytomna kobieta. A wiecie, kogo ona też przyciągała niezmiernie… zombiaki! - podkreślił ostatnie słowo. - Te elfy, mówię ja wam, potrzebują ją do jakiś swoich, tych plugawych rytuałów, czy czegoś. Mówię wam, oni mogą nam nieszczęście sprawić, musimy się pilnować. Siebie i jej - kiwnął głową na rudowłosą. - Kompan Wielki pójdzie zbadać ponownie piwnicę, może to droga dla nas, może miejsce, którym stąd zbiegniemy. Mam nadzieję, że wróci i powie, cóż tam jest. Ale my też musimy się zorganizować. Pomyśleć, co dalej robić. Wydaje mi się, że powinniśmy wykorzystać moment, w którym te dwa elfy są gdzieś dalej i się stąd ulotnić, poczekać na Wielkiego i uciekać, albo z nim iść i się chować, bronić. Ja mogę nam zapewnić bezpieczeństwo w Averheim, ale jak teraz dostać się do Averheim - zawiesił głos. - Kto wie z kim, lub z czym elfy wrócą. Jak tamten znikł, to pojawił się ten stwór. Teraz drugi gdzieś polazł - przekazał swoje obawy podróżnik. - Mówię wam… uważajmy na nich. Uciekajmy… jakoś – zawiesił głos podróżnik.

Po przemówieniu Harpina, czarnoskóry przemówił krótko.
- Jeśli o mnie chodzi, jestem za zbadaniem piwnicy. - nigdy nie rozwodził się specjalnie, i tym razem pozostawił pustą gadkę reszcie.

- Martwiaki potrzebują źródła żeby móc funkcjonować. Ktokolwiek im rozkazał czycha na dziewuszkę, z nią nie jesteśmy bezpieczni, ale jej zostawić nie możemy. - stwierdził widocznie wściekły

- Zapuszczać się samemu na dół to samobójstwo. Nie ufam ani elfom, ani tej... - spojrzał na górę i powrócił wodząc po kompanach - ...dziewce. Swoją drogą nie wiem czy mogę i tobie ufać towarzyszu.. ale okoliczności nie dają wyboru. - po czym chwycił i dorzucił drwa do kominka.

Herpin wyraźnie się zdziwił na słowa o braku zaufania do jego osoby, podnosząc uważnie w tamtym momencie wzrok.

- Czyli nie ufamy tym samym osobom- uśmiechnął się delikatnie von Monteur. - Nie wiem, czemu i mi masz nie ufać, ale masz rację… trzeba być ostrożnym. Tak samo ja nie mam powodów by ufać tobie, czyż nie? Jednak rzekłem do was, gdyż myślałem, że w grupie będzie nam bezpieczniej. Ale jeśli mamy na siebie patrzyć nieufnie, to jakiż to ma sens? – zapytał retorycznie. – No cóż, wiele nie wniosłeś do tematu. Nie chcesz iść, nie chcesz też zostać. Nie chcesz zabrać dziewczyny, a przy okazji ją brać. Za to ja wiem, dziewczyny nie zostawię, a jeśli Duży Kolega i Waść – wskazał głową na Ikołaiba – jesteście zdecydowani, by iść na dół, to udam się z wami. Jeśli nie macie nic naprzeciw mojemu i jej towarzystwu. Sam tu nie chciałbym zostać. Dziewczyny też na pewną śmierć, albo i co gorsze, nie zostawię, póki nie dowiem się, kim ona jest – odparł zdecydowanym głosem, odwracając pod koniec swój wyrok na Viggo. Miał nadzieję, że wielkolud pozwoli mu iść ze sobą.

Felix parchnął poirytowany patrząc na daremną próbę inteligencika. T,o że wcześniej stał oporem przy swoim elfim panu najwyraźniej już unikło jego pamięci. Poza tym, strasznie dużo mówił.

- Znikamy stąd, a na dole będzie ciemno. Macie jakieś pochodnie?

Nikt z zebranych na dole spiskowców nie zwrócił w pierwszym momencie uwagi na hałas dobiegający z góry. Dopiero gdy na ramię Felixa nie posypały się jakieś śmieci, którymi przy bliższym zapoznaniu okazły się być fragmenty pajęczyny i drewniane opiłki strącone z sufitu. Gdzieś na piętrze rozległ się kobiecy krzyk, a potem nastała cisza.

- Na górze przed chwilą nikogo nie było. Teraz tam ten elf i ta… kobieta - zareagował na okrzyk von Monteur, który rzadko używał słów uznawanych za wulgarne, więc i teraz się powstrzymał. - Albo się tak zabawiają, co po niej nie wydaje mi się dziwne, albo to czarcie, albo elfie sztuczki – stwierdził Herpin zarknąwszy na pozostałych. – Jednym słowem, ja nie wybieram się tam i optuje za tym, by szybko opuścić to miejsce.

- Tym rabanem ściągną resztę tych... stworzeń. Lepiej idźmy na dół nim koledzy psiny się zjawią. - powiedział Felix zadając solidnego kopa w zęby bestii, a potem kolejnego z większą siłą. Satysfakcja malowała mu się na twarzy, choć nikle na widok zdawałoby się wypadających zębów. Ku jego rozczarowaniu tylko jeden wypadł. Nie zwlekając pochwycił go i włozył go do plecaka, tak na pamiątkę.

- Viggo - powiedział wreszcie, zirytowany nazywaniem go "Wielkim Kompanem". - Na dole pod stertą zwłok znaleźlim drzwi w dół wiodące, a stamtąd czerwonowłosy wyniósł był dziewkę. - Przerwał na chwilę. - Ja... ja ostałem bowiem coś dziwnego mi się zdało... a potem zwłoki ożyły, ino nie tak, jak zwykłe ludzie, tylko wiecie... nieumarli.

- Mam kilka pochodni - pokazał wykonane z zydla i pokrytych łojem szmat przedmioty - możemy więcej zrobić tam na dole - martwi nie będą się naprzykrzać... - uśmiechnął się szeroko. - Przynajmniej ci, których spotkałem. - Dodał poważniejąc.

- Zostać tutaj to śmierć - wskazał zniszczoną ścianę i szalejącą wewnątrz śnieżną zawieruchę. Któryś z niziołków daremno próbował załatać wyrwę, ale według Magnusa mizerne miał szanse powodzenia.

- Zatem postanowione. - powiedział tylko zanim ruszył z nożem w dłoni w kierunku bezgłowego denata. W paru ruchach kamiszelka i koszula truposza znalazła się w jego rękach podobnie jak kilka nóg od krzeseł. Upraszczając, mieli niewiele pochodni, więc trzeba było jakieś zimprowizować. Nie liczył, że wytrwają długo, ale lepszy rydz niż nic.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 22-06-2013 o 09:12.
AJT jest offline